Podgórski: Moja historia piłki
W listopadzie minionego roku ukazało się pierwsze wydanie magazynu Tylko Piast. Klubowe medium trafia w ręce Sponsorów i Partnerów Klubu oraz jest dostarczane do gliwickich firm. Znajdziecie w nim Państwo ekskluzywne wywiady z ludźmi ze świata sportu i biznesu. Dziś mamy przyjemność zaprosić do lektury obszernej rozmowy z kapitanem Piasta Gliwice.
Tomasz Podgórski jest żywym przykładem na to, że dzięki niezwykłemu uporowi i ciężkiej pracy można z powodzeniem realizować swoją pasję. Pomocnik Piasta Gliwice – nim trafił do I zespołu - pokonał wszystkie szczeble zespołów juniorskich i dziś dumnie reprezentuje barwy swojego klubu z kapitańską opaską na ramieniu.
Pamiętasz swoje piłkarskie początki?
To było bardzo dawno temu. Dzisiaj jest inaczej - w tamtych czasach każdy młody chłopak chciał grać. Teraz jest więcej pokus w postaci komputerów, konsol i innych zajęć. Gdy zaczynałem, często spotykaliśmy się na podwórku, a boisko szkolne było miejscem, gdzie szliśmy po lekcjach. Spędzaliśmy na nim czas do późnego wieczora. Za piłką biegałem już w wieku 5-6 lat.
Były jakieś inne dyscypliny?
W podstawówce nauczyciele kładli nacisk na różne sporty. Graliśmy w koszykówkę, siatkówkę, uprawiałem lekkoatletykę, biegając na krótkich i długich dystansach. Nie byłem wybitną jednostką we wszystkich dziedzinach, ale dzięki nim mogłem rozwijać się wszechstronnie. Moje warunki fizyczne od dziecięcych lat nie są jakieś imponujące. Różnorodność uprawianych sportów w dzieciństwie była wskazana, dzięki temu później było łatwiej rozwijać się w piłce nożnej.
Nie największy i nie najsilniejszy, a jednak lepszy od pozostałych?
Na tle innych najlepiej wypadałem pod względem szybkości. Fizycznie nigdy nie należałem do najlepszych, bo nie byłem wysoki, ale za to zawsze moimi atutami były sprawność i gibkość. Mając świadomość swoich słabych i mocnych stron ciągle szlifowałem formę pod każdym względem.
Wzorowałeś się na kimś?
Kiedyś nie było tylu transmisji meczów. Telewizja publiczna pokazywała mistrzostwa i to właśnie one zapadły mi w pamięć. Pierwsze, które pamiętam odbyły się w 1994 roku w USA. Puchar wywalczyła Brazylia. Później pamiętam Mistrzostwa Europy z 1996 roku w Anglii. Zbierałem naklejki z zawodnikami i miałem kilku idoli europejskiej piłki. Ekscytowałem się zarówno akcjami jak i bramkami zawodników, którzy byli na topie.
Pierwszy trening to twoja decyzja?
Do grania w piłkę nikt nie musiał mnie namawiać. Zaprzątała ona każdą wolną chwilę. Rodzice raczej starali się przekonać mnie do tego, żebym nie zaniedbywał nauki, chociaż z nią nie miałem nigdy problemów. Na pierwsze zajęcia poszliśmy kilkunastoosobową grupą. Po pierwszym treningu wykruszyła się pierwsza część, po kolejnych następni, aż finalnie z zostało tylko kilku. Dla mnie boisko ma magnes – na murawie wraz z drużyną kreujesz rzeczywistość. Obozy, nawiązywanie przyjaźni, wspólne spędzanie czasu i podróżowanie to życie, do którego piłka otwiera drogę.
Teraz chyba jest inaczej niż jak Ty zaczynałeś?
Wiele rzeczy było niezorganizowanych - klub był po reaktywacji, a boiska i sprzęt pozostawiały wiele do życzenia. Teraz jest o wiele lepiej, ponadto bardzo ważna jest również postać trenera. Ja trafiłem na takiego człowieka, który prowadził mnie od samego początku przez wszystkie szczeble i on zaraził mnie pasją i dyscypliną. Pracuje w Piaście do dzisiaj i często rozmawiamy. Inne zajęcia stanowią konkurencję dla futbolu, ale myślę, że jeżeli ktoś pokocha piłkę, to nic nie jest w stanie go od niej oderwać.
Nie patrzyliśmy na słabą infrastrukturę i braki sprzętowe jak na problem, bo nie znaliśmy niczego innego. Przychodziliśmy na treningi, każdy miał swoje stroje, swoje piłki. Trener dawał nam tylko narzutki i trenowaliśmy w różnych miejscach. Boiska były kiepskie, ale nigdy nie mieliśmy problemu, żeby dotrzeć na stadion. Jeżeli zajęcia były zaraz po lekcjach to brałem torbę ze sprzętem do szkoły. Warunki nam nie przeszkadzały.
Różnicę zobaczyliśmy dopiero, kiedy po raz pierwszy pojechaliśmy na turniej do Niemiec. Wówczas mogliśmy doświadczyć, jak wyglądają normalne obiekty, nawet mniej znanego niemieckiego zespołu. Graliśmy z młodzieżą ze Stuttgartu i Monachium - sportowo i sprzętowo prezentowali się świetnie. Było to dla nas bardzo duże zaskoczenie i przeskok. Widzieliśmy te ogromne różnice, ale nie narzekaliśmy - to była nasza pasja.
Dzisiaj jest nam bliżej?
Dysponujemy lepszą bazą szkoleniową. Czasami zaglądam na boisko przy ul. Sikornik i widzę w jakich warunkach i strojach trenują dzieciaki - oni jeszcze nie wiedzą, czy będą piłkarzami. Warunki poprawiają się i możliwe, że piłka będzie ich pasją. Pamiętajmy, że jakość boisk i piłek ma bardzo duży wpływ na rozwój najmłodszych, szczególnie pod aspektem technicznym.
W Piaście jesteś od najmłodszych lat. Można powiedzieć, że wraz z awansami klubu i Ty awansowałeś. Da się porównać Ekstraklasę do niższych lig?
Jest spora różnica i to nie tylko piłkarska, ale również organizacyjna. Ekstraklasa odskoczyła pierwszej lidze na dość sporą odległość, a wynika to też ze wzrostu wartości marketingowej i medialnej. W ostatnich latach podniosły się możliwości finansowe topowych klubów w Polsce i ciężko się do tego zbliżyć. W pierwszym zespole debiutowałem na poziomie obecnej I ligi, później z Piastem dwukrotnie wywalczyłem awans. Przez ten cały czas nastąpiło bardzo dużo zmian w klubie i całej piłkarskiej Polsce. Sporo pomogła organizacja Euro 2012, która była takim pozytywnym bodźcem. Teraz mamy sporo stadionów, które są szansą, żeby w przyszłości w Polsce była wielka piłka.
Co zatem musimy rozwijać?
Musimy działać wielopłaszczyznowo. Oczywistym jest, że należy patrzeć przez pryzmat piłkarski, ale to nie jedyna ścieżka, której musimy się trzymać. Jeżeli chcemy porównywać się do bardzo dobrych lig, musimy robić dwa kroki do przodu i nie zapominać, że najlepsi też ciągle się rozwijają. Każdy pojedynczy pracownik klubu, który żyje klubem musi się rozwijać i myśleć pozytywnie. Wszyscy muszą chcieć, by sport i jego otoczka była odbierana w sposób pozytywny. Tylko wspólną pracą osiągniemy sukces.
Piłkarz to imprezowicz?
W Polsce funkcjonuje mylny wizerunek piłkarza. Zdarzają się jednostki, które idą pod prąd, ale to raczej wyjątki, o których jest głośno. Tak naprawdę ciągłe jesteśmy w pracy - zgrupowania, wyjazdy i treningi non stop się przeplatają. Trening to nie dwie godziny luźnej gry w „dziadka”. Na zajęcia musimy przyjść przygotowani, a ćwiczenia prowadzone są w sposób profesjonalny. Dobrą formą i dyspozycją zarabiamy na siebie i rodziny. Mamy świadomość, że nasza kariera nie trwa wieki, dlatego musimy wskoczyć na pewien poziom i starać się jak najdłużej na nim utrzymać. Czasy imprezowania i zaniedbywania formy już dawno za nami. Jeżeli nie jesteś przygotowany, nie przespałeś dobrze nocy przed treningiem, to po prostu cię nie ma. Duże tempo i mocna konkurencja powodują, że nie ma miejsca na nieprzygotowanie się przed treningiem. W Piaście dbamy o każdy szczegół aspektu fizycznego i mentalnego. Nikt nie chce zaniedbać spraw na które ma bezpośredni wpływ – sen, suplementacja, przygotowanie przed meczem, nowinki taktyczne, czy rozmowa z trenerem. Każdy wie po co tutaj jest - chce się rozwijać i prowadzić klub do przodu. Ponadto klub w ostatnim czasie rozwija się coraz mocniej. Bardzo ważną częścią naszej pracy są akcje marketingowe, których jeszcze parę lat wcześniej nie było. To naturalna kolej rzeczy, jeżeli chcemy zbliżać się do zachodu. Dobre jest to, że dla młodych chłopaków będzie to „chleb powszedni”. Oni w przyszłości idąc gdzieś, będą wiedzieli jak się zachować i co powiedzieć. Musimy promować klub i jego wizerunek. Są to zajęcia które ściśle wiążą się z naszym zawodem. Powinniśmy promować klub i na boisku i poza nim.
Żona nie zarzuca Ci że Piast to bardziej Twoja rodzina?
Poznałem się z nią w liceum, czyli w czasie kiedy piłka była moją częścią. Jest osobą, która mi kibicuje i wspiera mnie w każdym momencie. To, że tak daleko doszedłem to również jej zasługa. Jest ze mną praktycznie na każdym meczu. Jeszcze długo po meczu przeżywa to, co się działo na boisku. Nigdy nie narzekała, a tak naprawdę Piast jest moim drugim domem, ponieważ mnóstwo czasu przebywam na stadionie. Otaczają mnie ludzie z Piasta, a ona odnajduje się w tym świetnie.
A jak to jest z przyjaźniami w szatni?
Do każdego mogę zadzwonić. Jeżeli chodzi o sztab to zawsze służy pomocą, podobnie jest z kolegami z drużyny. Oczywiście jest to inny rodzaj pomocy. Do sztabu szkoleniowego ma się respekt i szacunek odgórny, a z piłkarzami jest się na tzw. stopie boiskowej. W drużynie, przyjaźń z różnymi osobami jest identyczna jak w codziennym życiu. Na pewno możemy na siebie wzajemnie liczyć. Długo znam się z Wojtkiem Kędziorom, Łukaszem Krzyckim i Adrianem Klepczyńskim. Wspólnie gramy już naprawdę szmat czasu. Prywatnie znają się też nasz żony. Zawsze możemy na siebie liczyć.
W swojej karierze miałeś jakieś momenty zwątpienia?
W przeciągu kilkunastu lat grania w piłkę nie zawsze trafiałem na momenty, kiedy na mnie stawiano. W Piaście były chwile, że grałem sporadycznie, albo tylko w rezerwach. Najlepszym sposobem na to jest niezałamywanie się i ciągła praca nad tym, żeby było lepiej. Nie można się obrażać, zamykać w sobie - właśnie wtedy należy ciężko pracować. Wiadomo, że jeżeli jesteśmy w klubie to musimy korzystać ze wszystkich aspektów i patrzeć z optymizmem w przyszłość. To moja życiowa pasja – nie wyobrażam sobie wstać rano i nie iść na trening. Oczywiście po przegranych meczach przychodzą momenty, że chciałbym się odciąć od świata, ale już kolejnego dnia nie potrafię żyć bez piłki. Staram się myśleć jak najbardziej pozytywnie i skupiać w 100% na treningach i swojej formie. Doceniam to, że dzisiaj mamy dużo lepsze warunki niż kiedyś. Dzisiaj moja praca to czysta przyjemność.
Opuścisz kiedyś Piasta?
Nie myślę o tej chwili, ale wiadomo nie jestem też dwudziestolatkiem. Mam nadzieję, że mój czas w drużynie skończy się jak najpóźniej. Chyba nie ma większych marzeń dla wychowanka niż grać ze swoim zespołem w najwyższej klasie rozgrywkowej. Teraz cieszę się tym, że tutaj jestem i chcę dać temu klubowi najlepsze co potrafię. Po zakończeniu kariery chciałbym pracować nad wykształceniem, by w przyszłości trenować młodzież. Poczyniłem pierwsze kroki jakimi są pierwsze kursy. Jestem świadom, że kolejne etapy są trudniejsze, ale nie pozostaje nic innego jak wyznaczać sobie cele i podążać tą drogą.