#ThrowbackThurdsay: Hat-trick Kamila Wilczka

10
sie

Aktualny mistrz i jeden z najbardziej utytułowanych klubów w Polsce, czyli Legia Warszawa, to najbliższy ligowy rywal Piasta. Wojskowych nie wolno się jednak bać, gdyż w swej historii warszawianie nie raz już ulegli gliwickiemu Piastowi. Jednym z najbardziej efektownych zwycięstw Niebiesko-Czerwonych było to z jesieni 2014 roku, kiedy hat-tricka zdobył Kamil Wilczek.

Sezon 2014/2015 okazał się ostatnim dla klubu ze stolicy, w którym nie zdobył on mistrzostwa Polski. Lecz jeszcze jesienią nic nie zwiastowało, iż Legię na ostatniej prostej wyprzedzi Lech. Podopieczni Henninga Berga notowali całkiem udany początek sezonu. Starcie w Gliwicach poprzedzili pewną wygraną z krakowską Wisłą oraz remisem z mocnym wówczas Kolejorzem. Dodatkowo podbudowani wygranymi w Lidze Europy, na Stadion Miejski przyjeżdżali pewni swoich umiejętności, a ich celem był wyłącznie komplet punktów. Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że okaże się to zbyt trudnym zadaniem.

Czy norweski szkoleniowiec zlekceważył plasujących się nieco niżej w ligowej tabeli gliwiczan? Mecz z Piastem kończył dla nich maraton siedmiu spotkań rozgrywanych w ciągu 23 dni. Przy tej częstotliwości gier Henning Berg był zmuszony do rotowania składem. W wyjściowej jedenastce postawił wtedy na Helio Pinto oraz młodego Krystiana Bielika. Oprócz nich, na murawie znaleźli się między innymi Igor Lewczuk, Ivica Vrdoljak, Marek Saganowski czy Orlando Sa. Wojskowi przyjechali więc na Okrzei w mocnym składzie. To było jednak za mało dla znajdującego się wtedy w świetnej formie Kamila Wilczka. To właśnie on, do spółki z Rubenem Jurado, Tomaszem Podgórskim i Matejem Izvoltem miał odpowiadać za ofensywę gliwickiego zespołu.

- Legia to świetny zespół, ale na pewno nie wystraszymy się ich. Będziemy walczyć! Naszą konfrontację z Wojskowymi można porównać z ostatniego meczu Ligi Mistrzów Real Madryt - Ludogorec. Mogło się wydawać, że Real lekko zgarnie trzy punkty, a jednak Bułgarzy postawili trudne warunki i nie podłożyli się. Jestem przekonany, że my również postawimy trudne warunki - powiedział przed tamtym starciem Bartosz Szeliga. I rzeczywiście gliwiczanie przekuli słowa w czyny. Od samego początku mocno ruszyli do ataków, co przyniosło nie tylko boiskową przewagę, ale - już po kwadransie gry - także pierwszego gola. Kamil Wilczek przejął niecelne podanie Igora Lewczuka i stanął przed sytuacją sam na sam z Dusanem Kuciakiem. Golkiper gości wybił strzał przed siebie, lecz nie podołał już sprytnej dobitce.

Piast niespodziewanie zdołał wyjść na prowadzenie. To rozbudziło sennych z początku podopiecznych Henninga Berga, którzy starali się szybko wyrównać. Odważniejsze wyjścia do ofensywy nie przyniosły im jednak upragnionego gola, a zamiast tego przyszło kolejne stracone trafienie. Wynik 2-0 to efekt błędu słowackiego bramkarza Wojskowych oraz refleksu Wilczka, który przejął piłkę i bez wahania wpakował ją do siatki.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Niebiesko-Czerwoni doskonale wiedzieli, że 2-0 to niebezpieczny wynik i nawet na chwilę nie pozwolili sobie na utratę koncentracji. Dwie szybko dokonane przez Henninga Berga roszady nie przyniosły skutku, legionistom nie pomagała nawet przewaga w posiadaniu piłki. To gliwiczanie kreowali sobie groźniejsze sytuacje i właśnie oni na kwadrans przed zakończeniem spotkania zdobyli kolejną bramkę. Trzecie trafienie Wilczka to ponownie efekt pomyłki Dusana Kuciaka, który po kąśliwym strzale Bartosza Szeligi wybił piłkę prosto pod nogi napastnika Piasta.

Honorowe trafienie warszawian przyszło dopiero w samej końcówce. Wojskowi długo utrzymywali się przy futbolówce, lecz Jakub Szmatuła nie był zmuszany do poważniejszych interwencji. Pokonał go dopiero Ondrej Duda. Słowak wykorzystał ogromne zamieszanie pod bramką Piasta. Koniec końców to ówczesny mistrz Polski opuszczał boisko pokonany, a Niebiesko-Czerwoni mogli cieszyć ze zwycięstwa, w które niewielu wierzyło przed meczem

Tamto spotkanie z pewnością doskonale pamiętają Jakub Szmatuła oraz Sasa Zivec. To jedyni zawodnicy, którzy wtedy pojawili się na murawie i mogą zrobić to ponownie w piątek. Oby opuszczali boisko w podobnych nastrojach jak w październiku 2014 roku!

Biuro Prasowe
GKS Piast SA