Poznajemy nowych: Kamil Vacek

17
lip

Kamil Vacek - były piłkarz m.in. Chievo Werony i Sparty Praga - dołączył do Piasta Gliwice kilka tygodni temu. Jak wygląda życie nowego zawodnika Niebiesko-czerwonych? Co robi w wolnych chwilach? Jak wygląda skrawek jego prywatności?

Kamil Vacek prywatnie?

- Uwielbiam być w ruchu. Tenis, jazda na rowerze, gra w piłkę nożną ze znajomymi czy cokolwiek innego. Nienawidzę bezczynnie siedzieć...

Czyli dla Ciebie futbol to nie tylko pełne stadiony, profesjonalni zawodnicy i duże pieniądze?
- Oczywiście, że nie! Dorastałem w małej wiosce w Czechach i tam całymi dniami graliśmy z kolegami w piłkę. Więc jeśli robiłem to przez lata, to dlaczego teraz nagle miałbym się zmienić? Przecież wtedy rozgrywaliśmy najlepsze mecze!

Tam pewnie możesz się "wyżyć" freestylowo...
- Nie lubię popisów z piłką. Ja preferują prostą, ale dokładną grę. Obecna piłka jest za szybka, żeby skupiać się na wyszukanych zwodach. Jasne, jeżeli masz wystarczająco dobre umiejętności, to zrobić sztuczkę czy dwie jest bardzo efektowne, ale nie zawsze efektywne. A ja stawiam na finalizację akcji, a nie popisowość. Efektowne dla kibiców zagrania zostawiam innym.

W porządku. Ale załóżmy, że nie możesz uprawiać akurat żadnego sportu. Co wtedy?
- Kiedy już faktycznie nie mogę się z jakiegoś powodu ruszać... Nie, nie ma takich momentów! Naprawdę nie mogę wysiedzieć w jednym miejscu. Jak mam chwilkę wolnego to zabieram rodzinę na zwiedzanie. Czechy, Polska, Słowacja i wszystkie przygraniczne kraje. Naprawdę dużo podróżuję. W domu zwyczajnie smutnieję...

A co z nauką?
To może wydawać się dziwne, ale kiedy wszedłem w profesjonalny świat piłki w Sparcie Praga, dużo czasu poświęcałem nauce i książkom. Kiedy mam akurat chwile, lubię porozwiązywać kilka testów z ekonomii żeby nie wypaść z rytmu. Powiem więcej - studiowałem w tym kierunku. A jeśli tych przedmiotów - jak matematyka czy statystyka - nie odświeżamy, to umiejętności i wiedza zanikają. Ja nie chcę do tego dopuścić. Prócz samej piłki inne kwestie też są ważne.

Rodzice musieli być z Ciebie dumni.
- Byli! To dwójka najwspanialszych ludzi! Wspierali mnie na każdym roku. Dowozili mnie z mojej wioski wszędzie, gdzie potrzebowałem. A jak miałem jedenaście lat, opłacili mi akademik, żebym mógł kształcić się przede wszystkim w sportowym kierunku. To kosztowało ich bardzo dużo... Ale mi pomogli. Byli dla mnie zawsze kiedy tego potrzebowałem. Przecież nietrudno sobie wyobrazić sytuację, kiedy jedenastoletnie dziecko nagle zostało samo...

Szybko musiałeś się usamodzielnić
- Tak. Szczególnie kiedy w wieku osiemnastu lat wyjechałem sam do Niemiec. Wtedy Arminia Bielefeld zgłosiła się po mnie, a ja musiałem z tego skorzystać. Ale wiedziałem też, że wiąże się to z poważną rozłąką z rodziną...

Nie bałeś się takiego kroku?
- Kiedy jesteś młody to nie myślisz o konsekwencjach. Wtedy to był impuls. Akcja-reakcja. Oferta przyszła, to należało ją w sekundę zaakceptować, spakować się i wyjechać. Przecież to Arminia! Niemcy! Kariera! Wtedy nie analizowałem niczego.

I opłaciło się?
- Tak jakby. To znaczy przepracowałem okres przygotowawczy. Chwalono mnie na każdym kroku. Dostałem powołanie do rozgrywek europejskich dla dziewiętnastolatków. To naprawdę było coś ważnego. Czułem, że zaraz mogłem wskoczyć do pierwszej drużyny. Aż złamałem nogę. Zaraz po rozpoczęciu sezonu... To był prawdziwy cios. Zdecydowanie wtedy przeżywałem najtrudniejszy okres w karierze. Powrót do piłki możliwy był już tylko w Sparcie.

