Szmatuła: Zespół zrobi wszystko, by przerwać serię
- Musimy tę sytuację na chłodno przeanalizować. Pracujemy dalej i idziemy konsekwentnie wyznaczoną ścieżką. Nasz plan nie może zostać zaburzony tymi trzema porażkami. Nie jest to pojedyncza przegrana, ale zespół zrobi wszystko, żeby z tego wyjść - zaznaczył w imieniu zespołu Jakub Szmatuła, który w długoletniej karierze zdążył już przeżyć z Piastem wiele wydarzeń sportowych.
Jak w tej chwili wyglądają nastroje wśród zawodników po trzech porażkach? To już jest powód do niepokoju czy też szatnia reaguje do tej pory spokojnie?
- Szatnia na ten moment przyjmuje to spokojnie, chociaż oczywiście rozmawiamy i analizujemy wszystko, co się dzieje i zastanawiamy się nad tym, dlaczego tak jest. Porażka jest czymś wkalkulowanym w nasz zawód. Nie oznacza to, że się na to godzimy i łatwo nam się z tym pogodzić. Życzylibyśmy sobie wygrywać wszystko od początku do końca, ale też trzeba umieć pogodzić się z faktem, kiedy przydarzy się przegrana. Przytrafiła się seria trzech porażek i musimy również to wziąć na klatę. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i bierzemy odpowiedzialność za naszą grę. Przede wszystkim potrzebujemy wyciągnąć wnioski, przeanalizować, gdzie zostały popełnione błędy i postarać się o to, by następnym meczem przerwać tę niekorzystną serię. Przyjemnie jest wygrywać kilka spotkań z rzędu. Gorzej jest, kiedy te wyniki nie są najlepsze. Musimy robić swoje. Do tej pory dobrze nam to wychodziło i na ten moment nie ma powodu do niepokoju. Atmosfera w szatni jest niezła, ale jesteśmy też świadomi, że te trzy porażki nie wzięły się z niczego. Każdy z nas musi stanąć przed lustrem, uderzyć się w pierś i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy może dać z siebie więcej, by następne porażki nie miały miejsca.
Ostatnim rokiem sprawiliście, że nawet pojedyncza porażka jest dla Piasta czymś niecodziennym. Kiedy była mowa o seriach to raczej o rywalizacjach z golem, wygranych meczach z rzędu lub passa spotkań bez porażki na własnym obiekcie. Być może to wywołuje takie reakcje...
- Być może tak. Kibice nie są przyzwyczajeni do sytuacji, w której Piast poniósł trzy porażki. Nawet dla postronnych to może być swego rodzaju "sensacja". Musimy tę sytuację na chłodno przeanalizować. Pracujemy dalej i idziemy konsekwentnie wyznaczoną ścieżką. Nasz plan nie może zostać zaburzony tymi trzema porażkami. Nie jest to co prawda pojedyncza przegrana, ale zespół zrobi wszystko, żeby z tego wyjść.
Wybrałem ciebie do rozmowy jako przedstawiciela starszyzny szatni. Jest tak, że w tym momencie na tych bardziej doświadczonych zawodnikach jak ty, Tomek Jodłowiec, Marcin Pietrowski czy Gerard Badia, na was spoczywa zadanie trzymania szatni?
- Na pewno rozmowa jest w tym momencie bardzo ważna. Bywa ona bardziej pomocna nawet od pojedynczego treningu. Potrafimy we własnym gronie powiedzieć sobie co i w jakim aspekcie nie zadziałało. Dzięki komunikacji możemy sobie wszystko wyjaśnić i powiedzieć co komu leży na sercu. My starsi zawodnicy służymy pomocą. Możemy wysłuchać, doradzić, powiedzieć co ja bym zrobił na czyimś miejscu, jak można zachować się następnym razem i myślę, że właśnie taka konstruktywna rozmowa może przynieść pozytywne efekty.
