Smuda: Bramkarz musi być obdarzony zaufaniem

24
mar

- Gdy broni Frantisek Plach widać, że Kuba Szmatuła i Karol Szymański trzymają za niego kciuki, życzą mu jak najlepiej i cieszą się z jego dobrej postawy pomimo tego, że jego pomyłki zwiększałyby ich szansę na grę. Tego w ogóle się nie czuje, bo widać, że świetnie ze sobą współpracują - ocenia atmosferę Mateusz Smuda, trener bramkarzy w zespole Piasta Gliwice.

Jest pan pierwszym trenerem bramkarzy, z którym przeprowadzam wywiad, co również o czymś świadczy. Czy pana zdaniem to najmniej doceniana lub najmniej zauważana osoba w sztabie szkoleniowym? 

- Nie podchodzę do tego w ten sposób i na pewno nie myślę, żebym był niedoceniany. Wykonuję po prostu swoją pracę, za którą jestem odpowiedzialny i nie mam żadnego problemu z tym, że mniej się o tym pisze lub nie jestem na świeczniku. Każdy dobry mecz mojego podopiecznego jest dla mnie największą nagrodą. 


Pracuje pan w Piaście od 2014 roku, wielu pierwszych trenerów pan już przeżył, a jednak pan ciągle ma możliwość działać w Gliwicach, co także ma swoja wymowę. Ta pozycja jest bardzo stabilna i ma swoje znaczenie. Jak pan oceniłby tę sytuację? 
- Cieszę się, że kolejni trenerzy, którzy przychodzili do klubu zaufali mojej osobie i przyjęli mój sposób pracy. To dla mnie możliwość zdobywania ważnego doświadczenia podczas pracy z różnymi szkoleniowcami. Działka bramkarska ma pewnego rodzaju specyfikę i tych trenerów bramkarzy nie wymienia się tak często jak pozostałych. Może to wynikać z tego, że bramkarze mają bardziej określone zadania i pracę do wykonania, a także w bardziej indywidualny sposób dba się o ich formę czy dyspozycję. 


Czyli można tu dostrzec podobną zależność, jeśli chodzi o stabilną pozycję, bo bramkarze na boisku również są rzadziej zmieniani niż piłkarze z pola. Zmiany zachodzą jedynie w przypadku kontuzji, czerwonej kartki, znacznej obniżki formy sportowej pierwszego lub gwałtowny wzrost dyspozycji drugiego bramkarza... 
- Myślę, że tak jest, bo ta specyfika bramkarska w dużej mierze bazuje na zaufaniu. Bramkarz, który broni musi być obdarzony zaufaniem i nie może mieć nałożonej presji, że od tego jednego meczu zależy, czy będzie grał dalej. Z reguły, gdy bramkarz złapie formę i utrzymuje wysoką dyspozycję, to trudno jest próbować dokonać zmiany i starać się szukać czegoś jeszcze lepszego. Idealna sytuacja jest taka, gdy pierwszy bramkarz jest w dobrej dyspozycji i nie popełnia błędów. Ma to olbrzymi wpływ na grę całego zespołu. 


W Piaście od dłuższego czasu nie ma potrzeby na eksperymenty. Co pan czuje, kiedy widzi swojego podopiecznego w tak dobrej formie i kiedy po dobrych spotkaniach całego zespołu, wymienia się bramkarza jako bohatera, który mocno pomógł w odniesieniu korzystnego wyniku? 
- Wiadomo, że idealny mecz jest taki, który kończy się na zero z tyłu, a bramkarz miał mniej pracy. To świadczy o tym, że on sam i cały zespół wykonał zadanie, a gra była dobra. To jest niemożliwe, aby każdy mecz układał się w ten sposób, bo jest przecież przeciwnik. Kiedy rywal gra dobry mecz i stwarza dużo sytuacji, to bramkarz jest po to, żeby nie dopuszczać do straty goli, jednocześnie pokazując swoje umiejętności. Czasem jest tak, że bramkarz świetnie gra, a mecze są przegrane i niewiele daje ten wysiłek. Ostatnio mieliśmy bardzo dobre wyniki i Franek pomógł całej drużynie, ale trzeba też zaznaczyć, że obrońcy wspierali go w tych interwencjach. Poprzez to jak reagowali i współpracowali z nim, skutecznie utrudniali życie rywalowi przez co bramkarz ma później ułatwione zadanie. 


To działa zawsze w dwie strony. Kiedy rozmawiam z obrońcami po meczu o dobrej grze, ci chwalą Placha. Kiedy pytam Fero o mecz, ten docenia pracę obrońców i pozostałych kolegów. To tworzy atmosferę. 
- Dokładnie, ma to olbrzymie znaczenie. Powiem więcej - ci, którzy nie grają mają olbrzymie znaczenie dla funkcjonowania całego zespołu. Gdy broni Frantisek Plach widać, że Kuba Szmatuła i Karol Szymański trzymają za niego kciuki, życzą mu jak najlepiej i cieszą się z jego dobrej postawy pomimo tego, że jego pomyłki zwiększałyby ich szansę na grę. Tego w ogóle się nie czuje, bo widać, że świetnie ze sobą współpracują i myślę, że to pomaga Frankowi. Kiedy zajdzie potrzeba zmiany w bramce, to oni również będą czuli wsparcie swoich kolegów. Takie rzeczy również przekładają się na wyniki, co było widać w końcówce sezonu mistrzowskiego, kiedy po kontuzji Franka do bramki wszedł Kuba Szmatuła. 