Ale...
- Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W Sparcie zdobyliśmy wszystko, co w Czechach było do zgarnięcia. Zaprezentowaliśmy się też dobrze w europejskich pucharach, a ja poszedłem do Chievo Werony.

Okej. Zostawmy kwestię samego sportu. Dziewczyny, imprezy i mocne wrażenia. Korzystasz z piłkarskiego życia na całego?
- Nie. Z prostego powodu - to nie ja. Szybie samochody? Fajne, ale niebezpieczne. Imprezy? Super, ale tylko w gronie najbliższych przyjaciół. Dziewczyny? Tak! Jedna! Ukochana! Od trzynastu lat!

Mało piłkarskie...
- Zgadza się. Ale ja nie lubię innego świata. Mam swój, w którym czuję się dobrze. Obecną żonę poznałem mając piętnaście lat. I ani przez chwilę nie myślałem o innej. Jak to się nazywa? Prawdziwa miłość? Miłość od pierwszego wejrzenia? Ok, biorę to! Zresztą, sam widzisz. Ja bym nie pasował do szybkiego świata innych chłopaków. Nie mówię, że jest on zły. Oj, nie! To po prostu coś innego. Nie dla mnie.

Jesteś szczęśliwy, co?
- Bardzo! Mam grupę przyjaciół, którym mogę bezgranicznie ufać. Mam wspaniałą żonę, spokojne życie. Zarabiam na nie graniem w piłkę. Ponadto wiele innych pasji. Nie nudzę się nigdy. Inna sprawa, że ten styl życia pomaga mi w zawodzie. W zdrowym ciele zdrowy duch! Jest tak, prawda?

Ale spokoju - mimo wszystko - za wiele nie masz. Ołomuniec, Praga, Bielefeld, Praga, Werona, Praga, Boleslav, Gliwice - non stop w podróży.
- Faktycznie, jest tak. Ale to akurat część sportowego życia. Warunek bycia piłkarzem. Chcesz grać? Musisz być przygotowany na zmianę miejsca. Ale tutaj znów fura szczęścia! Przecież Praga, Bielefeld, Werona czy Gliwice to fajne miasta! Więc nie trafiłem źle!

A nie chciałeś nigdy jakiegoś naprawdę dużego miasta? Dajmy na to - Rio de Janeiro.
- Chciałbym tam polecieć, ale żyć? Sam nie wiem. Musiałbym się chyba nauczyć tańczyć...

Jesteś noga pod tym względem?
- Niestety... Co gorsze moja żona uczy tańca i zawsze mi powtarza, że jestem beznadziejnym przypadkiem. Po prostu nic się nie da zrobić. Tu źle obrócę, tu nadepnę, tu nie zdążę... I tak wiecznie. W ogóle skończmy ten temat!

Na wesele musiałeś się chyba czegokolwiek nauczyć, prawda?
- No tak. I to też zrobiłem. Jeden taniec, kilka kroków - to opanowałem. I muszę się pochwalić, że wyszło nawet nieźle. Ale nie była to łatwa sztuka.

Dobra, tańczyć nie potrafisz. A - dajmy na to - gotowanie. Jak Ci idzie?
- Może Master Chefem nie jestem, ale uwielbiam grillować i wychodzi mi to całkiem nieźle. Potrafię zrobić naprawdę dobre mięso! O, to tak!

A jak grill - i przy okazji Czech - to też piwko?
- Tak! Jestem Czechem! Ale mam coś takiego, że nie potrafię pić go dużo. Jedno piwo - maks. Mimo to zawsze muszę je odpowiednio dobrać. Znam się na piwach i lubię wziąć takie, które akurat będzie pasować pod daną potrawę.

Najlepsze?
- Pilsner! Zdecydowanie najlepszy! Ale teraz w Czechach panuje moda na małe niezależne browary i z nich wywodzą się naprawdę dobre gatunki piwa.

W Polsce nie ma jednak tyle czasu na grillowanie.
- Faktycznie, nie mam teraz zbyt wielu okazji do relaksu. Cały czas zajmuje mi piłka. Tylko pytanie czy to źle? Bo mi taki układ odpowiada.

W gliwickim życiu pomagają Ci koledzy z szatni?
- Tak. Ostatnio powiedzieli mi, że w trzeciej kolejce gramy derby. Jeśli się nie mylę z Górnikiem Zabrze.

Zgadza się. Znasz smak derbów?
- W Czechach też miałem swój derbowy mecz - Slavii Praga ze Spartą. Więc ten klimat znam bardzo dobrze. Niezależnie od stylu trzeba Górnika pokonać! Od tego zależy nastrój na najbliższe pół roku!


Biuro Prasowe
GKS Piast S.A.