Uros Korun: Jestem głodny sukcesu

27
sty
- Moim największym osiągnięciem życiowym jest rodzina. Jestem jednak głodny sukcesu sportowego. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby go osiągnąć. Dla kibiców... i dla siebie - mówi Uros Korun w obszernym wywiadzie dla piast-gliwice.eu.

Jugosławia… i ambicja

 
Celje to obecnie trzecie co do wielkości miasto  Słowenii, lecz gdy na świat przyszedł Uros Korun, kraj ten wchodził w skład Jugosławii. Gdy Uros miał cztery lata przez tereny federacji przetoczyła się tzw. Wojna dziesięciodniowa i Słowenia ogłosiła niepodległość. Konflikt ten przeszedł do historii jako jedna z najkrótszych i jednocześnie najmniej krwawych wojen w dziejach kontynentu.
 
Korun przyznaje, że niewiele pamięta z czasów wojny na terenach Jugosławii, bo był zbyt mały… ale skutki konfliktu były odczuwalne i początki jego kariery nie były łatwe. - Pieniędzy nie było zbyt dużo. Mieliśmy problemy z piłkami i strojami, ale ludzie, z którymi pracowaliśmy, jakoś organizowali sprzęt. My po prostu cieszyliśmy się grą - byliśmy w końcu dziećmi - wspomina obrońca. 
 
Trudna sytuacja geopolityczna byłego kraju Jugosławii i warunki w nim panujące zahartowała jednak Koruna i jego kolegów, kształtując charaktery młodych adeptów piłki nożnej. - Słoweńcy to mały naród. Jest nas tylko dwa miliony i myślę, że przez to czujemy się bardzo związani ze sobą. Gdybym miał scharakteryzować moich rodaków, to powiedziałbym, że jesteśmy zadziorni i bardzo lubimy walkę i rywalizację. Dobrze „czujemy” też sporty drużynowe. 
 
- Uważam, że Słoweńcy to ludzie, którzy dużo od siebie wymagają. Zawsze chcemy pokazywać się z dobrej strony. Czasami, gdy opowiadam komuś skąd jestem, to pytają się, gdzie leży Słowenia… Trochę się wtedy denerwuje, ale zaraz mi przechodzi. Moja złość przeradza się w chęć udowodnienia innym, że w Słowenii żyją ambitni ludzie i dobrzy sportowcy. 
 
Obrońca, który zaczynał jako napastnik
 
W piłkę Korun zaczął grać w wieku czterech lat. Od samego początku, aż do 17 roku życia obrońca Piasta występował jako… napastnik! 
 
- Grałem w ataku drużyn juniorskich trzech klubów: NK Żalec, NK Vransk oraz NK Celje. Szło mi nieźle, zazwyczaj byłem jednym z najskuteczniejszych napastników w lidze juniorów - wspomina z uśmiechem Korun. - Jednak, gdy miałem 16 lat i byłem blisko drużyny seniorów, piłka była już inna. Denerwowało mnie, że dostaje tak mało podań… i pewnego dnia poprosiłem trenera o wstawienie mnie do pomocy, a ten się zgodził.
 
Do Celje zaczęły przychodzić powołania dla Koruna do młodzieżowej reprezentacji Słowenii. - W kadrze grałem już w środku pomocy. Zacząłem otrzymywać coraz więcej zadań defensywnych. Tuż po zakończeniu wieku juniorskiego zostałem pierwszy raz wystawiony w obronie. Czasami śmieje się z siebie, że zaczynałem jako napastnik, a skończę jako obrońca, bo jestem systematycznie przesuwany do tyłu…
 
- Więc może czas na spróbowanie swoich sił na bramce? - dopytujemy.
 
- O nie! Mogę grać wszędzie, byle nie na bramce - uśmiecha się Korun. 

- Dlaczego?

- Nie dałbym rady. Bramkarze mają najgorszą robotę. W 90% przypadków, gdy drużyna traci bramkę, to mówi się, że to wina golkipera.  

- Nigdy nie zdarzyło ci się zagrać na bramce?

- Nigdy. Raz byłem tego bliski. Pamiętam sytuację z meczu reprezentacji Słowenii do lat 21. Gramy przeciwko Danii. Remisujemy. Doliczony czas gry, idzie akcja Duńczyków. Nasz bramkarz wychodzi… i powala napastnika w polu karnym. Sędzia pokazuje mu „czerwo”. Nie mamy już zmian, a ktoś musi bronić.. Pytają mnie, ale kategorycznie odmawiam. Lewy obrońca postanowią wejść na bramkę… Kumpel z drużyny mówi mu, że może zostać bohaterem.

- I co?

