Ostatnim razem: Bruk-Bet Termalica

27
paź
Już w piątkowy wieczór gliwiczan czeka kolejne ligowe spotkanie. Tym razem na stadion przy ulicy Stefana Okrzei zawita zajmująca aktualnie trzecie miejsce w tabeli Bruk-Bet Termalica. To goście wydają się być faworytem. Zupełnie odwrotnie niż przed niespełna rokiem, kiedy to Niebiesko-Czerwoni jechali do Niecieczy jako lider Ekstraklasy. Spełnili pokładane w nich nadzieje i na otwarcie stadionu Słoników zwyciężyli 5-3. 
 
To musiał być mecz wyjątkowy. Wszak niecodziennie najwyższa klasa rozgrywkowa wkracza do malutkiej Niecieczy. A to właśnie miało miejsce 20 listopada 2015 roku. Długi remont obiektu Bruk-Betu, podczas którego ówcześni podopieczni Piotra Mandrysza rozgrywali mecze w Mielcu, nareszcie dobiegł końca i to właśnie Piast miał okazję być pierwszą drużyną, która zagrała o stawkę na stadionie Słoników. Nic więc dziwnego, że taka okazja przywiodła na trybuny komplet publiczności. Oczekiwania wobec obu ekip były więc wysokie, ale wszyscy stanęli na wysokości zadania. Starcie pomiędzy Bruk-Betem a Piastem było prawdziwą piłkarską ucztą. 
 
Pogoda nie rozpieszczała. Zimna listopadowa ulewa, 6 stopni Celsjusza. Atmosfera oraz emocje z pewnością rozgrzały jednak zgromadzonych na trybunach kibiców. Żadnej z drużyn nie brakowało bowiem ambicji. Gospodarze chcieli zwycięstwem uświetnić tę ważną chwilę, podczas gdy celem gości było pokazanie, że ich pozycja bynajmniej nie jest przypadkowa. 
 
Na pierwsze ataki nie trzeba było długo czekać. Oba zespoły chciały zwyciężyć, więc niezwłocznie ruszyły do ofensywy. Od samego początku nie można się było nudzić. Piast  już w szóstej minucie wyszedł na prowadzenie. Efektowny przerzut Mateusza Maka na bramkę zamienił wypożyczony obecnie właśnie do Bruk-Betu Kornel Osyra. Widowiskowym wolejem z prawej strony pole karnego posłał piłkę do siatki. Tym samym rozwiązał worek z bramkami.  
 
Stracony gol popchnął do ataku Bruk-Bet Termalikę. Kolejne kilka chwil to konsekwentne natarcia podopiecznych Piotra Mandrysza. Na bramkę Jakuba Szmatuły uderzali Dariusz Jarecki, Dalibor Pleva czy Emil Drozdowicz. Golkiper Piasta nie dał się jednak zaskoczyć żadnemu z nich. Dzielnie stawiał opór strzałom gospodarzy. Trzeba przyznać, że niecieczanie, w przeciwieństwie do poprzednich rywali sprawiali mu wiele kłopotu, jednak doświadczony bramkarz rozgrywał świetne spotkanie. W końcu uległ Dawidowi Sołdeckiemu. Po rzucie rożnym dla Słoników ten wykorzystał spore zamieszanie pod bramką gliwiczan i umieścił piłkę w siatce. Po 25 minutach tablica wyników wskazywała więc na remis. 
 
Ten rezultat nie utrzymał się jednak długo. Zaledwie chwilę później Jakub Szmatuła zmuszony był ponownie wyciągać piłkę z bramki. Kolejny korner dla gospodarzy i kolejny gol. Tym razem Tomasz Foszmańczyk przejął piłkę wybitą przez jednego z defensorów Piasta na 16. metr i mocnym uderzeniem skierował piłkę do siatki. 
 
Taki obrót wydarzeń bardzo nie był w smak gliwiczanom. Jak najszybciej chcieli odwrócić losy spotkania i błyskawicznie osiągnęli cel. Kamil Vacek spokojnie odebrał samotną futbolówkę toczącą się po połowie termaliczan i strzałem po ziemi pokonał zaskoczonego Sebastiana Nowaka. Nie minęła minuta a gliwiczanie już prowadzili. Gospodarze ledwo wznowili grę, a już musieli robić to ponownie. Zdobywcą gola okazał się Josip Barisić, który wykorzystał wrzutkę Patrika Mraza i mocno uderzył w kierunku bramki. Trzy gole w cztery minuty - kibice w Niecieczy na pewno nie mogli narzekać na brak emocji. A bynajmniej nie był to ich koniec. 
 
Chwilę później z wyrównania mogła cieszyć się bowiem cieszyć drużyna miejscowych. Ogromnego chaosu pod bramką Piasta nie wykorzystał jednak Emil Drozdowicz. Nie pozwoliła mu na to kolejna fantastyczna interwencja Jakuba Szmatuły. Przed przerwą oba zespoły stworzyły sobie jeszcze kilka sytuacji, ale zakończyło się już bez straty gola przez żadną ze stron.
 
Po powrocie na boisko, nikt nie miał zamiaru odpuścić. Tempo gry bynajmniej nie zwolniło, praktycznie od razu w fantastycznej okazji znalazł się Wojciech Kędziora. Po dwójkowej akcji z Emilem Drozdowiczem nie zdołał trafić do pustej bramki. Problem z celnością chwilę później miał także Bartłomiej Babiarz. On też nie pozwolił wpisać się na listę asystentów ładnie dośrodkowującemu Drozdowiczowi. 
 
Bardziej efektywni w swoich atakach okazali się gliwiczanie. Pierwsza ich akcja w drugiej połowie i już gol. Strzelcem okazał się prawie niewidoczny przed przerwą Martin Nespor. Swoim małym zaangażowaniem uśpił czujność rywali, po czym z zaskoczenia pokonał Michała Markowskiego oraz Sebastiana Nowaka po czym umocnił prowadzenie swojego zespołu. 

Dwubramkowa przewaga nie utrzymywała się długo. W starciu z Kornelem Osyrą Wojciech Kędziora wywalczył rzut karny, którego potem nie zdołał wykorzystać. Jego strzał wyczuł i wybronił Jakub Szmatuła. Ta sztuka golkiperowi z Gliwic nie udała się już przy strzale Tomasza Foszmańczyka, gdy ten ładnym strzałem umieścił piłkę w siatce. 
 
W ciągu godziny w Niecieczy padło więc siedem bramek. Zawodnicy obu zespołów wyglądali na zmęczonych po tym szalonym spotkaniu. Radoslav Latal zdecydował się puścić do boju Tomasza Mokwę i to okazało się strzałem w dziesiątkę. Obrońca chwilę po pojawieniu się na boisku umieścił piłkę w siatce ustalając kolejny rezultat na 5-3 dla Niebiesko-Czerwonych. To było pierwsze trafienie urodzonego w 1993 roku zawodnika w barwach Piasta. Na listę asystentów po raz kolejny wpisał się natomiast Patrik Mraz. 
 
Biuro Prasowe 
GKS Piast SA