Nie wiem jak wygląda sytuacja w innych klubach, ale w Piaście ta rywalizacja bramkarzy przynosi obustronne korzyści, zarówno dla grających jak i oczekujących. W tej grupie golkiperów możemy jeszcze wymienić Patryka Królczyka, który aktualnie jest wypożyczony. Jak udało się stworzyć taki model współpracy? 
- Nie możemy też zapominać o młodym Pawle Rabinie, który również jest wypożyczony. Myślę, że to przede wszystkim dobór odpowiednich ludzi i osobowości każdego z nich. Sposób pracy i sprawiedliwe traktowanie zawodników jest kluczem do tego, żeby wszyscy czuli się dobrze w aktualnie zajmowanych przez siebie miejscach. Wszystko jest uczciwie przedstawione, więc wtedy bramkarzom jest łatwiej rywalizować i ze zrozumieniem podchodzić do tematu - dlaczego broni kolega, a nie ja. 


Mógłbym poprosić o charakterystykę tych osobowości? Co sprawia, że w tej grupie ludzi nie ma popsutej krwi i nic nie burzy ułożonego porządku... 
- Nie chciałbym oceniać, bo musiałbym o nich mówić w samych superlatywach. Przede wszystkim są wspaniałymi facetami i sportowcami, którzy ciężko pracują, z dnia na dzień chcą być coraz lepsi i wiedzą po co przyszli do klubu. Duży szacunek należy się tym, którzy aktualnie nie mają możliwości grania, ale ciężką i mozolną pracą również przyczyniają się do dobrej gry Franka. Wywierają ciśnienie, solidnie podchodząc do treningów, mimo że tylko jeden z nich stanie w bramce. Należy się im szacunek za to jak profesjonalnie do tego podchodzą. 


Wrócę do meczu z Lechem i tej interwencji Frantiska, kiedy skleił piłkę na słupku. Ile powtórek tej sytuacji pan i sztab obejrzał? 
- Pierwsze wrażenie z ławki było najciekawsze, bo nie wiedzieliśmy jeszcze co VAR powie na ten temat. Po meczu jeszcze kilka razy oglądaliśmy powtórki, bo takie interwencje nie zdarzają się codziennie. Franek zaimponował tu dobrym ustawieniem, spokojem, refleksem i orientacją przestrzenną. Bardzo się cieszę, że właśnie tak to się skończyło, bo w jakimś sensie ta interwencja przejdzie do historii. 


A pochodzenie ma znaczenie? Frantisek Plach jest jednym z kilku Słowaków w polskiej lidze, którzy wszyscy prezentują się solidnie i są w stanie długo utrzymywać dobrą formę. Coś w tym jest? 
- Prawdą jest, że mamy w lidze wielu bramkarzy ze Słowacji, którzy dobrze się tutaj spisują. Myślę, że pomocny jest w tym ich charakter, podejście i mentalność, które jest bardzo zbliżone do Polaków, dzięki temu mogą się skutecznie i szybko zaaklimatyzować w naszym środowisku. 


Mając tylko możliwość zaobserwować Fero przy okazji wywiadów, widzę taki minimalizm wypowiedzi - często powtarzane uniwersalne zwroty o dobrym przygotowaniu, trudnym rywalu i chęci pokazania się z dobrej strony. Wydaje mi się, że więcej energii poświęca na pracę i koncentrację... 
- Każdy zawodnik ma inną osobowość i inny temperament. Dla trenerów najważniejsze jest to, co dzieje się w bramce. Jeśli Franek robiłby show poza boiskiem, a jego skuteczność nadal byłaby taka jak ostatnio, to też byłoby ok. Na co dzień Fero jest skromnym człowiekiem i prawdziwym profesjonalistą, stąd skupia się na tym, co pomaga mu dobrze bronić. 


To nastawienie skutkuje również tym, że przez cały okres gry w Piaście jego forma jest taka równa? W każdym sezonie jest wymieniany w gronie najlepszych bramkarzy, a raz został zwycięzca w plebiscycie na najlepszego bramkarza Ekstraklasy 
- Myślę, że coś w tym jest. Ogólnie tendencja na świecie jest taka, że dzisiejsi bramkarze są coraz bardziej pragmatyczni, a czasami wręcz flegmatyczni. Zachowują spokój, zimną krew i jest to zupełnie inna tendencja niż jeszcze kilkanaście lat temu, gdzie w bramce szaleli Olivier Kahn czy Peter Schmeichel. To były zupełnie inne temperamenty. 


Wracając do specyfiki trenera bramkarzy. Całość pracy z bramkarzami spoczywa na barkach jednej osoby czy to również jest praca zespołowa i ten model jest efektem podpowiedzi wszystkich ze sztabu? 
- Swoje doświadczenia zbierałem przez lata, gdy sam broniłem. Później współpracowałem z trenerem Jarosławem Salachną i bardzo długo pracowałem z młodzieżą w szkółce bramkarskiej. Na bazie tych i innych doświadczeń można było zbudować autorski program i wdrażać swoją wizję szkolenia, która oczywiście cały czas podlega ewaluacji. Dzisiaj trener musi na bieżąco śledzić to, co się dzieje na świecie, jakie są zachowania bramkarzy i w jaki sposób interweniują. Poza tym w Piaście nie jest tak, że trener bramkarzy pracuje indywidualnie z bramkarzami i tylko on za nich odpowiada. Każdy z członków sztabu ma na to ogromny wpływ. Zaczynając trenera Waldemara Fornalika i jego asystentów, a kończąc na sztabie medycznym i dietetyku. W tym wszystkim jest także moja cegiełka, ponieważ dbam o ich mentalność, doskonalenie wszystkich elementów techniczno-taktycznych w bramce. Nieocenioną rolę odgrywa też trener przygotowania fizycznego Tomasz Stranc, który buduje formę motoryczną zawodników, współpracując indywidualnie z każdym z nich. 


Skąd się wzięła deska, kto ją wymyślił i kiedy znalazła się ona w Piaście? 
- To jest prezent, jaki kilka lat temu otrzymałem od trenera Jarka Salachny. Jest ona dość popularna i często wykorzystywana podczas treningów bramkarskich. na świecie. Jeśli się nie mylę, to po pierwszy podobnej deski używał trener bramkarzy Juventusu. Myślę, że jest to dobry środek i bardzo pomocny przy szkoleniu bramkarzy. 


Poza obserwacją czy istnieją powszechne źródła, skąd można czerpać inspirację przy doborze metod treningowych? 
- Trzeba też zaznaczyć, że każdy bramkarz ma swoje specyficzne nawyki i indywidualny styl bronienia. Chociażby ich fizjonomia ma na to wpływ. Jeden ma 195 centymetrów wzrostu i jest szczupły, a drugi 185 i ma zupełnie inne cechy fizjonomiczne. Każdy z nich był szkolony od najmłodszych lat przez różnych trenerów i każdy z nich wyrobił swoje nawyki. Podczas codziennej pracy próbujemy wyeliminować słabsze punkty i staramy się podnosić umiejętności bramkarza oraz poprawić jego skuteczność. Dobór środków jest tak naprawdę dopasowywany indywidualnie. Oczywiście, jako grupa wykonujemy ćwiczenia razem, ale są też elementy, które przepracowujemy indywidualnie. Są one dedykowane konkretnemu bramkarzowi. Podczas pracy w grupie jeden z nich może być lepszy od drugiego w konkretnym ćwiczeniu, dlatego też mogą się wzajemnie wiele nauczyć. Inspiracji do treningów można oczywiście szukać w specjalistycznych opracowaniach lub Internecie. Teraz wszystko jest łatwiej dostępne niż jeszcze kilkanaście lat temu. Tylko od nas zależy, co chcemy wyciągnąć i wprowadzić do treningu, by osiągnąć określony cel. Nie dołożymy danego ćwiczenia tylko dlatego, że jest fajne. 


Chciałbym delikatnie zahaczyć o tę "fajność". Mając okazję obserwować pracę zespołu podczas zgrupowania, można było zauważyć dużo radości, czasem też luzu, co też wydaje się może mieć znaczenie. Nie tylko wojskowa musztra, ale też momenty zabawy... 
- Może to też bierze się z doświadczenia, jakie zebrałem podczas pracy z młodzieżą, gdzie dobra atmosfera ma duży wpływ na to, jak przebiega trening. Zawsze staram się, żeby zajęcia były atrakcyjne i prowadzone w dobrej atmosferze, gdzie wszyscy dobrze się czują. Kuba Szmatuła pracuje już ze mną siedem lat i gdybym przez cały czas powtarzał jeden schemat pracy, to pewnie robiłoby mu się od tego niedobrze. (śmiech) Dlatego staram się urozmaicać każdy trening. Trener też czuje przyjemność, kiedy widzi jak jakieś nowe ćwiczenie nakręca zawodników. To jest taka zwrotna informacja, że trening był dobry. 


Na zakończenie... taka praca trenera bramkarzy, pomimo braku poklasku, ale mając tak zgraną grupę odpowiednio dobranych ludzi jest czystą przyjemnością? 
- Oczywiście, że tak. Każda pochlebna recenzja o bramkarzach, z którymi pracuję jest dla mnie największą nagrodą i daje energię do dalszej pracy. 


Biuro Prasowe 
GKS Piast SA