Rymaniak: Nie będzie miejsca na sentymenty

23
paź

- Możliwe jest czuć sentyment, ale na boisku nie ma kolegów. Koronie bardzo dużo zawdzięczam. Teraz jestem zawodnikiem Piasta i nie ma miejsca na rozpamiętywanie przeszłości. Trzeba dać z siebie sto procent zdrowia i zaangażowania, żeby trzy punkty zostały w Gliwicach - przyznał Bartosz Rymaniak przed rywalizacją ze swoim byłym klubem, czyli Koroną Kielce.

Piłkarz czuje sentyment, kiedy występuje przeciwko swojej byłej drużynie?

- Pewien sentyment na pewno ma miejsce. Nie minęło zbyt dużo czasu odkąd opuściłem Kielce. Bacznie obserwuję postawę Korony, bo pomimo wielu zmian wciąż występuje tam kilku moich kolegów. Także członkowie sztabu, z którymi miałem okazję pracować nadal są w Kielcach i mam z nimi dobry kontakt. Taka jest natura człowieka, dlatego możliwe jest czuć sentyment, ale na boisku nie ma kolegów. Koronie bardzo dużo zawdzięczam. Teraz jestem zawodnikiem Piasta i nie ma miejsca na rozpamiętywanie przeszłości. Trzeba dać z siebie sto procent zdrowia i zaangażowania, żeby trzy punkty zostały w Gliwicach.

W Kielcach spędziłeś szmat czasu, a w barwach Korony rozegrałeś 117 meczów. Jakie wspomnienia towarzyszą tobie przed sobotnim spotkaniem?
- Bardzo miło wspominam trzy i pół roku spędzone w Kielcach. Same pozytywne rzeczy się wydarzyły. Omijały mnie kontuzje, zespół dobrze funkcjonował, a z Koroną osiągnęliśmy historyczne piąte miejsce w lidze, dlatego mam wyłącznie pozytywne skojarzenia z tego okresu. Żona i syn również byli tam szczęśliwi. Będzie to sympatyczna okazja spotkać się ze znajomymi po trzech miesiącach rozłąki. Będziemy mogli się zatrzymać na chwilę przed lub po meczu i porozmawiać. Na boisku nie będzie jednak mowy o sentymentach, bo jest robota do wykonania. Gramy o trzy punkty, mamy niezłą serię i chcemy ją kontynuować.

Pokusisz się o diagnozę, dlaczego w chwili obecnej Korona zamyka ligową tabelę?
- Nie jestem w środku, więc nie wiem jak wygląda sytuacja, ale z całą pewnością to dobry zespół. Jak co roku przed sezonem doszło do wielu zmian. Dotychczas zawsze udawało się to w Kielcach poukładać. Tym razem być może potrzeba więcej czasu na to, by złapać pozytywną serię. Jestem o nich spokojny, bo na pewno zaczną zdobywać punkty, ale myślę, że to się wydarzy dopiero po meczu z Piastem.

Wspomniałeś o pozytywnej serii Piasta. Utrzymanie jej w meczu z ostatnią drużyną wydaje się być formalnością. Tak jest naprawdę?
- Tak się może wydawać. Do nas też docierają głosy, że w przypadku, kiedy mistrz Polski gra z ostatnią drużyną, to powinno być łatwo. To będzie bardzo trudny mecz, bo Korona nie ma nic do stracenia i potrzebuje za wszelką cenę zacząć punktować. Wydaje mi się, że dla tego zespołu nawet jeden zdobyty punkt byłby potraktowany jako pozytywny impuls, ale nas interesuje tylko pełna pula. Musimy wyjść na sto procent skoncentrowani i - tak jak przystało na mistrza Polski - musimy wygrać to spotkanie.

Sytuacja Piasta jest bardzo dobra. Identyczny bilans Niebiesko-Czerwoni mieli przed rokiem 21 punktów i czwarte miejsce. Teraz z jeszcze lepszym dorobkiem bramkowym znajdują się na trzeciej pozycji. Trudno doszukać się powodu do niepokoju...
- Z wyjątkiem startu sezonu, gdzie faktycznie ten początek nie był wymarzony, ale później rozkręcaliśmy się z meczu na mecz. Od pierwszego spotkania powtarzaliśmy sobie, że drużyna znajduje się w przebudowie i potrzeba czasu, by mogły zadziałać pewne automatyzmy. Każdym treningiem poznajemy się coraz bardziej i widać tego efekty, ale to jeszcze nie jest koniec naszych możliwości. Bardzo pozytywnie działa na nas rywalizacja. Każdy stara się pokazać to, co ma najlepsze, a trener może mieć ból głowy przy doborze zawodników do pierwszego składu. Myślę, że tak to powinno wyglądać.

Oprócz wyników, które są dobre, to wciąż odczuwalny jest ten mistrzowski duch, który was umacnia i dodaje pewności siebie przy okazji kolejnych meczów?
- Kiedy po raz pierwszy przekroczyłem próg szatni w Gliwicach mówiłem, że czuć to mistrzostwo. Od każdego zawodnika biła pewność. Pamiętałem ich na przykład sprzed dwóch lat i oczywiście są to te same osoby, jednak ta pewność siebie, dzięki zwycięstwom, urosła. Także teraz po tych wygranych z Legią oraz Wisłą uwierzyliśmy i dodatkowo nabraliśmy przekonania, że idziemy w dobrym kierunku. Mimo, że w zespole pojawiło się kilka nowych twarzy, to nie można powiedzieć, że drużyna jest słabsza. Wprost przeciwnie, zawodnicy, którzy doszli pokazują się z dobrej strony.

Ta szerokość kadry może mieć znaczenie w kontekście rywalizacji na froncie ligowym oraz w Pucharze Polski. Czujecie się mocni, by skutecznie grać na obu polach?
- Myślę, że tak. Ostatnim razem w lidze grał jeden skład, a w pucharze grała w większości inna jedenastka. Wielu w zespole czeka na swoją szansę. Koncentrujemy się w pierwszej kolejności na tych dwóch spotkaniach - w Ekstraklasie z Koroną oraz w pucharze z Pogonią Siedlce. Poprzednio, kiedy graliśmy w Skierniewicach ta sztuka nam się udała, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Gramy z drużyną o dwa szczeble wyżej, ale mamy zawodników, których rywalizacja napędza i obojętnie na kogo trener nie postawi, bo to nie wpływa na poziom naszej gry.

Indywidualnie w tej rywalizacji czujesz się pewnie? Jesteś spokojny o miejsce w składzie czy wciąż czujesz oddechy Marcina Pietrowskiego czy wracającego do pełnej sprawności Martina Konczkowskiego?
- Każdym meczem i treningiem trzeba udowadniać trenerowi, że jest się na sto procent gotowym. Nie można być zbyt pewnym siebie, nie możesz dać powodów by w ciebie zwątpiono. Cieszę się, że dostałem zaufanie od trenera. Ze swojej strony staram się dawać z siebie wszystko, żeby zasłużyć na miejsce w pierwszym składzie.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA