Pod ostrzałem: Damian Zbozień

01
paź

Piłka nożna ma to do siebie, że zawodnicy przychodzą i odchodzą. Kadry klubów zmieniają się co okienko transferowe. Wielu piłkarzy opuszczających podwoje Piasta wyruszyło na szerokie wody europejskiej piłki. Często zamieniali Gliwice na zagraniczne miasta. Tak tez było w przypadku Damiana Zbozienia. Stąd wyjechał aż do rosyjskiego Amkaru Perm. W sobotę natomiast zagra przeciwko Niebiesko-Czerwonym.
 
27-latek ma na swoim koncie występy w wielu klubach. Za sobą także przygodę z zagranicą oraz brązowy medal Ekstraklasy z zeszłego sezonu. Od lata piłkarz gdyńskiej Arki. Jego początki w szeregach sobotniego rywala Piastunek nie były jednak najłatwiejsze – nie dostał z miejsca placu. Pierwsze ligowe mecze spędził jedynie na ławce rezerwowych, a w nowych barwach w LOTTO Ekstraklasie zadebiutował dopiero w połowie sierpnia w starciu ze Śląskiem Wrocław. Od tej pory nie opuścił już nawet meczu – czy to w ligowych rozgrywkach czy Pucharze Polski. Najpewniej wystąpi więc również przeciwko Niebiesko-Czerwonym.
 
Dlatego też będzie to szczególne spotkanie dla niego. Przy Okrzei spędził półtora roku i był to chyba jeden z lepszych okresów w jego karierze. Okrągła liczba 50 meczów oraz cztery strzelone gole – jak na obrońcę całkiem niezłe statystyki. Na tyle dobre, że przekonał do siebie nimi, a także swoją boiskową postawą skautów Amkaru Perm. To także w Piaście, za czasów Marcina Brosza zaczął występować nie na środku, a na boku obrony gdzie grywa do dzisiaj. Sezon 2012/2013 okazał się niezwykle udany zarówno dla niego jak i dla całego zespołu. Zbozień trafił do Gliwic z warszawskiej Legii, gdzie nie miał większych szans na regularną grę. Tutaj natomiast wypracował sobie pozycję w wyjściowej jedenastce. Walcząc w kolejnych meczach miał spory udział w końcowym czwartym miejscu w tabeli, a co za tym idzie awansie do europejskich pucharów. Zdążył również w nich zadebiutować – zaprezentował się w obu spotkaniach z Karabachem Agdam.
 
Zimą 2013 opuścił jednak szeregi Piasta, by spróbować swoich sił zagranicą. Podpisał kontrakt z Amkarem Perm. Co ciekawe jednym z inicjatorów tego transferu był ówczesny trener Amkaru, Stanisław Czerczesow. To on dostrzegł w obrońcy potencjał i pozwolił zadebiutować już w pierwszym ligowym meczu. Zbozień nie grał tam jednak regularnie, a sporo spotkań przesiedział na ławce rezerwowych. Nie był  zadowolony z takiego obrotu spraw i w następnym zimowym okienku udał się na wypożyczenie do GKSu Bełchatów.
 
Gdy przychodził, beniaminek Ekstraklasy sezonu 2014/2015 znajdował się jeszcze w środku stawki. Te rozgrywki zakończyły się jednak dla bełchatowian spadkiem. Konsekwentne porażki na wiosnę sprawiły, że podopiecznym Kamila Kieresia w utrzymaniu nie pomogły nawet podział punktów oraz runda finałowa. Zbozień nie mógł być więc zadowolony – on sam występował w praktycznie każdym spotkaniu, ale nie zdołał uratować zespołu przed spadkiem. Nie cieszył się pewnie nawet z gola, którego zdobył w przegranym przez bełchatowian 3-6 starciu właśnie z Piastem. Jego powrót do GKS-u nie należał więc do udanych.
 
Bo w Bełchatowie grał już wcześniej. I to właśnie w jego barwach zadebiutował na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Przyszedł tam latem 2011 roku w ramach wypożyczenia z Legii Warszawa, by spędzić tam rok. Mimo nękających go urazów rozegrał kilka naprawdę dobrych spotkań. Trzeba powiedzieć szczerze, że Zbozień to niezły jak na ligowe standardy piłkarz. Bardzo waleczny, nigdy nie odstawia nogi. To przykład zawodnika o którym mówi się, że wkłada głowę tam gdzie inni nie wstawiliby nogi. Owocuje to w szereg urazów, jednak nie raz ratuje zespół. Swoją karierę rozpoczynał na stoperze, teraz jednak częściej można zobaczyć go na boku obrony. Nie waha się ruszyć do ofensywy – gdy tylko ma taką okazję stara się ruszyć do przodu i wspomóc zespół w kolejnych natarciach. Jak na obrońcę całkiem bramkostrzelny, przez pełne 90 minut zwykł dawać z siebie na murawie wszystko.
 
Te zalety dostrzegł w nim Piotr Stokowiec, który po awansie Zagłębia do Ekstraklasy zdecydował się sprowadzić do siebie. Dobry krok zarówno ze strony klubu jak i zawodnika. Zbozień zahaczył się na dłużej w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej. Nawet mimo tego, że często zaczynał mecze na ławce rezerwowych to i tak zdołał wspomóc lubinian w zdobyciu brązowego medalu Mistrzostw Polski. Wobec sporej konkurencji na swojej pozycji zdecydował się latem odejść i teraz można go oglądać w barwach gdyńskiej Arki. Jak poradzi sobie przeciwko Niebiesko-Czerwonym?
 
Biuro Prasowe
GKS Piast SA