Podgórski: Miło jest wrócić wspomnieniami

03
maj

Mroźne grudniowe spotkanie, zwycięstwo na zakończenie rundy jesiennej, a także debiut wychowanka. To wszystko wydarzyło się podczas starcia z GKS-em Bełchatów i właśnie to wydarzenie wspominamy w ramach cyklu #byłtakimecz. Naszym przewodnikiem wspominkowej wycieczki będzie Tomasz Podgórski, który w konfrontacji z Brunatnymi zdobył dwie bramki.

 

8 grudnia 2012 w ramach 15. kolejki Ekstraklasy Piast Gliwice rywalizował na wyjeździe z GKS-em Bełchatów. Było to ostatnie spotkanie przed zimową przerwą, a zwycięstwo Niebiesko-Czerwonych mogło oznaczać awans o kilka miejsc w ligowej tabeli. Tak się też stało. - Mimo, że trochę lat minęło od tego wydarzenia, to bardzo miło wraca się pamięcią do tego spotkania. To był nasz sezon w Ekstraklasie po drugim awansie, który zakończyliśmy na czwartym miejscu. Pamiętam też, że to był ostatni mecz przed przerwą zimową - opowiadał Tomasz Podgórski, ówczesny kapitan Piasta Gliwice. Gliwiczanie zakończyli półmetek zmagań sezonu 2012/13 zwycięstwem 3-1. - Oprócz wygranej na pewno z tego spotkania zapamiętam dwie strzelone przez siebie bramki w jednym meczu. Ta rywalizacja kojarzy mi się przez trudne warunki atmosferyczne. W transmisji nie było tego widać, ale było naprawdę zimno. Już dzień wcześniej, kiedy przyjechaliśmy na zgrupowanie dało się odczuć przeszywający mróz, a po rywalizacji wszyscy mieliśmy zmarznięte stopy - wspominał. Początek grudnia zapowiedział nadchodzącą zimę, a termometry w godzinie meczu wskazywały 7 stopni poniżej zera. Piłkarzom z Gliwic niskie temperatury nie przeszkodziły w dopisaniu sobie trzech punktów po konfrontacji z GKS-em Bełchatów.


Pozytywne zwieńczenie rundy zwycięstwem było możliwe dzięki skutecznej grze, chociaż to rywale pierwsi strzelili gola za sprawą Pawła Buzały w 20. minucie. Niebiesko-Czerwoni zdołali wyrównać jeszcze przed przerwą dzięki bramce Podgórskiego. - Trzeba przyznać, że dość często w tamtym sezonie byliśmy zmuszani gonić wynik i odrabiać straty, ale dzięki umiejętnościom także wielokrotnie pokazywaliśmy charakter, ponieważ nie tyle, że potrafiliśmy wyrównywać, co przechylać szalę zwycięstwa na swoja stronę. Przyjemnie się wraca doi tamtych czasów również ze względu na zawodników z jakimi wtedy grałem. Mieliśmy naprawdę pozytywną, zgraną ekipę, dobrą atmosferę w szatni. Z wieloma kolegami z tej grupy wciąż mam przynajmniej kontakt telefoniczny. Większość tego składu złożona była z piłkarzy, którzy wywalczyli awans. Dzięki tej grze i wynikom w sezonie, w którym nikt na nas nie stawiał zrobiliśmy dobrą pracę. Kilkukrotnie sami byliśmy zaskoczeni jak udanie weszliśmy w tę ligę jako beniaminek i jak to wszystko się dla nas korzystnie układało - opowiadał popularny "Podgór".


Niebiesko-Czerwoni zakończyli rundę jesienną na siódmym miejscu. Po wygranej z GKS-em Bełchatów 3-1 i dwóch bramkach Tomasza Podgórskiego przedzielone trafieniem Adriana Sikory, podopieczni Marcina Brosza z dorobkiem 21 punktów z optymizmem mogli patrzeć w przyszłość. - Uważam, że na półmetku zmagań to był niezły wynik. Wiadomo, że kiedy wchodzisz jako beniaminek, to celem nadrzędnym zespołu jest utrzymanie. Ważne, żeby to zrobić jak najszybciej, by być spokojnym o przyszłość, a później można rozważać realizację kolejnych zadań. Dla nas to siódme miejsce to był taki zalążek i sygnał, że możemy zrobić coś więcej - sygnalizował Tomasz Podgórski.


Gliwiczanie wiosną zaprezentowali się jeszcze lepiej niż w pierwszej rundzie i ostatecznie zakończyli rozgrywki na czwartym miejscu i po raz pierwszy w historii otrzymali promocję do gry w eliminacjach europejskich pucharów. - W drugiej rundzie faktycznie nasze cele zostały przewartościowane, bo zdaliśmy sobie sprawę, ze stać nas zajęcie wysokiego miejsca. Wiedzieliśmy, że treningami i taką swoją rzetelnością na boisku zapracowaliśmy na taki sukces. Oczywiście musiało też nam dopisać troszkę szczęścia w niektórych sytuacjach, ale ono w piłce nożnej również jest potrzebne przyznał Tomasz Podgórski, który w meczu z Bełchatowem nie był jedynym wychowankiem Piasta na placu gry. Tego dnia swoją szansę debiutu otrzymał również Radosław Murawski, który wszedł z ławki rezerwowych w końcówce rywalizacji. - Cieszę się, że miał szansę debiutu w zwycięskim meczu. Ja Radka kojarzę tylko pozytywnie. To bardzo ważna postać dla klubu, która ma wielkie sukcesy za sobą, a jeszcze wiele pokaże, bo jest młodym zawodnikiem. Od samego początku, kiedy tylko dołączył do nas zauważyłem na treningach, że był tytanem pracy, chłopak o wielkim sercu od zawsze związany z Gliwicami i Piastem. Dało się odczuć już wtedy, że jego kariera może nabrać tempa oraz nie było obaw, że zbłądzi, bo woda sodowa mu może uderzyć do głowy. To rzetelny i dobrze ułożony zawodnik, co później potwierdził - opisywał kolegę z zespołu kapitan gliwiczan. - Miejmy nadzieję, że nadal konsekwentnie będzie się wspinał po szczebelkach kariery, będzie występował w coraz to lepszych klubach, a na sam koniec wróci do Piasta  - dodał.


Biuro Prasowe 
GKS Piast SA