- I nic. Puścił bramkę i przegraliśmy w 98. minucie - uśmiecha się Uros. 

Piłkarscy idole? „Ronaldo i tata”

- Moim największym idolem z dzieciństwa był Ronaldo, ale ten „stary”. Luis Nazario de Lima. Zbierałem plakaty i naklejki z nim. Teraz bardzo podoba mi się gra Sergio Ramosa i Johna Terry’ego - opowiada. Jednak jak przyznaje piłkarz, największy wpływ na jego karierę miał ojciec, Roman Korun.
 
- Tata też był piłkarzem. Grał w jugosłowiańskiej drugiej lidze, m.in. również w NK Żalec. Mam w głowie obrazki z dzieciństwa z jego meczów, na które mnie zabierał. Robił to półprofesjonalnie, bo oprócz gry i treningów normalnie pracował. Zaczął późno, bo w wieku 19 lat, ale gra do dziś. Czasami żartujemy, że spędza na boisku więcej czasu niż ja - tłumaczy defensor Piasta.
 
Uros zaznacza, iż zdanie ojca jest dla niego bardzo ważne. - Po każdym meczu tata dzwoni do mnie i wspólnie analizujemy spotkanie. Zwraca mi uwagę na to, co zrobiłem dobrze, ale przede wszystkim - co jest do poprawy. On zna się na rzeczy - sam był obrońcą - więc jego opinia sporo dla mnie znaczy - podkreśla Korun. 
 
„Wiem, że późno wyjechałem ze Słowenii…”
 
Piast jest pierwszym zagranicznym klubem Koruna. Słowenię obrońca opuścił w wieku 27 lat. - Wiem, że późno wyjechałem z kraju. Miałem wcześniej oferty z zagranicy, ale żadna nie była tak konkretna jak ta z Piasta. Zdecydowałem się na wyjazd do Gliwic, bo stwierdziłem, że to odpowiedni czas. Jestem w najlepszym wieku dla piłkarza. Widzę to po sobie, gram lepiej niż w wieku 20 lat. Jestem bardziej doświadczony, podejmuję lepsze decyzje w czasie meczu - wskazuje Uros. 
 
- Polska Ekstraklasa jest inna od słoweńskiej. Tutaj gra się agresywniej, szybciej. Piłka w moim kraju jest nieco bardziej statyczna, bo kładzie się w niej duży nacisk na taktykę. To wynika z tego, że graniczymy z Włochami i wielu trenerów pracujących w Słowenii to właśnie Włosi, którzy lubują się w zawiłościach taktycznych - tłumaczy Korun. - Inne różnice pomiędzy tymi ligami? Piękne stadiony oraz ilość kibiców na meczach Ekstraklasy. Nawet nie ma co porównywać - uśmiecha się.
 
Obrońca Piasta wskazuje jednak jeszcze jedną wyższość Ekstraklasy od Prvej Ligi - zawodników. - W polskiej lidze są lepsi zawodnicy. Spójrzmy np. na napastników. Nikolić, który strzelił już 21 goli. Są bracia Paixao, jest Paweł Brożek, który jest bardzo dobrym zawodnikiem. Ten młody z Ruchu, Stępiński, też jest mocny - wylicza Korun. - To silni lub szybcy zawodnicy… albo posiadający obie te cechy.
 
- A Ty przeciwko jakim wolisz grać?
 
- Przeciwko tym silnym. Szczególnie, że mam „Herbiego obok”. Lubimy pojedynki siłowe - uśmiecha się Korun. - Z tymi szybkimi trzeba uważać, żeby nie zostawić im miejsca za plecami.  Podsczas meczu Ekstraklasy obrońcy muszą być cały czas skoncentrowani. W ogóle uważam, że umiejętności utrzymania koncentracji i czytania gry to najważniejsze cechy u obrońcy. W defensywie nie można popełniać błędów.
 
- W twoim kontekście często się słyszy, że czytanie gry, to twoja mocna strona.
 
- Miło mi to słyszeć. Myślę, że to doświadczenia, jakie wyniosłem z gry w ataku. Wiem co napastnik chce zrobić, jak może się zachować. 

- Umiejętność odpowiedniego zachowania się pod bramką rywali chyba też ci się przydaje?

- Masz na myśli mecz ze Śląskiem, w którym strzeliłem gola (śmiech)? Może i tak jest, ale bardziej utkwiły mi w pamięci momenty spotkań, w których niestety pokazałem, że nie gram w ataku na co dzień. W meczu z Lechem katastrofalnie przestrzeliłem z dwóch metrów. Na szczęście wygrywaliśmy 2-0 i nie odbiło się to na drużynie…

„W Piaście napastnicy to pierwsi obrońcy”

Rozmawiając o piłkarzach z ataku, Korun przyznał, że piłkarze Piasta nie są typowymi napastnikami Ekstraklasy. - Można powiedzieć, że u trenera Latala pierwszym obrońcą jest napastnik. W naszej drużynie wszyscy pomagają z tyłu. Dzięki temu, że Bari i Neszpi mocno pracują w defensywie Kamilowi Vackowi czy Murasiowi łatwiej jest mieć kontrolę nad meczem. Trener dużo od nas wymaga, szczególnie jeśli chodzi o grę obronną. Podejrzewam, że wynika to z tego, że sam grał w defensywie i był wybitnym obrońcą.
 
- Ma dla was znaczenie fakt, że trener Latal był wielkim piłkarzem?
 
- Zdecydowanie. Mamy w Piaście trenera, który ma za sobą dużą karierę; grał w Schalke oraz reprezentacji na najwyższym europejskim poziomie. Owszem - są dobrze trenerzy, którzy nie grali w piłkę - ale jeśli ma się udaną karierę za sobą, to jest to duża wartość dodana. To bardzo ważne, aby trener znał futbol również z tej drugiej strony. Nasz doskonale wie, czego potrzeba piłkarzom. Są momenty, że żartujemy, rozmawiamy… ale gdy zabieramy się za pracę, to jest to bardzo poważna sprawa. 100% zaangażowania. On jest świetną osobą i bardzo go szanujemy. 
 
- Trudno było dostosować się do wymogów taktycznych trenera Latala?
 
- Na początku na pewno, bo w trakcie jednego meczu stosujemy kilka wariantów taktycznych na zmianę. Trzeba stosować wymienność pozycji, orientować się w sytuacji i po prostu wiedzieć co robić w danym momencie. Przyzwyczailiśmy się już jednak i uważam, że ta taktyczna elastyczność naszej drużyny jest bardzo dobra. Możemy szybko zmienić swoją grę. 
Ciebie trener ustawia – zależnie od potrzeby – na środku obrony lub pomocy. Gdzie wolisz grać?
 
- Jako środkowy obrońca. Gram tam już kilka lat i w defensywie czuję się bardzo dobrze. Jednak chcę, żeby mnie dobrze zrozumiano - jeśli będziemy grać systemem 4-4-2 i zostanę przesunięty do pomocy - to dla mnie też będzie w porządku. Wszyscy czujemy się bardzo dobrze w taktyce trenera Latala. Możemy grać na trzech, czterech lub pięciu obrońców. Zależnie od rywala, momentu w spotkaniu. Ważne jest również to, że my zawsze jesteśmy bardzo dobrze przygotowani pod rywala, przed meczem wiemy o nim wszystko. Wszyscy trenerzy bardzo nam pomagają. Każdy członek sztabu szkoleniowego ma swoją dziedzinę, w której jest bardzo dobry. Wiele się w Gliwicach nauczyłem i uważam pracę, którą tutaj wykonujemy za bardzo wartościową. Ciężko pracujemy nad tym, aby być w tym miejscu, w którym jesteśmy.
 
„Mam coś do udowodnienia”
 
W CV Urosa Koruna widnieje jedna poważna luka. W rubryce „sukcesy” jest puste miejsce. Gdy pytamy obrońcę o ten temat, uśmiecha się. - Moim największym osiągnięciem jest moja rodzina; moja życiowa partnerka, Tina i nasza córeczka Lija.
 
- A jeśli chodzi o futbol…? W wieku 17 lat byłem w drużynie, która grała w finale Pucharu Słowenii, ale go przegraliśmy. Grałem w młodzieżowych reprezentacjach, ale nic wielkiego w nich nie osiągnąłem. Grałem przeciwko takim zawodnikom jak Benzema czy Nasri, ale czy to jest osiągnięcie? Sukces, sukces… - Korun zamyśla się. - Może w tym roku? - pyta nieśmiało. 
 
- Tak naprawdę wcale nie myślimy o tym, co możemy osiągnąć. Wiemy, że jeszcze sporo przed nami, naprawdę wiele trudnych meczów, w których zdarzyć może się właściwie wszystko. Czeka nas jeszcze dziewięć kolejek rundy zasadniczej, dzielenie punktów i runda finałowa. Możemy ten sezon zakończyć nawet na ósmym miejscu, więc nie ma co za dużo myśleć, a lepiej skupić się na pracy i spotkaniach, które nas czekają - podkreśla Korun.
 
Po chwili zastanowienia zwraca się do nas: - Przekażcie kibicom, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby osiągnąć sukces. Zrobimy to dla nich… i dla siebie. 

Biuro Prasowe
GKS Piast S.A.