Przygotowania do meczu: Mariusz Zganiacz
17
mar
Przygotowanie do meczu jest istotnym elementem dyspozycji zawodnika podczas zawodów. Jak ten aspekt wygląda u króla środka pola Piasta Gliwice - Mariusza Zganiacza?
Jedenaście godzin snu? Spokojnie...
- Kiedy wybije dwudziesta druga, to w przeddzień meczu już muszę leżeć w łóżku. W innym wypadku będę po prostu niewyspany, a tego mi najbardziej potrzeba. Budzik wtedy nastawiam na ósmą rano, żeby nie przedobrzyć. To jest dziesięć godzin. Ale zdarza się jedenaście i dwanaście godzin snu - wtedy też jest fajnie.
- Podstawą dobrego snu jest cisza. Strasznie mnie wkurza, kiedy zamykam oczy, a w tle słyszę odgłosy z telewizora. Kiedy coś mnie w nocy drażni, to wiem, że z rana będę niewyspany i wkurzony.
Przed meczem się... głoduje
- Jajecznica, dwie kromki - to mam serwowane na śniadanie w dzień meczu. Generalnie nie mogę przytyć. Problem tkwi w tym, że dieta "meczowa" niewiele różni się od codziennej. Więc po prostu chodzi się głodnym. No, może nie jest aż tak źle, ale faktycznie te porcje nie mogą być przesadzone, bo wtedy byłby problem z zachowaniem odpowiedniej wagi. Wszystko jest jednak kwestią przyzwyczajenia.
Energetyki? Niby nie można, ale wiadomo...
- W sumie to napojów energetycznych nie można nam pić, ale wiadomo, jak to czasem bywa. Coś tam się łyknie, choć przyznam, że sporadycznie. Ogólnie rzecz ujmując, nie jest to najzdrowsze, więc przy trzymaniu się ściśle diety, szkoda psuć organizm energetykiem. Na pewno spożywanie tych "bajerów" w dzień meczu jest zabronione.
Trema? Nie dla mnie
- Już mnie nie łapie żadne przedmeczowe przejęcie. Przeszło mi kilka lat temu. Z nikim nie rozmawiam, nie stresuję się. Wszystko weryfikuje boisko, więc nie ma co się pocić przed pierwszym gwizdkiem.
Najlepszym pobudzeniem jest sen
- Przed meczem w hotelu... robię sobie drzemkę. Wtedy czuję się taki rześki, a to jest w porządku. Raczej nie "grzeję" się wcześniej, niż jest to nakazane. Najlepszym pobudzeniem dla mnie jest chwilka relaksu.
- Inaczej ma to się na rozgrzewce przed spotkaniem. Wtedy lubię, jak mnie przytka. Później kilka głębokich wdechów i można jechać.
Bez prowokacji - rywalom się podaje rękę
- Nie patrzę nigdy prowokująco w oczy rywali, bo to nic nie daje. Raczej z każdym staram się być przyjacielem, bo wtedy jest przyjemniejsza gra. Zresztą, ja być kogoś "jechał" wzrokiem, a ten by mnie jechał na boisku - głupio. Wolę udowodnić piłkarsko, że jestem lepszy.
Nie piję, nie palę - to niesportowe
- Nigdy nie lubiłem pić alkoholu. Nam ogólnie nie wolno spożywać napojów wyskokowych, ale są zawodnicy, którzy lubią w odpowiednim ku temu momencie się napić. Ja do nich nie należę.
Dzień przed mecze? Nie ma problemu. A nawet to mi pomaga
- Seks przed meczem jest dla mnie jak najbardziej wskazany. Nawet na chwilę przed samym bojem - w tym samym dniu - lubię pójść do łóżka. Wtedy mam takie lekkie nogi, co pomaga mi w grze. A stres - przy tym wariancie to w ogóle abstrakcja...
Jedenaście godzin snu? Spokojnie...
- Kiedy wybije dwudziesta druga, to w przeddzień meczu już muszę leżeć w łóżku. W innym wypadku będę po prostu niewyspany, a tego mi najbardziej potrzeba. Budzik wtedy nastawiam na ósmą rano, żeby nie przedobrzyć. To jest dziesięć godzin. Ale zdarza się jedenaście i dwanaście godzin snu - wtedy też jest fajnie.
- Podstawą dobrego snu jest cisza. Strasznie mnie wkurza, kiedy zamykam oczy, a w tle słyszę odgłosy z telewizora. Kiedy coś mnie w nocy drażni, to wiem, że z rana będę niewyspany i wkurzony.
Przed meczem się... głoduje
- Jajecznica, dwie kromki - to mam serwowane na śniadanie w dzień meczu. Generalnie nie mogę przytyć. Problem tkwi w tym, że dieta "meczowa" niewiele różni się od codziennej. Więc po prostu chodzi się głodnym. No, może nie jest aż tak źle, ale faktycznie te porcje nie mogą być przesadzone, bo wtedy byłby problem z zachowaniem odpowiedniej wagi. Wszystko jest jednak kwestią przyzwyczajenia.
Energetyki? Niby nie można, ale wiadomo...
- W sumie to napojów energetycznych nie można nam pić, ale wiadomo, jak to czasem bywa. Coś tam się łyknie, choć przyznam, że sporadycznie. Ogólnie rzecz ujmując, nie jest to najzdrowsze, więc przy trzymaniu się ściśle diety, szkoda psuć organizm energetykiem. Na pewno spożywanie tych "bajerów" w dzień meczu jest zabronione.
Trema? Nie dla mnie
- Już mnie nie łapie żadne przedmeczowe przejęcie. Przeszło mi kilka lat temu. Z nikim nie rozmawiam, nie stresuję się. Wszystko weryfikuje boisko, więc nie ma co się pocić przed pierwszym gwizdkiem.
Najlepszym pobudzeniem jest sen
- Przed meczem w hotelu... robię sobie drzemkę. Wtedy czuję się taki rześki, a to jest w porządku. Raczej nie "grzeję" się wcześniej, niż jest to nakazane. Najlepszym pobudzeniem dla mnie jest chwilka relaksu.
- Inaczej ma to się na rozgrzewce przed spotkaniem. Wtedy lubię, jak mnie przytka. Później kilka głębokich wdechów i można jechać.
Bez prowokacji - rywalom się podaje rękę
- Nie patrzę nigdy prowokująco w oczy rywali, bo to nic nie daje. Raczej z każdym staram się być przyjacielem, bo wtedy jest przyjemniejsza gra. Zresztą, ja być kogoś "jechał" wzrokiem, a ten by mnie jechał na boisku - głupio. Wolę udowodnić piłkarsko, że jestem lepszy.
Nie piję, nie palę - to niesportowe
- Nigdy nie lubiłem pić alkoholu. Nam ogólnie nie wolno spożywać napojów wyskokowych, ale są zawodnicy, którzy lubią w odpowiednim ku temu momencie się napić. Ja do nich nie należę.
Dzień przed mecze? Nie ma problemu. A nawet to mi pomaga
- Seks przed meczem jest dla mnie jak najbardziej wskazany. Nawet na chwilę przed samym bojem - w tym samym dniu - lubię pójść do łóżka. Wtedy mam takie lekkie nogi, co pomaga mi w grze. A stres - przy tym wariancie to w ogóle abstrakcja...
DawJen