Przygotowania do meczu: Mateusz Matras

24
lis

Spotkania zaczyna rozgrywać na dzień przed... ich rozpoczęciem, a z gatunków muzyki wybiera... tę radiową. Bezkonfliktowy, zdyscyplinowany i pozbawiony stresu - tak można opisać Mateusza Matrasa.

Pogaduchy? Nic na siłę!
- Mój dzień meczowy jest... nieciekawy. Nie robię nic specjalnego, nie mam żadnych nawyków. Zwyczajnie słucham się trenerów i wykonuję ich polecenia. No, może poza telefonem. Jeśli ktoś dzwoni na przykład z rana w dniu spotkania, to - jeśli oczywiście jest na to czas - staram się pozałatwiać wszystkie sprawy. Ale nic na siłę. Jak zbliża się godzina meczu, to odkładam komórkę daleko w kąt i ani nie myślę na nią spojrzeć. Jest pewna granica, której nie przekraczam jeśli chodzi o telefon. Zresztą, znajomi wiedzą, że na cztery godziny przed pojedynkiem mają w ogóle nie dzwonić.

Muzyka? Radiowa!
- Nie słucham specjalnie muzyki. Jasne, jak coś leci w radiu to kojarzę, albo wsłuchuję się w to, co akurat leci w szatni. Ale z odtwarzaczem nie biegam.

Stres? Nie kojarzę pojęcia...
- Jedyne co wiąże mnie z meczem przed jego rozpoczęciem to rozmyślanie o poszczególnych zawodnikach i ich ewentualnych zagraniach. Strach czy stres jakoś niespecjalnie mi towarzyszy, ale to dobrze. Wiem czego mam unikać na boisku i tylko to zaprząta mi głowę.

Myślenie o meczu dzień wcześniej
- Jak mecz jest w piątek, to w czwartek wieczorkiem - przeważnie już na przedmeczowym zgrupowaniu - zaczynam sobie analizować grę przeciwnika i rozpoczynam przygotowanie mentalne do pojedynku. Wiadomo - w kolejnym dniu z rana mamy spacer albo inną formę rozruchu, ale rozgrywanie spotkania trwa u mnie już od kilku godzin.

Biuro Prasowe
GKS "Piast" SA