Pod ostrzałem: Krzysztof Janus

14
sie

Zagłębie Lubin to zespół, który nie składa się z gwiazd, natomiast w swych szeregach posiada bardzo wielu solidnych zawodników. Miedziowi nie straszą przeciwników głośnymi nazwiskami a sporymi umiejętnościami oraz zgraniem. Jednym z zawodników, który znajduje się nieco w cieniu wydaje się być Krzysztof Janus. Skrzydłowy w aktualnym sezonie nie opuścił nawet minuty.

Pierwsze mecze w rozgrywkach 2016/2017 zapowiadają, że ten rok może okazać się dla trzydziestolatka najlepszym w karierze. Jak dotąd wystąpił w każdym kolejnym spotkaniu drużyny prowadzonej przez Piotra Stokowca. W ramach LOTTO Ekstraklasy na murawie przebywał już trochę ponad 360 minut i nic nie wskazuje na to, żeby przed starciem z Piastem miało się to zmienić. Skrzydłowy ma bardzo duży wkład w zwycięstwa Zagłębia, co pokazują nawet najbardziej podstawowe statystyki. Dwa gole i dwie asysty na początku sezonu prezentują się nadzwyczaj dobrze. W pamięci kibiców zapisał się szczególnie w starciu z Termalicą, kiedy nie dość, że sam wpisał się na listę strzelców to asystował przy trafieniu Filipa Starzyńskiego.

To rezultat bardzo ofensywnego nastawienia skrzydłowego. Krzysztof Janus to zawodnik, który wciąż szuka swoich szans – nie boi się strzelać z dystansu, ale także potrafi dobrze ustawić się pod bramką przeciwnika. Jego mocną stroną są także dośrodkowania w pole karne – umie świetnie odnaleźć niepilnowanego kolegę, by zagrać mu prosto na głowę. Swoją szybkość wykorzystuje przy linii bocznej, gdzie stara się uciec defensorom rywali czy oszukać ich dryblingiem. Janus to piłkarz, u którego nie brak kreatywności – jego sprytne zagrania nie raz zaskoczyły już na boiskach Ekstraklasy. W swoim zespole szanowany jest jednak głównie za chęć do pracy i nieustannego poprawiania umiejętności. Dla wygranej potrafi zdobyć się na każde poświęcenie, wszak jak przyznają jego koledzy – przegrywać nie umie.

Kilka porażek w swoim życiu już jednak przeżył. Jego piłkarska kariera nie zawsze układała się tak jakby tego chciał. Do Lubina trafił przed rokiem z Wisły Płock. Nie był to jednak jego debiut w Ekstraklasie. Swój epizod w najwyższej klasie rozgrywkowej miał już w 2008 roku. W marcu wystąpił w meczu przeciwko krakowskiej Wiśle. Zagrał zaledwie kilka minut i nie zdołał już uratować swojego GKS-u Bełchatów przed porażką. Do końca tamtego sezonu regularnie można było oglądać go na boiskach, czasem nawet od pierwszej minuty. Podobnie jak w następnych latach. W tym klubie grał aż do lata 2010, kiedy to przeprowadził się do Krakowa, by występować w drużynie z ulicy Józefa Kałuży. Pobytu w Cracovii nie może jednak zaliczyć do udanych – wchodząc do zespołu, dostawał od ówczesnego szkoleniowca, Rafała Ulatowskiego, sporą dozę zaufania. Wraz z roszadą na stanowisku trenera, jego sytuacja zmieniła się diametralnie – Janus wypadł z meczowej osiemnastki. Na grę nie miał co liczyć, więc w kolejnym wakacyjnym okienku transferowym przeniósł się do 1.ligi.

Na zapleczu Ekstraklasy spędził trochę czasu. Wykorzystał go na solidną i ciężką pracę, by jednego dnia wrócić na boiska najwyższej klasy rozgrywkowej. Najpierw występował w KS Polkowice, a stamtąd trafił właśnie do Wisły Płock. Przez trzy lata w zespole Nafciarzy zagrał niespełna sto spotkań, w których zdobył 28 bramek. Grając w nim pierwszoplanową rolę, wraz z drużyną ocierał się o awans. Nie poczekał jednak aż Ekstraklasa przyjdzie do Płocka, a sam do niej pojechał, przechodząc do Zagłębia Lubin. To jak na razie wydaje się być strzałem w dziesiątkę.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA