Niezapomniane momenty: Łukasz Krzycki

19
lis

Jako pierwszy o najpiękniejszych momentach spędzonych w Piaście opowiedział Wojciech Kędziora. W drugim odcinku nowej serii swoimi wrażeniami podzielił się Łukasz Krzycki, występujący w klubie z Okrzei już od ośmiu sezonów.
 
Zabrze – Gliwice - Tychy
- Pierwszym takim ważnym krokiem było dostanie się do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zabrzu. W ciągu roku pobytu tam razem z grupą dwudziestu kilku zawodników zrobiliśmy spory progres, jednak – pewnie z braku funduszy – projekt nie został dokończony. Uczyłem się dalej w tym mieście, ale przeszedłem już do juniorów Piasta. Związałem się wtedy z Gliwicami, poznałem sporo osób i to był istotny moment, mimo że wróciłem później do gry w seniorskiej drużynie GKS-u Tychy.
 
Strzelone gole – przegrane spotkania
- Bramki, które zdobyłem w spotkaniach z Legią Warszawa i Śląskiem Wrocław były raczej na osłodę porażek. Te gole dały mi jednak satysfakcję, zwłaszcza, że miałem inklinacje do gry w obronie. Wtedy akurat ustawiany byłem jako defensywny pomocnik i można powiedzieć, że miałem bliżej do bramki niż z pozycji środkowego obrońcy. Przeciwko stołecznej ekipie strzeliłem gola z akcji, natomiast ze Śląskiem była to dobitka po stałym fragmencie gry. Szkoda, że w tych meczach doznaliśmy porażek, ale z perspektywy czasu te trafienia dają mi satysfakcję.

Dwa awanse – różne emocje
- Bliższy mojemu sercu jest awans osiągnięty w sezonie 2012/13. Czułem wtedy, że jestem ważną częścią zespołu i stanowię o jego sile. Było to dla mnie piękne zwieńczenie tej rocznej pracy, którą w Gliwicach wykonaliśmy. Z chłopakami świetnie się rozumieliśmy i tworzyliśmy naprawdę zgrany team. Ten awans był zdecydowanie najpiękniejszą chwilą w mojej przygodzie z Piastem.

- Pierwszy awans z racji różnych perypetii nie był aż takim wydarzeniem. Co chwilę zmieniało się stanowisko i raz byliśmy w Ekstraklasie, raz z niej nas wykluczano. Mieliśmy z tego tytułu mieszane odczucia i nie było tej euforii, która nam towarzyszyła ostatnim razem.

Wspólna radość
- Różnie mógł się potoczyć mecz z Zawiszą, ale mimo wszystko wielu kibiców było przygotowanych na awans i zdawało sobie sprawę, że jeśli wygramy to wszyscy spotkamy się na rynku wspólnie świętować.  Jechaliśmy wzdłuż ulicy Zwycięstwa i widzieliśmy radość na twarzach fanów. Machali nam i cieszyli się razem z nami tym sukcesem. Przy pierwszym awansie ta radość przyszła tak nieoczekiwanie i była spontaniczna, natomiast po spotkaniu z bydgoszczanami wszystko było zorganizowane. 

Biuro Prasowe 
GKS "Piast" SA