Przygotowania do meczu: Damian Zbozień

29
mar
Przygotowanie do meczu jest istotnym elementem dyspozycji zawodnika podczas zawodów. Jak ten aspekt wygląda u rewelacyjnego gliwickiego defensora - Damiana Zbozienia?

Jeść, spać i trenować
- Dla mnie przygotowanie do meczu zaczyna się... po rozegranym spotkaniu. Jeden bój się kończy, drugi zaczyna. Moja piramida dobrej formy składa się ze snu, jedzenia i spokojnego treningu. Sumienne wykonywanie poleceń przynosi efekty.

Hamburgery?! Tam nie ma brązowego ryżu!
- O fast-foodach nie ma w ogóle mowy. Grzesiu Zydek (klubowy dietetyk - przyp. DJ) tak nam "zaorał" mózgi zdrową żywnością, że aż strach cokolwiek zjeść na mieście. Kolejną kwestią jest to, że nigdy nie przepadałem za hamburgerami czy innymi kebabami. Z kolei ryż! Mmm, brązowy albo paraboliczny! To jest to, co Piastunki lubią najbardziej! Makaron ciemny i bez zbędnych kalorii - to "grzesiowa" dieta. Jeśli ktoś przetrwa pierwsze tygodnie przy takim menu, to potem aż szkoda czymś sobie to popsuć. Kiedy odżywam się w ten sposób, organizm lepiej pracuje, a sylwetka zdaje się być jeszcze lepsza, elastyczniejsza, ładniej wyrzeźbiona.

Oo, słodycze - żelki, żelki, żelki
- Co innego czekoladka! Słodycze lubię, a raz w tygodniu - zaraz po meczu - mamy przyzwolenie na zjedzenie czegoś słodkiego. Sześć dni ostrej diety, a siódmego dnia czeka na mnie miska żelków. Z nadmierną tkanką tłuszczową nie mam problemu, więc mogę sobie raz na jakiś czas na takie rarytasy pozwolić, bo nie ukrywam, że do nich mam słabość.

Apteki nie wykupuję, ale...
- Zawsze starałem się wspierać "dodatkami", ale odkąd jestem w Piaście - jem sporo różnych suplementów diety. Troszkę się tych tabletek łyka. Ale nie siedzi mi w głowie, że jeśli czegoś nie zjem, zagram słabiej. Gra przez dziewięćdziesiąt minut wymaga jednak wielu sił. Generalnie jednak trzeba się dobrze nawodnić.

Wielu nie wytrzymuje mojego tempa. W tym ja sam...
- Mogę zajechać kondycyjnie wielu zawodników... i sam siebie. Biegania na boku obrony jest strasznie dużo i czasem naprawdę nie sposób wyrobić. Wracam do domu i padam na twarz. Jestem wtedy potwornie wykończony. Ale nie przygotowuję się kondycyjnie specjalnie do takiego biegania. To wynikło chyba z tego, że jeszcze jako chłopiec, wygrywałem wszystkie zawody biegowe, jakie były. Kiedyś nawet zrobiłem rekord Polski na 1000 metrów. Dużo biegam w okresie przygotowawczym, to mnie dobrze napędza. Ale wydaje mi się, że to dieta zapewnia moim mięśniom taką wytrzymałość. Przed każdym spotkaniem jem sporo produktów zawierających węglowodany i to przynosi efekt.

Przed meczem, jak przed sprawdzianem
- Przed meczami pobudzam się na treningu - zwyczajnie. Nie udziwniam sobie tego czasu. Zdecydowanie najlepiej do spotkania przygotowuje mnie... myślenie o nim. Zawsze rozważam sobie w głowie wiele wariantów, co i jak powinno się zrobić. przypominam sobie jakieś niepowodzenia z poprzednich meczów, żeby ich nie powielać. Taka powtórka, jak przed sprawdzianem w szkole.

Jak się denerwuję, jest super!
- Często łapią mnie nerwy przed ligowym starciem. Najczęściej taki dreszcz emocji pojawia się wieczorem, w przeddzień meczu. To jest fajne uczucie, bo wiem, że jestem skoncentrowany na sto procent. Wtedy dobrze robi mi muzyka. Zakładam słuchawki i odpływam. Jest jedna zasada - nie mogą to być jakieś "smęty". Jeśli coś w uszach gra, to jest to żywa nuta!

DawJen