Pod ostrzałem: Fedor Cernych

04
lis

Świat jest mały. Szczególnie ten piłkarski - zawodnicy praktycznie co spotkanie stają do boju ze swoimi kolegami z poprzednich klubów czy reprezentacji. Nie inaczej będzie w ten weekend. W sobotę swoje kontakty odnowią nie tylko dłużsi stażem Niebiesko-Czerwoni, którzy w Białymstoku natkną się na byłego piłkarza Piasta Konstantina Vassiljeva, ale swojego znajomego z drużyny spotka także Edvinas Girdvainis. Litwin stanie naprzeciw swojego kolegi z reprezentacji, Fedora Cernycha.
 
Zarówno gracz zespołu z Gliwic jak i pomocnik Jagiellonii regularnie otrzymują powołania do kadry naszych wschodnich sąsiadów. Spotykają się na zgrupowaniach, walczą ramię w ramię podczas eliminacyjnych meczów Mistrzostw Europy w 2018 roku. W sobotę staną natomiast po dwóch stronach barykady. Być może Girdvainis - jeśli otrzyma szansę gry - będzie musiał zatrzymywać Cernycha przed atakami na bramkę Piasta.
 
Mimo tego, że u podopiecznego Michała Probierza prasa dostrzega ostatnio mały kryzys, z pewnością nie będzie to łatwe zadanie. Fedor Cernych solidnie pracuje w Polsce na swoje nazwisko. W tym sezonie zdobył już pięć bramek i dwukrotnie asystował. Nieraz bezpośrednio decydował więc o końcowym wyniku swojej drużyny.

Ostatnio przed tygodniem kiedy wykorzystał świetne podanie Konstantina Vassiljeva, by pewnie pokonać Grzegorza Sandomierskiego. Litwin nie zwykł marnować takich sytuacji. Często pokazuje się w ofensywie, a jego strzały nierzadko zmierzają w kierunku bramki. Nie narzeka na brak celności. Dobrze czuje się na połowie przeciwnika, zwłaszcza mając obok siebie Estończyka. To właśnie akcjom tej dwójki białostoczanie w dużej mierze zawdzięczają wysokie miejsce w tabeli. Ich współpraca jest praktycznie bezbłędna, a sytuacje przez nich kreowane zawsze stanowią spore zagrożenie dla przeciwnika.
 
Do Białegostoku Fedor Cernych trafił ubiegłego lata. Jagiellonia nie jest jednak jego pierwszym klubem w Polsce. Wcześniej rok występował w Górniku. Łęcznian wzmocnił wraz z ich awansem do Ekstraklasy. Miał wspomóc zespół w utrzymaniu na arenach najwyższej polskiej klasy rozgrywkowej. I doskonale wykonał swoje zdanie. Podopieczni Jurija Szatałowa, choć z problemami, ale uniknęli relegacji. Bez Litwina ta misja stałaby z pewnością pod znakiem zapytania. Przez cały sezon grał pierwsze skrzypce. Zdobył 12 z 39 trafień łęcznian w tamtym sezonie, asystując przy kolejnych 6. Naprawdę przyzwoite statystyki jak na naszą ligę. Nic dziwnego, że już po roku udało mu się trafić do większego klubu, jakim z pewnością jest Jagiellonia.
 
W Polsce trenuje więc już dwa i pół roku. 25-latek lwią część swojej kariery spędził jednak na Białorusi. Tam można występował przez prawie pięć lat. Przez cały ten czas był zawodnikiem Dnepra Mogilev, przez prawie rok przebywając na wypożyczeniu do Naftana Novopolsk. Również w tamtych klubach często wpisywał się na listę strzelcow, a także wpływał na końcowe wyniki spotkań. Jego statystyki wyglądają jednak sporo słabiej niż te osiągane w Polsce.
 
W reprezentacji swojego kraju gra od 2012 roku. Od tej pory nie zwykł opuszczać kolejnych zgrupowań, a z czasem stał się jednym z ważniejszych zawodników swojej drużyny. Ostatnio zapracował sobie nawet na kapitańską opaskę.  Tylko w tym roku w barwach Litwy zdobył pięć bramek, dzięki czemu stał się ulubieńcem kibiców. W listopadzie razem z Edvinasem Girdvainisem ponownie uda się na zgrupowanie, a także najprawdopodobniej wystąpi obok obrońcy Piasta w meczu ze Słowacją.
 
Biuro Prasowe
GKS Piast SA