Szmatuła: Wygrałem z nim psychologiczną grę
- Spojrzał w to miejsce, gdzie będzie uderzał. W momencie, gdy podszedłem do słupka i szeptałem sobie coś pod nosem zauważyłem, gdzie skierował wzrok. Myślę, że w tym momencie zyskałem nad nim przewagę - stwierdził ze stoickim spokojem bohater meczu z Jagiellonią Kuba Szmatuła.
Kuba ta końcówka meczu była niesamowita. Jagiellonia wyrównuje w 89. minucie, wy w doliczonym czasie gry odzyskujecie prowadzenie a za chwilę goście znów mają rzut karny.
- Taka jest piłka nożna i nie ma reguły. Mogło być różnie, mógł być remis, ale mamy trzy punkty. Można gdybać, ale mamy krótki czas odpoczynku, a we wtorek jedziemy już do Szczecina. Zostały dwa mecze i musimy zrobić wszystko, żeby się jak najlepiej przygotować do tego najbliższego, a później będziemy myśleć, co dalej.
Dwie jedenastki w jednym meczu. Dwukrotnie podchodzi Jesus Imaz, raz strzela w swój lewy róg. A przy drugim co myśli sobie bramkarz?
- W pewnym momencie wygrałem z nim tę grę psychologiczną, bo spojrzał w to miejsce, gdzie będzie uderzał. W momencie, gdy podszedłem do słupka i szeptałem sobie coś pod nosem zauważyłem, gdzie skierował wzrok. Myślę, że w tym momencie zyskałem nad nim przewagę. Podjąłem decyzję, zaryzykowałem i co tu więcej mówić... możemy się cieszyć.
Idealny powrót między słupki
- To była też ciężka dla mnie sytuacja, bo ostatni swój mecz grałem w tamtym roku i powtarzałem przy wielu okazjach, że służę pomocą młodszym kolegom i cały czas jestem gotowy. Nadarzyła się okazja w meczu z Jagiellonią i myślę, że wyszło nie najgorzej. Każdy chce grać, nawet ja mimo tych 38 lat, czuję się świetnie i chciałbym jeszcze.
Powtarzałeś często, że jesteś gotowy i czujesz się dobrze, ale to nie jest chyba tak do końca proste zadanie - wyjść i zagrać?
- Dużo można mówić, że jest w porządku oraz, że jest się w treningu i w każdym momencie można wejść, ale mimo wszystko czułem dreszczyk emocji po tak długiej przerwie. Też do końca nie wiedziałem jak to będzie wyglądało. Trening treningiem, ale jednak mecz o stawkę i ligowe punkty przeżywa się inaczej. Myślę, że z racji doświadczenia podszedłem do tego spokojnie i to też pozwoliło mi lepiej poradzić sobie z tą sytuacją.
Kibice już przed pierwszym gwizdkiem podczas rozgrzewki skandowali twoje imię i nazwisko. Dodało ci to otuchy? Jak się wtedy czułeś?
- To było kapitalne. Dawno nie grałem przed gliwicką publicznością. To jest super sprawa, kiedy wychodzisz i cały stadion skanduje twoje imię i nazwisko, więc to na pewno dało mi takiego pozytywnego kopa. Dali wyraz, że we mnie wierzą i gdzieś doceniają to, co do tej pory dla klubu udało się zrobić.
Ile w piłce nożnej znaczy doświadczenie? Mocno pokazał to właśnie mecz z Jagiellonią, gdzie ważną bramkę strzelił Tomasz Jodłowiec i później twoja postawa w bramce przy rzutach karnych.
- Ważne jest, żeby mieć w zespole doświadczonych zawodników, którzy w którymś momencie wezmą tę odpowiedzialność na siebie. W meczu z Jagiellonią padło akurat na Tomka i na mnie, ale ja unikam indywidualnych wyróżnień, bo to cały zespół zagrał dobre zawody. Przeważnie jest tak, że na tych kilku doświadczonych opiera się gra, i kiedy reszta dostroi się do poziomu i drużyna się scali, to może przynosić efekty. Tomek strzela takie bramki na treningach i w niedzielę co trafił to stadiony świata. Później udało się wybronić rzut karny. Jesteśmy zadowoleni.
