Zbozień: Dostałem od losu wielką szansę

05
paź

- Z gry w Bełchatowie zapamiętałem słowa Marcina Żewłakowa: "Staraj się nie być tylko dżemem ligowym, którym jest większość zawodników" - mówi Damian Zbozień, obrońca Piasta Gliwice.

Wypożyczony z Legii Warszawa zawodnik dobrze wpasował się w zespół z Okrzei. Stąpa jednak twardo po ziemi. - Przed startem ligi wyznaczyliśmy sobie pewne minimum punktowe na tę rundę, ale dzisiaj nie możemy o nim myśleć. Skoro nam idzie, to zróbmy jak największą "nadwyżkę", bo na wiosnę może być znacznie trudniej. Trener też mówi nam, że jak życie daje, to trzeba brać garściami. Ale jednocześnie te punkty, które mamy, musimy bardzo szanować. Mi przychodzi to tym łatwiej, że nadal mam w głowie walkę o utrzymanie w GKS-ie Bełchatów. Tam - za przeproszeniem - d... nam się paliła, za dwanaście punktów oddalibyśmy wszystko. Nie chciałbym drugi raz przeżywać czegoś takiego - wspomina Zbozień.

W rozmowie z dziennikiem "Sport", obrońca mówi też o tym jak trafił do Piasta. - Trener Urban chciał, żebym został w Legii, ale ja widziałem, że nie będę miał miejsca w składzie. Kiedy powiedziałem to trenerowi, zapytał mnie, czemu z góry zakładam pesymistyczny scenariusz, ale pewne rzeczy po prostu się widzi. W Piaście czułem z kolei, że będę potrzebny. Dziękuję trenerowi Urbanowi, że puścił mnie na to wypożyczenie, bo w Gliwicach czuję się naprawdę dobrze. Jest rygorystycznie, a to mi pasuje - dodaje.

Na czym ów rygor polega? - Trener trzyma dużą dyscyplinę. Podejrzewam, że wielu starszym zawodnikom nie musiałoby się tu podobać, mogliby narzekać. Bo tu jest klimat dla ludzi, którzy chcą pracować. Nie założyłem jeszcze rodziny, ba, nie mam nawet dziewczyny, więc nawet jeśli już na dwa dni przed meczem jedziemy na zgrupowanie, to nie ma dla mnie żadnego problemu. Wiem, że wyniosę stąd dyscyplinę, tak jak z Bełchatowa zapamiętałem słowa Marcina Żewłakowa "Staraj się nie być tylko dżemem ligowym, którym jest większość ligowych zawodników." A teraz trener Brosz powtarza "Damian, jakość!". Staram się, żeby było jej jak najwięcej, żeby nie być tym dżemikiem...

- Wiem, że dostałem od losu wielką szansę. Piłkarze zarabiają duże pieniądze, podczas gdy w moim rodzinnym Łącku już 1500 złotych wypłaty to wiele. Zdaję sobie z tego sprawę, więc już dzisiaj myślę o przyszłości. Kiedy już będę miał swoją rodzinę, chcę zapewnić jej dobry byt, wybudować dom w górach, bo takie spokojne życie bardzo mi odpowiada. Tam nie ma takiej pogoni za pieniądzem. Ludzie ciężko pracują, bo nikomu się nie przelewa, ale potrafią znaleźć czas, żeby w weekend spotkać się, pobiesiadować. Są dla siebie bardziej życzliwi - kończy.

Źródło: SPORT/sportslaski.pl