W kontekście tego, o czym powiedzieliśmy, jak istotne będą te dwa ostatnie mecze 2019 roku?
- Patrząc na tabelę i zakładając, że uda nam się te dwa ostatnie mecze rozstrzygnąć na własną korzyść, to na pewno wypracowalibyśmy sobie dobra pozycję startową na wiosnę. Możemy o tym dużo mówić, ale to trzeba zrobić. Jeżeli po tym ostatnim meczu w Płocku będziemy mieli na swoim koncie o te sześć punktów więcej, to będziemy bardzo zadowoleni. Każdy chce wygrywać spotkania, ale na ten moment to jest jedynie gdybanie. Naszym celem jest zgromadzić jak najwięcej punktów, postaramy się oczywiście zgarnąć całą pulę, ale życie pisze różne scenariusze. Piłka nożna jest na tyle nieprzewidywalnym sportem, że trudno o wiążącą obietnicę, ale jeżeli damy z siebie wszystko, uda nam się "wyczyścić głowy" i zapomnimy o tych trzech porażkach, to te nastroje powinny być zdecydowanie lepsze.
Idąc utartym schematem i powtarzając za wami, że "najważniejszy jest ten najbliższy mecz", to ŁKS na własnym stadionie wydaje się być idealnym przeciwnikiem na przełamanie.
- Myślę, że tak, ale może to być też trudne wyzwanie. Nie zapominajmy, że ŁKS ma nóż na gardle i porusza się w dolnej strefie tabeli. Z całą pewnością będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony i spróbuje opuścić ostatnie lokaty. Gramy u siebie, pokażemy to, co mamy najlepsze, czyli ambicje oraz wolę walki. Zaczniemy też wreszcie strzelać gole, bo wielu wytyka nam, że w ostatnich meczach straciliśmy dużo bramek, a nic nie wykorzystaliśmy i to jest prawda. Ale nie jest też tak, że Piast przestał grać, bo stwarzamy sobie sytuacje i gramy na podobnym poziomie, co w sezonie mistrzowskim, tylko brakuje trochę szczęścia i skuteczności. Jeżeli to dołożymy, to myślę, że w niedługim czasie Piast powróci na tę zwycięską ścieżkę.
Co możemy powiedzieć kibicom, którzy tak negatywnie, a czasami drastycznie reagują na te ostatnie wyniki?
- Chyba tylko to, że z zespołem trzeba być na dobre i na złe. Wiadomo, że jest przyjemnie, kiedy wygrywamy, ale trzeba też dawać wsparcie wtedy, kiedy nie idzie. Nie jest tak, że zespół przegrywa i nic z tym nie robi. Zawodnicy też czują frustrację, przeżywają pojedyncze sytuacje boiskowe, w których wiedzą, że mogli się inaczej zachować. Ostatnio nie szło nam optymalnie, ale dzięki pomocy kibiców, tych wierzących kibiców będzie coraz lepiej i na powrót zaczniemy punktować.
Szatnia jest pewnego rodzaju "inkubatorem"? Potraficie się odciąć od nieprzychylnych okrzyków, internetowych komentarzy czy krytyki ze strony mediów?
- Myślę, że każdy piłkarz podchodzi do tego indywidualnie. Jeden czyta komentarze w internecie, drugi w ogóle nie zagląda do prasy, a raczej każdy z nas ma świadomość tego, jak się zaprezentował i stara się sam przed sobą powiedzieć, co zrobił źle i co może poprawić na przyszłość. Do tego dobijanie się później doniesieniami medialnymi, czy internetową krytyką nie jest nikomu potrzebne. Zawodnik jeżeli jest zdolny samokrytyki, po przeczytaniu o sobie w prasie jaki to on jest najgorszy nie poczuje się od tego lepiej. Każdy podchodzi inaczej do negatywnych komentarzy. Jednego to potrafi dodatkowo zmotywować, drugiego to w ogóle nie interesuje, dlatego to każdego indywidualna rzecz.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA