Żyro: Jestem głodny gry

28
lip

- Wiem ile potrafię i jestem bardzo głodny gry. Chcę strzelać i pomagać drużynie. Zamierzam być kolejnym zawodnikiem, o którym powie się, że dołożył od siebie jakość i miał wpływ na dobre wyniki - powiedział Michał Żyro w swoim pierwszym wywiadzie po podpisaniu umowy z Piastem Gliwice.

 

Czy miałeś wątpliwości przy podejmowaniu decyzji o transferze?
- Nie miałem ani przez chwilę. Za mną nie najłatwiejszy czas dochodzenia do formy po kontuzji. Liczyłem, że będę w dawnej dyspozycji szybciej, ale po Pogoni i Koronie zrozumiałem, że nie ma drogi na skróty. Potrzebowałem zaufania, wielu minut na boisku, trochę cierpliwości. To wszystko dostałem w Mielcu i dzięki temu jestem teraz zdecydowanie lepszym zawodnikiem niż, kiedy wracałem z Anglii. A wiem, że przecież będzie jeszcze lepiej. Mam pomysł, co zrobić, by więcej dawać drużynie jako napastnik. Piast dziś jest czołowym klubem w Ekstraklasie, a zawodnicy, którzy do niego dołączają, z biegiem czasu wyrastają na czołowe postaci ligi. Taki jest mój cel, dlatego właśnie tu jestem. 

 

Trafiłeś do klubu, który w ostatniej dekadzie przeszedł dużą ewolucję pod kątem sportowym i organizacyjnym, a w ostatnich pięciu latach zdobył trzy medale. To musi robić wrażenie.
- Widać, że klub się rozwija. Czuć to też po sposobie, w jaki inni zawodnicy mówią o klubie. Dziś wielu z nich chciałoby tu grać. 

 

Jaki to może być dla ciebie sezon?
- Jeżeli ktoś uważa, że przyszedł Żyro i się tym zadowoli, to... no nie - nie zadowoli się. Wiem ile potrafię, wiem ile kosztowało mnie definitywne uporanie się z ciężką kontuzją i w związku z tym jestem bardzo głodny gry. Chcę strzelać i pomagać drużynie. Zamierzam być kolejnym zawodnikiem, o którym powie się, że dołożył od siebie jakość i miał wpływ na dobre wyniki.


 
Jak zapatrujesz się na współpracę z trenerem Fornalikiem?
- Raczej należy zapytać o to trenera. Moją rolą jest wypełniać jego polecenia i co tydzień w meczach utwierdzać go w przekonaniu, że sięgnięcie po mnie było dobrym pomysłem. 

 

Jesteś w najlepszym sportowym wieku, a dużo już przeszedłeś, sporo widziałeś i wiele mogłeś się nauczyć na każdym polu... Co byś wyróżnił lub z czego jesteś najbardziej zadowolony i czego najbardziej żałujesz?
- Jeszcze nie czas na podsumowania. (śmiech) Naprawdę, wiele przede mną i wiele przed Piastem. Za granicą się nie spaliłem. W niezłym klubie zaliczyłem więcej niż udany początek, ale kontuzja odniesiona po brutalnym faulu tak samo brutalnie zastopowała moje marzenia. 

 

Czego nauczyła cię kontuzja?
- Nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Dziś patrzę na to, co będzie jutro i za tydzień. I pracuję, aby było lepiej niż dobrze. 

 

Człowiek nabiera więcej pokory, albo jest w nim więcej woli walki i sportowej złości?
- Najczęściej wtedy mocno docenia to, co było. Bo jak jest zdrowie, to chce się więcej i więcej. Dziś umiem to wyważyć. 

 

Miałeś momenty zastanowienia "co by było gdyby"?
- Może na samym początku. Nie ma sensu się nad sobą rozczulać. Trzeba po prostu zasuwać, by zdrowie wróciło, a wtedy znów jest się kowalem swojego losu. 

 

Wracasz etapami do formy sprzed lat? Motywacji ci nie brakuje, a co jeszcze jest ważne na tej drodze?
- Biorę to, co jest dzisiaj, szanując to, co było wczoraj i przedwczoraj. Przede wszystkim liczę, że niedługo wejdę na poziom, na jakim jeszcze nie byłem. Ale nie chcę o tym mówić, niech powie za mnie boisko.

 

W komentarzach po transferze kibice życzą ci nawiązania do osiągnięć Kuby Czerwińskiego i Tomka Jodłowca, czyli innych byłych Legionistów. Co o tym myślisz?
- Dziękuję za te dobre życzenia, przy czym chciałbym podkreślić, że z tymi bardziej krytycznymi uwagami nie mam problemu. Miło mi będzie zmienić czyjąś opinię na plus. Wierzę, że dam się lubić i jako piłkarz, i jako człowiek.

 

Biuro Prasowe
GKS Piast SA