Szumski: Chciałbym być bramkarzem teraźniejszości

19
kwi

Jakub Szumski uznawany jest za jednego z najbardziej obiecujących bramkarzy młodego pokolenia. W Piaście Gliwice o miano golkipera numer 1. walczy z Dariuszem Trelą. Z jego usług regularnie korzysta trener reprezentacji U-21 Marcin Dorna. Polacy stoją przed wielką szansą na awans do przyszłorocznych mistrzostw Europy.

 

Szumski to bramkarz przyszłości?

Chciałbym być bramkarzem teraźniejszości. Mówimy cały czas przyszłości, a tak naprawdę o niej myślałem jak miałem 16 lat. Teraz mam 22, jestem świadom, że jak na bramkarza to nie jest to dużo, ale mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będę czołowym golkiperem.

 

Jak wyglądały początki? Od razu byłeś bramkarzem?

Na początku grałem na środku obrony. Było tak przez chwilę i nie pamiętam jak to się stało, że stanąłem pomiędzy słupkami. Zawsze byłem wyższy od rówieśników i być może to było powodem. Gdy zacząłem bronić miałem chyba 8 lat.

 

Czyli zawsze defensywa. Przecież każdy chciał strzelać bramki – Ciebie nie ciągnęło do ofensywy?

Chciałem, ale zaczynałem w Legii, techniką specjalnie nie grzeszyłem to inni byli od strzelania bramek. Wszyscy chcieli strzelać, chciałem i ja, ale trenerzy mnie stopowali (śmiech).

 

Kto Cię zachęcał? Pamiętasz pierwsze rękawice?

Jest to rzecz, którą powinienem zachować w swojej głowie. Niestety nie pamiętam ani pierwszego meczu w którym broniłem, ani rękawic, które wówczas założyłem. Wielu zawodników pamięta, pierwszy mecz, pierwszą bramkę, pierwsze rękawice, pierwszą kontuzję – ja niestety nie zachowałem tego w pamięci.

 

Kiedy poważnie pomyślałeś o bronieniu i zrozumiałeś, że to Twoja życiowa droga?

Był taki moment po szkole podstawowej, kiedy wszyscy szliśmy do jednej klasy w gimnazjum. To wiązało się z tym, że przeszedłem selekcję w klubie i poszedłem dalej. Wiedziałem, że to będzie moja nowa droga, że całe dnie będę spędzał teraz z drużyną. To był przełom, kiedy piłka przestawała być zabawą, a zaczynała być kierunkiem życia.

 

Chciałeś grać tylko w Legii, nie myślałeś o innym klubie?

Mieszkałem przy stadionie Legii. Od najmłodszych lat obserwowałem piłkarzy i kibiców, którzy zmierzali na stadion. Jak wszyscy moi znajomi marzyłem, by kiedyś grać w tym klubie, by grać jak najlepsi. Gdy odchodziłem z klubu nie byłem już dzieciakiem, myślałem o swojej przyszłości. Dzisiaj nie wiem co przyniesie przyszłość. Do Legii mam sentyment, głównie dlatego, że gra tam wielu moich znajomych. Zawsze jak przyjeżdżają to mecz jest inny od pozostałych. Spędziłem tam 13 lat, czyli ponad połowę mojego życia. Myślę, że taki mecz przeciwko Legii bardziej odczuwa się w ten sposób siedząc gdzieś z boku i przyglądając się mu na spokojnie. Na boisku to nie miałoby większego znaczenia. Wykonywałbym swoją pracę najlepiej jak potrafię.

 

A kluby zagraniczne?

Nie zastanawiam się nad tym zupełnie. Lubię bardzo ligę angielską. Jest ona dla mnie najbardziej pasjonująca. Zarówno dobrze się ją ogląda, jak i z perspektywy bramkarza wiele się w niej dzieje. W tym momencie nie mam jednak planów związanych z zagranicą. To nie jest też tak, że mówię sobie, że chciałbym zagrać w Manchasterze. Jestem w Polsce i chcę grać tutaj. Chciałbym mieć ciągłość meczów w Esktraklasie i występować więcej.