Mówi się, że nie ma dobrze obronionych karnych, że są tylko źle strzelone. Moim zdaniem oba strzały Imaza były mocne i precyzyjne, a ten obroniony karny był chyba jeszcze lepiej wykonany niż pierwszy.
- Przy pierwszym karnym też byłem bliski obrony, bo gdzieś zbiłem tę piłkę na słupek, ale najwidoczniej była inaczej uderzona i kilku milimetrów zabrakło. Z kolei ten drugi, strzał był bardziej podniesiony i też z większym impetem poszedłem na tę piłkę. Cieszę się, że się to udało wybronić, bo dało nam to punkty. Imaz, jak śledziłem, do tej pory wszystkie te karne wykorzystywał. Strzelał w lewy i w prawy róg tak jak w spotkaniu z nami. Nawet jak bramkarz dobrze wybrał kierunek to i tak przy jego precyzji brakowało trochę do skutecznych interwencji. Tu akurat pomylił się na moją korzyść.
Jesteś w Piaście ponad 11 lat. Przypominasz sobie bardziej emocjonujące spotkanie?
- Było wiele emocji, ale nie da się ukryć, że meczu, w którym bronię rzut karny, a po nim sędzia kończy spotkanie, takiego jeszcze nie grałem.
Ten sezon jest jest lepszy od tego wicemistrzowskiego trzy lata temu?
- Myślę, że tak, gramy trochę lepiej. Tamten sezon również był pamiętny i bardzo dobry, a tutaj możemy zrobić jeszcze coś więcej.
Jakie teraz towarzyszy wam uczucie, kiedy wszystko tak naprawdę zależy od was? Legia zgubiła punkty w meczu z Pogonią, przez co losy mistrzostwa macie w swoich nogach.
- Podchodzimy do tego bardzo spokojnie, mamy chłodne głowy tak jak to było do tej pory. Chcemy to kontynuować w tych meczach, które zostały u to jest dla nas najważniejsze. Szatnia jest scementowana, wszyscy jadą na tym samym wózku i każdy trzyma za kciuki za pozostałych. Plusem jest nasza atmosfera i idzie. Oby to trwało jak najdłużej do samego końca.
Dopuszczacie do siebie taką myśl, że przy korzystnym wyniku w Białymstoku i jednoczesnym waszym zwycięstwie już w środę możecie zostać mistrzami Polski?
- Nie myślimy o tym. Nawet jeżeli ktoś ma to z tyłu głowy, ale my podchodzimy do tego w ten sposób, że mamy przed sobą bardzo ważny mecz w Szczecinie, który chcemy rozstrzygnąć na naszą korzyść, a później będziemy myśleć co dalej.
Jak może wyglądać Pogoń w tej konfrontacji? Szczecinianie nie liczą się już praktycznie w walce o puchary.
- Zarówno mecz z Pogonią jak i Lechem będą trudnymi spotkaniami. Nikt się nie położy tylko będzie walczyć. Będziemy mądrzejsi po upływie 90 minut w środę. Bardzo chcemy by ten wynik był korzystny.
Jak po takim występie może wyglądać rywalizacja o miejsce w bramce?
- Tak jak do tej pory. Mówię to za każdym razem, że trzymam kciuki za Franka Placha i kibicuje mu. Na nikogo się nie obrażam, przerabiałem to już wiele razy, w różnych sytuacjach się znajdowałem, kiedy byłem pierwszym bramkarzem, więc jest we mnie dużo pokory. Doświadczenie mnie tego nauczyło, że życie zawsze oddaje. Tym podejściem do zawodu i swoim zachowaniem osiągnąłem dużo, może nie wszystko, ale na tyle, że nie muszę nikomu niczego udowadniać. Swego czasu zostałem najlepszym bramkarzem ekstraklasy i otrzymałem złote buty redakcji Sportu, więc są to wyróżnienia, które jak by ktoś mi powiedział, że do mnie trafią, to pewnie bym nie uwierzył, że to może być możliwe. Ciężką pracą udało mi się dużo osiągnąć. Dlatego pokora i wiara we własne umiejętności pozwalają przenosić góry.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA