Ostatnim razem: Ruch Chorzów

14
paź
W sobotę Niebiesko-Czerwoni zmierzą się z doskonale znanym sobie rywalem. Na stadion przy Okrzei przyjedzie Ruch Chorzów, z którym gliwiczanie mierzyli się nie tylko w Ekstraklasie.

Starcia między tymi zespołami zawsze wzbudzają ogromne emocje u kibiców obydwu ekip i dlatego też sporą wagę mają również dla zawodników. Derby Śląska zawsze obfitują w walkę o każdy metr boiska, a także widowiskowe akcje. Tak też było w ubiegłym sezonie, kiedy to gliwiczanie zmierzyli się z Niebieskimi aż trzykrotnie: dwukrotnie w fazie zasadniczej i raz w grupie mistrzowskiej. To właśnie ostatnie spotkanie wydaje się najważniejsze. Przywróciło ono bowiem Piastowi szansę na zdobycie mistrzostwa Polski. 
 
11 maja 2016 roku, chłodny wieczór przy Cichej w Chorzowie. Bez opadów, lecz temperatura nie rozpieszczała. Licznie zgromadzonych na trybunach kibiców rozgrzać miały jednak piłkarskie emocje. Stawką spotkania dla gości była ogromna - jeżeli Piast nie zwyciężyłby tego spotkania, mógłby pożegnać się z marzeniami na mistrzostwo Polski. Do Chorzowa Niebiesko-Czerwoni przyjechali kilka dni po porażce w Warszawie. W poprzednią niedzielę ulegli Legii aż 0-4, przez co nie tylko podcięło im skrzydła, ale też postawiło walkę o upragniony tytuł pod znakiem zapytania. Wiedzieli, że z Niebieskimi muszą zwyciężyć bez względu na okoliczności.
 
Radoslav Latal zdecydował się na kilka roszad względem spotkania w stolicy. Od pierwszej minuty po bokach zagrali Tomasz Mokwa i Paweł Moskwik, a z przodu wystąpił Josip Barisić. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, ponieważ chorwacki napastnik już po pół godzinie gry dał Piastowi prowadzenie. Wykorzystał podanie Martina Nespora, a także błąd Wojciecha Skaby, by pewnie umieścić piłkę w siatce. Trzeba przyznać, że to trafienie gliwiczanom się po prostu należało. Od samego początku to właśnie oni lepiej prezentowali się na murawie i pokazywali większe ambicje oraz momentami zamykali przeciwników na ich połowie.
 
Mimo to, wynik bardzo długo pozostawał niepewny. Chorzowianie atakowali, jednak z opresji obronną ręką wychodził Jakub Szmatuła. Bramkarz Niebiesko-Czerwonych prezentował wysoką formę, a jego pewne interwencje pozwalały partnerom na przeprowadzenie kolejnych ofensywnych akcji. Podwyższenie prowadzenia nastąpiło dopiero w 84. minucie. Martin Nespor dostał piłkę na wolne pole, po czym znalazł się w sytuacji sam na sam. Umieszczenie futbolówki w siatce w takiej sytuacji było tylko czystą formalnością. 
 
To właśnie czeski napastnik w samej końcówce spotkania popisał się również podaniem, po którym Bartosz Szeliga ustalił wynik na 3-0. Nespor zagrał do niepilnowanego w polu karnym skrzydłowego Niebiesko-Czerwonych, a ten bez kłopotu pokonał bramkarza rywali. Mecz zakończył się pewnym zwycięstwem, a gliwiczanie nie tylko okazali się lepsi od Niebieskich, ale przede wszystkim powrócili do walki o najważniejsze trofeum w kraju, które jednak ostatecznie nie znalazło się w ich rękach.
 
Biuro Prasowe
GKS Piast SA