 

A jak to było z powołaniami do reprezentacji? Pamiętasz pierwsze?

To już pamiętam (śmiech). Miałem 17 lat i połączyło się to z moim pierwszym obozem z pierwszą drużyną Legii. Dlatego nie pojechałem na zgrupowanie kadry. Nie żałowałem tego wówczas, bo była to tylko konsultacja. Dla mnie wówczas dużym zaskoczeniem było to, że pojechałem na obóz z klubu.

 

A kiedy pojechałeś po raz pierwszy?

To również była konsultacja pół roku później. Trenerem wówczas był Michał Globisz i dopóki on był selekcjonerem kolejny raz już nie pojechałem. Podczas pierwszego meczu zagrałem jedną połówkę, na moje nieszczęście złapałem kontuzję. Myślę jednak, że ona tak naprawdę wiele nie zmianiała. Zagrałbym jeszcze jedną połówkę w kolejnym meczu. Trener stawiał na kogoś innego. Czułem, że mógłby grać w tej kadrze, ale wybór był inny i po prostu nie jeździłem. Czekałem aż się pojawi. Co raz częściej trenowałem z pierwszą drużyną i wyjeżdżałem na obozy. Po cichu liczyłem, że będę mógł coś więcej znaczyć w reprezentacji. Przyszło powołanie pokazałem się najlepiej jak mogłem, ale widocznie to nie wystarczyło.

 

Jednak pojawiły się kolejne powołania...

To było już w karze U-19. Trenerem został Janusz Białek i on zaczął mnie regularnie powoływać. Jeździłem z Filipem Bednarkiem, który jest teraz w Twente Enschede. Od tamtego czasu jestem powoływany. W pierwszych zawodach rangi międzynarodowej, na które powołał mnie Białek nie zagrałem – wszystkie mecze spędziłem na ławce. Było to w tamtym czasie dla mnie spore doświadczenie. Oswoiłem się z kadrą, zobaczyłem jak jest zorganizowana. Z czasem zacząłem dostawać więcej szans i mogłem pokazywać się częściej. Moja historia reprezentacyjna nie jest bogata, ale myślę, że lepiej zagrać te dwa lata pomiędzy U-19-21, niż pomiędzy U-16, a U-19 i później zaginąć. Teraz nadeszły dla kadry fajne czasy. Możemy rozgrywać dobre mecze na świetnych stadionach na które przychodzi naprawdę sporo ludzi/

 

Jaka jest kadra reprezentacji polski U-21?

Po to jesteśmy w reprezentacji U-21, żeby w przyszłości znaczyć coś więcej w seniorskiej piłce. W każdym kraju po to prowadzone są rozgrywki juniorskie. Jesteśmy przede wszystkim drużyną, a nie zlepkiem indywidualności. Oczywiście są jednostki, które potrafią przesądzić o wyniku, ale to ze stanowimy kolektyw na boisku jest naszą największą siłą. W przyszłości z pewnościa wielu chłopaków z tej kadry będzie stanowiło o sile pierwszej reprezentacji. Część z nich przebija się już teraz.

 

Prywatnie utrzymujecie kontakt?

Mam kontakt z Marcinem Kamińskim, Adamem Pazio, Rafałem Janickim z Lechii. No i oczywiście z chłopakami z Legii.

 

O czym myśli młody piłkarz, który wystąpi z orzełkiem na piersi?

To ważny moment w życiu każdego piłkarza. Gra w reprezentacji nigdy nie powszednieje i dla nikogo nie jest zwyczajnym elementem. W takich chwilach zawsze podnosi się trochę tętno. Gdy dodatkowo gramy mecze u siebie i na trybunach zasiada sporo kibiców to jest spaniały moment. Dla mnie bardzo ważne jest to, że mogę wysłuchać hymnu przed meczem i zagrać dla polskich kibiców. Za każdym razem traktuję to jako bardzo duże wyróżnienie.

 

A co sądzisz o powoływaniu zagranicznych piłkarzy do naszej reprezentacji?

Wszystko zależy od tego jacy są to zawodnicy. Dla mnie powoływanie kogoś, kto nie mówi w języku polskim to jakaś abstrakcja. Nie należę do klubu wybitnego reprezentanta, mam za sobą kilka meczów z orzełkiem na piersi. Ten symbol i hymn powinny znaczyć coś więcej. W powołaniu do reprezentacji nie chodzi o to, żeby się tylko wypromować i przejść do mocnego klubu. Tylko wtedy gdy robisz coś z sercem jesteś w stanie pokazać to co najlepsze. Czujesz, ze grasz dla kraju a nie tylko dla siebie.

 

Co czuje piłkarz,który nie jest przywiązany w ten sposób do drużyny?

Ciężko mi powiedzieć – na swoim przypadku mogę przyznać, że przez to gdzie się wychowałem i na co zwracałem uwagę od najmłodszych lat przywiązało mnie do Legii. Nigdy jednak nie miałem okazji zagrać w niej poważnego meczu w pierwszej drużynie. Myślę, jednak, że to nie jest tak, że zawodnik czuje wówczas coś innego. Grając w Piaście jestem mocno zżyty z chłopakami. Za każdym razem gdy jesteśmy wspólnie na boisku wiem, że daję z siebie maksimum nie tylko dla siebie, ale również dla nich. Jesteśmy całością i czujemy wzajemne wsparcie. Jestem pewien, że skoczylibyśmy za sobą w ogień. To jaka jest u nas atmosfera, to, że się szanujemy powoduje, że jesteśmy jednością.

 

Czym różni się zgrupowanie kadry narodowej od obozów klubowych?

Przede wszystkim zgrupowania klubowe odbywają się w przerwie pomiędzy meczami. Są organizowane głównie po to by rozegrać wówczas sparingi, przygotować się fizycznie i zgrać z nowymi zawodnikami. W reprezentacji nie trenuje się tak dużo i główne przygotowania ukierunkowane są pod konkretny mecz, który jest zwieńczeniem zgrupowania. Są to różne przygotowania i inny jest charakter pracy.

 

A jak to jest z kadrą? Dostajesz powołanie i co dzieje się dalej?

Z reguły jest tak, że każdy ma mecz w inny dzień, więc najpierw wszyscy muszą dotrzeć do hotelu. Później następuje pierwsza odprawa z trenerem, który mówi czego od nas oczekuje i przedstawia plan na całe zgrupowanie. Później następują przygotowania, w tym odprawa video o rywalu, która dużo nam daje. Wiemy jaki rodzaj piłki grają czego możemy się po nich spodziewać i czym będą mogli nas zaskoczyć. No i oczywiście na zakończenie zawsze gramy mecz, który jest głównym celem zgrupowania.

 

Kiedy dowiadujecie się, kto wyjdzie w podstawowej jedenastce?

Z tym jest podobnie jak w klubach. Większość domyśla się czy wystąpią, czy nie. Widać to przede wszystkim z treningów i ustawienia. Taki stuprocentowy skład podawany jest zawsze w dniu meczu.

 

Trener w drużynie a selekcjoner to różnica?

Z trenerem przebywam na co dzień. Z selekcjonerem kadry widzę się rzadziej. On ma za zadanie wybrać grupę zawodników, którzy będą pasowali do jego strategii i jego zdaniem najlepiej wypadną na meczu. Trener w klubie wszystkich ma na co dzień, także zna ich lepiej i wie praktycznie wszystko o ich dyspozycji w każdym momencie. Funkcje są inne i ciężko porównywać trenera klubowego do selekcjonera.

 

Na co zwraca uwagę selekcjoner przed wysłaniem zaproszenia na zgrupowania?

Na wszystko – czy ktoś regularnie występuje, czy pasuje do jego koncepcji gry. Może czasami zdarza się tak gdy do swojej dyspozycji ma piłkarzy wybitnych to do nich dostosowuje całą taktykę.

 

Z kadry młodzieżowej do pierwszej reprezentacji daleka droga?

To jest kolejny etap. Po to jest się w kadrach młodzieżowych, aby kolejno przeskakiwać na wyższe poziomy. Gdy kończy się okres młodzieżowca, później jest czas na pierwszą reprezentację. Droga nie jest daleka, często na naszych meczach są ludzie decydujący o pierwszej reprezentacji. W jakimś stopniu na pewno na nas liczą. Droga nie jest daleka, ale myślę, że podstawą do gry w reprezentacji jest przede wszystkim dobra gra w klubie, a nie tylko w młodzieżówce.

 

Masz jakiegoś idola?

Nie, ale staram się obserwować bardziej doświadczonych bramkarzy jak reagują, jak sobie radzą. Szczególną uwagę zwracam na tych, którzy dysponują zbliżonymi do mnie warunkami fizycznymi. Trochę inaczej wygląda chociażby praca bramkarza niskiego od wysokiego. Staram się podpatrywać to co najlepsze u każdego.

 

W Polsce ogromna konkurencja wśród bramkarzy?

Coś jest w tej polskiej szkole bramkarskiej, ale ciężko mi sprecyzować co to jest dokładnie. Może są to predyspozycje polaków, może mamy sprzyjający system szkolenia. Polacy z powodzeniem bronią w wielu klubach za granicą.

 

Który etap w rozwoju piłkarza jest najważniejszy? W Ekstraklasie jest się już ukształtowanym zawodnikiem?

Można powiedzieć, że człowiek uczy się przez całe życie. Jednak to będąc dzieciakiem piłkarz musi się nauczyć elementarnych rzeczy, żeby później przechodzić do tych bardziej skomplikowanych zadań. Ważne jest również doświadczenie. Mając dwadzieścia lat nie można sobie pozwolić na myślenie, że to co się nauczyłem do tej pory jest wystarczające, a teraz będę tylko na tym bazował. Trzeba stawiać na ciągły rozwój – nie ma innej drogi niż ciągła chęć dążenia do rozwoju.

 

Mam nadzieję, że mój czas po prostu nadejdzie!

 

Jesteś pierwszym bramkarzem w historii Piasta, który wystąpił w europejskich pucharach.

Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Dzięki tym dwóm meczom zdobyłem go bardzo dużo. Jako piłkarz nauczyłem się w nich bardzo dużo. Przede wszystkim otrzymałem kubeł zimnej wody w dogrywce drugiego meczu. To już było, mam to za sobą i staram się wyciągnąć wnioski. Pracuję nad tym, by nie popełnić drugi raz tego błędu, który popełniłem w tamtym meczu. Myślę, że po tych meczach jestem lepszy, wyciągnąłem sporo wniosków.

 

Jesteś ostatnim zawodnikiem na boisku – ciężko dyrygować drużyną i korygować błędy w ustawieniu?

Tego się od bramkarza wymaga. Największy problem jest wtedy, gdy nie słychać słów. Są mecze kiedy wrzawa na trybunach jest tak ogromna, że niewiele da się podpowiedzieć cokolwiek osobie, która jest dalej niż 5 metrów. Jeżeli tylko da się coś podpowiedzieć, to zawsze staram się to robić. Myślę, że chłopaki też czują się pewnie w momencie gdy żyję grą i staram się im podpowiadać.

 

A ciężko rozporządzać piłkarzami bardziej doświadczonymi od Ciebie?

Nie – ja nie jestem typem bramkarza, który ostro „jeździ” po obrońcach. Staram się pozytywnie podpowiadać, to co powinni skorygować. Z regóły są to uwagi na przyszłość, a nie zwracanie uwagi. Zawsze miałem dobry kontakt z obrońcami. Tak naprawdę to czy masz 20, czy 30 lat nie robi różnicy na boisku.


Biuro Prasowe
GKS "Piast" S.A.