Zganiacz mecz z Koroną obejrzy z trybun
W 16. minucie starcia z Podbeskidziem, Mariusz Zganiacz dopuścił się faulu na Marku Sokołowskim. Sędzia Garbowski bez wahania sięgnął po żółty kartonik. Było to już czwarte "żółtko" pomocnika niebiesko-czerwonych w tym sezonie, wykluczające go z gry przeciwko kieleckiej Koronie.
Mariusz Zganiacz czuje się trochę skrzywdzony decyzją arbitra. - Bardzo żałuję tej kartki. Do tego meczu z Koroną przygotowywałem się praktycznie przez całą rundę. Akurat tak się złożyło, że właśnie w sobotę dostałem „żółtko”. Myślę, że niepotrzebnie, ponieważ był to pierwsze moje nieprzepisowe zagranie i od razu ujrzałem kartkę. Naprawdę szkoda, ale mam nadzieję, że koledzy z zespołu zagrają w piątek również dla mnie i wygrają. – wierzy „Zgani”.
Tym razem, w meczowej osiemnastce zabraknie 28-letniego pomocnika, co nie oznacza, że ten w Kielcach się nie pojawi. - Chcę z żoną jechać samochodem, natomiast jeszcze zobaczę, jak będzie wyglądała sytuacja z treningami. Muszę uczestniczyć w zajęciach. Fajnie byłoby się pojawić na Koronie i zobaczyć w akcji Piasta z moim byłym klubem. Jeśli tylko będzie okazja, na pewno się tam wybiorę. – zapowiada.
Zganiacz, w przerwie spotkania z bielszczanami, został zastąpiony przez Artisa Lazdinsa. - Sądzę, że moja gra nie była na tyle zła, abym musiał opuścić boisko. Wiadomo, trenerzy są uczuleni na żółte kartki, ponieważ parę razy zostaliśmy osłabieni i w tym meczu chcieli tego uniknąć. Nie jestem więc zaskoczony dokonaniem tej zmiany. – przyznaje.