#ThrowbackThurdsay: Przerwana seria

17
sie

W poprzednim spotkaniu Piasta z Koroną Niebiesko-Czerwoni przerwali trwającą kilka tygodni serię bez zwycięstwa, a także po raz pierwszy od ponad trzech lat zdołali zdobyć komplet punktów w starciu z kielczanami.

Korona to rywal, który w rozgrywkach Lotto Ekstraklasy wyraźnie Niebiesko-Czerwonym nie leży. Kolejne starcia z Żółto-Niebieskimi nie przebiegały według wymarzonego przez gliwiczan scenariusza, a długą serię bez zwycięstwa przerwało dopiero grudniowe starcie przy Okrzei. Wówczas podopieczni Radoslava Latala po raz pierwszy od 2014 roku zdołali zebrać komplet oczek.

Przed pierwszym gwizdkiem grudniowego starcia w Gliwicach, to goście byli faworytami. Niebiesko-Czerwoni po serii meczów bez zwycięstwa podejmowali u siebie niepokonaną dotąd Koronę Macieja Bartoszka. Kielczanie pod wodzą nowego szkoleniowca w trzech poprzednich spotkaniach zdobyli komplet punktów, dlatego też na Okrzei przyjechali wyłącznie po wygraną. Swoje zapowiedzi przenieśli w czyny i od samego początku narzucili wysokie tempo. Piast dotrzymywał im jednak kroku. Wraz z upływem czasu gospodarze prezentowali się coraz lepiej i choć już przed przerwą zdołali sobie stworzyć wiele strzeleckich okazji, to dopiero po przerwie podopieczni Radoslava Latala zaczęli kontrolować wydarzenia na boisku. To oni dłużej utrzymywali się przy piłce i wykreowali więcej sytuacji do zdobycia gola. - Po tym jak na początku spotkania udało nam się zatrzymać kilka strzałów Korony, wzrosła nasza pewność siebie. Wiedzieliśmy, że Kuba Szmatuła oraz nasi obrońcy są w stanie poradzić sobie z każdym atakiem kielczan. Dzięki temu ja, Gerard Badia oraz Maciej Jankowski mogliśmy skupić się na atakach na bramkę rywala. Stworzyliśmy sobie wiele okazji - mówił po zakończeniu tamtego spotkania Sasa Zivec.

Autorem zwycięskiego gola okazał się Gerard Badia. - Cieszę się, że moja bramka zapewniła drużynie zwycięstwo w tym spotkaniu. Nie czuję się jednak bohaterem, to drużyna wygrywa spotkania, a nie jeden zawodnik. Udało się wpisać na listę strzelców, ale równie dobrze mógł to być ktoś inny – zaznaczył hiszpański skrzydłowy, który świetnie wykończył indywidualną akcję Sasy Ziveca. Słoweniec przejął futbolówkę w środku pola, pomknął do przodu i podał na prawo do Badii, a ten lewą nogą wpakował piłkę do siatki. Tym samym dał drużynie bardzo ważne trzy punkty.

W tamtym spotkaniu dobrą robotę gliwiczanie wykonali również pod własną bramką. Okazali się pierwszym zespołem, któremu podopieczni Macieja Bartoszka nie zdołali strzelić nawet gola. W końcówce kielczanie przycisnęli, stawiając wszystko na jedną kartę, ale mimo tego nie zdołali pokonać stojącego w bramce Piasta Jakuba Szmatuły. Korona mocno atakowała, a w doliczonym czasie gry zrobiło się bardzo nerwowo. Niebiesko-Czerwoni zachowali jednak zimną krew i - ku uciesze kibiców - zdołali utrzymać prowadzenie. - Obrona zawsze jest bardzo ważna. Wydaje mi się, że cała drużyna zagrała dobrze w defensywie - przyznał po meczu Gerard Badia. - Nie rozróżniałbym poszczególnych zawodników lub formacji, bo moim zdaniem wszyscy rozegrali świetne zawody i właśnie to, że każdy z nas zaprezentował się z dobrej strony zaowocowało zwycięstwem.
 


Biuro Prasowe
GKS Piast SA