#ThrowbackThurdsay: Wyjazdowa wygrana z Wisłą

14
wrz

Na zakończenie piłkarskiej soboty Niebiesko-Czerwoni udadzą się do Krakowa, gdzie na stadionie przy ulicy Reymonta staną do boju z tamtejszą Wisłą. Biała Gwiazda to zespół, który od lat nieprzerwanie występuje w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej, dlatego też gliwiczanie nie raz mieli okazję mierzyć się z nią na wyjeździe. Szczególnie dobrze wspominać mogą spotkanie z 2013 roku, kiedy to zdobyli komplet punktów.

Chłodna kwietniowa niedziela, ale na murawie stadionu krakowskiej Wisły miało wrzeć. Punktualnie o 17.15 naprzeciw siebie stanęły niepokonana dotąd w 2013 roku Biała Gwiazda oraz genialny beniaminek, gliwicki Piast. I to właśnie goście byli faworytem tego spotkania. Nie wyżej plasowali się w ligowej tabeli, ale również wygrali poprzednie starcie między tymi zespołami. W tamtym czasie o podopiecznych Marcina Brosza wypowiadano się w samych superlatywach, a udany początek rundy wiosennej sprawił, że w ich kontekście zaczęto nawet wspominać o europejskich pucharach. Pierwsze mecze rundy wiosennej należały do udanych także w wykonaniu Wisły. Krakowianie nie przegrali ani razu, dzięki czemu coraz mocniej zbliżali się do czołówki. Jedyną rysą na drużynie Tomasza Kulawika było słabo rozegrane tydzień wcześniej starcie z Lechią Gdańsk.

W szeregach gospodarzy na tamto spotkanie zabrakło kapitana Radosława Sobolewskiego, ale i Niebiesko-Czerwoni musieli poradzić sobie bez swego podstawowego zawodnika. Kontuzja wyeliminowała z gry Dariusza Trelę, a w jego miejsce nieco niespodziewanie (media oczekiwały między słupkami Jakuba Szmatuły) wskoczył młody Jakub Szumski. Aktualny golkiper Piasta oglądał tamto spotkanie z ławki rezerwowych. Podobnie zresztą jak inny piłkarz, którego najpewniej zobaczymy w sobotę: Rafał Boguski. Na murawie od pierwszej minuty pojawili się natomiast Arkadiusz Głowacki oraz Patryk Małecki - zawodnicy, którzy do teraz bronią barw Białej Gwiazdy. Wyjściowa jedenastka gości w niczym nie przypomniała natomiast tej Dariusza Wdowczyka.

Początek tamtego spotkania był dla Piasta niczym z koszmaru. Już na jego inaugurację stracili pierwszego gola. Ivica Iliev otworzył wynik rywalizacji, dobijając strzał jednego ze swoich kolegów. Kolejne minuty to boiskowa przewaga Białej Gwiazdy. Gospodarze kreowali sobie sporo sytuacji, jednak nie umieli ponownie umieścić piłki w siatce. Ta sztuka nie udała się również Tomaszowi Podgórskiemu. Pomocnik miał okazję wykonywać rzut karny, ale jego intencje doskonale odczytał Sergei Pareiko. Na tym właściwie skończyło się szczęście Białej Gwiazdy. Później dopisywało ono tylko gliwiczanom, a konkretnie Jakubowi Szumskiemu. Golkiper wybronił niejedno uderzenie krakowian, ale w sytuacji z Cwetanem Genkowem pomógł mu również słupek. Wizja straty drugiego gola znacznie pobudziła Niebiesko-Czerwonych do ofensywy. W końcówce to oni zaczęli lepiej się prezentować i byli już naprawdę bliscy wyrównania.

Na bramki autorstwa swoich ulubieńców kibice z Gliwic musieli jednak jeszcze trochę poczekać. Próby z początku drugiej połowy nie przynosiły upragnionego efektu i dlatego po godzinie gry Marcin Brosz zdecydował się zmienić dwóch napastników. Do boju ruszyli Marcin Robak oraz Rudolf Urban i choć to nie oni zanotowali wyrównujące trafienie, okazało się to trafioną decyzją.

Już przed meczem z Wisłą w mediach szeroko mówiono o tym, że najmocniejszą bronią gliwiczan są stałe fragmenty gry, a kolejne minuty dobitnie to udowodniły. Najpierw rzut wolny na bramkę zamienił Damian Zbozień, natomiast zaledwie chwilę później o zwycięstwie Piasta po dośrodkowaniu z narożnika boiska zadecydował Rudolf Urban.

Niebiesko-Czerwonym udało się utrzymać prowadzenie, a po ostatnim gwizdku Marcin Brosz nie krył zadowolenia ze swoich podopiecznych. - Co jest ważne, nawet przez moment moi zawodnicy się nie poddali. Dążyli do zwycięstwa do ostatniej minuty, a ten mecz był - tak jak zresztą powiedziałem na początku - bardzo trudny - powiedział szkoleniowiec gliwiczan.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA