Niebiesko-czerwona jesień
Emocje już opadają. Piłkarze Piasta Gliwice dwa tygodnie temu zakończyli rozgrywki w tym roku. Ta runda obfitowała w wiele spotkań ligowych, ale największym wydarzeniem była oczywiście gra w europejskich pucharach. Dzisiaj pierwsza część podsumowania minionego półrocza.
Wszystko zaczęło się bardzo wcześnie, bowiem już 18 lipca, kiedy to Piast zadebiutował w europejskich pucharach. Gliwiczanie stanęli naprzeciw egzotycznego rywala, który jednak w ostatnim czasie poczynił kolosalne postępy. Karabach Agdam – stary pogromca Wisły Kraków – okazał się zaporą nie do przejścia. Wcale tak nie musiało być, ponieważ w pierwszym starciu w Azerbejdżanie minimalnie przegraliśmy 1:2. Ten wynik napawał optymizmem i mimo tego, że w Gliwicach goście prowadzili 1:0, to „Piastunki” zdołały wyjść na prowadzenie i potrzebna była dogrywka. W niej niestety do siatki Kuby Szumskiego trafił Ulrich Kapolongo i pozbawił nas marzeń o kolejnej rundzie Ligi Europy.
Za to zmagania ligowe rozpoczęły się dla podopiecznych Marcina Brosza w najlepszy z możliwych sposobów. Z Krakowa po dramatycznym meczu przywieźliśmy na Okrzei pełną pulę, wygrywając 3:2. Skutecznością błysnął wówczas Damian Zbozień, który swój dobry występ okrasił dwoma bramkami. Trzy punkty padły naszym łupem również w drugiej kolejce, kiedy to Zagłębie Lubin wracało do domów z pustymi rękoma. Dodajmy, że ten pojedynek też przysporzył wszystkim wielu emocji, bowiem jeszcze na 10 minut przed końcem było 1:0 dla gości. Gliwiczanie nie pozwolili „Miedziowym” dowieźć zwycięstwa do ostatniego gwizdka sędziego i w przeciągu kilku minut zapewnili sobie trzy punkty.
Pierwsza porażka przyszła w Zabrzu. Piast po raz kolejny nie zdołał zapunktować z Górnikiem, choć był bliski zdobycia jednego „oczka”. Na nasze nieszczęście Radosław Sobolewski jesienią przeżywał drugą młodość i w końcówce zapewnił wygraną „Trójkolorowym”. Kolejnym rywalem był Zawisza. Bydgoszczanie byli w dołku, mieli problemy z dobrą i skuteczną grą. Jednak przy Okrzei pokazali się z dobrej strony, a tylko fantastyczny Darek Trela uchronił nas od drugiej porażki z rzędu. Świeżo upieczony reprezentant Polski obronił bowiem rzut karny, który wykonywał Paweł Abbot.
Bardzo szybko zakończyła się nasza przygoda z Pucharem Polski. W Gliwicach podejmowaliśmy ponownie Zagłębie, ale tym razem żadna ze stron nie zdołała zdobyć gola. W dogrywce również brakowało skuteczności i o losach awansu decydowały rzuty karne. Te lepiej wykonywali przyjezdni, dzięki czemu wyrzucili nas z PP.
Nie udało się przełamać kompleksu Górnika, nie udało się również z Koroną. Ostatnie potyczki z kielczanami nie układały się po naszej myśli i nie zmienił tego kolejny mecz w Kielcach. Słaby występ i zasłużona porażka. Zdecydowanie lepiej było ze Śląskiem. Piast grał dobrze, kontrolował boiskowe wydarzenia, ale prowadził tylko 1:0. Zabrakło kropki nad „i” i wrocławianie z niczego doprowadzili do wyrównania.
Kilka poprzednich wycieczek do Krakowa wspominaliśmy bardzo dobrze. O tej wrześniowej chcemy zapomnieć jak najszybciej. Wisła zaaplikowała „Piastunkom” trzy bramki, nie tracąc przy tym żadnej. Franciszek Smuda i jego „Biała Gwiazda” udzielili nam niezwykle bolesnej lekcji. Karta odwróciła się z Widzewem. Gliwiczanie przeszli metamorfozę i zrobili Widzewowi to samo, co nam wcześniej krakowianie. Bardzo dobra gra, trzy gole i najlepszy mecz w tej rundzie.
Niestety tendencji zwyżkowej nie udało się długo utrzymać. Po trzech dniach od wizyty łodzian przy Okrzei zjawił się Lech. Była zatem idealna okazja do zrewanżowania się za porażki z poprzedniego sezonu. Piast prezentował się nieźle, a „Kolejorz” bardzo przeciętnie. Nie udało się jednak tego wykorzystać i niekorzystna passa bezpośrednich konfrontacji została podtrzymana. Szkoda, bo wiosną w Poznaniu będzie niezwykle trudno o punkty.
Po raz drugi z rzędu trzy punkty z Bielska pojechały do Gliwic. Samo spotkanie z Podbeskidziem obfitowało w sytuacje, ale w obu bramkach kapitalnie spisywali się golkiperzy, którzy stanowili zaporę nie do przejścia. Ladislav Rybansky nie miał jednak nic do powiedzenia, kiedy do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Ruben Jurado. Hiszpan pewnym uderzeniem zapewnił nam wygraną. Gorzej było z Ruchem. Derby przegraliśmy 0:2, choć mogło potoczyć się to zupełnie inaczej, gdyby w pierwszych chwilach spotkania Rabiola wpisał się na listę strzelców. Portugalczyk nie wykorzystał idealnej okazji, a po chwili goście zmusili nas do kapitulacji. Potem się już posypało…
Do stolicy jechaliśmy pełni obaw, ale i nadziei. W końcu Legia to Mistrz Polski, ale targany swoimi problemami. Tych jednak warszawianie wyzbyli się w starciu z Niebiesko-czerwonymi i ograli ich aż 4:1. Szkoda, bo na początku drugiej odsłony Łukasz Hanzel doprowadził do wyrównania, ale później coś bardzo złego stało się z ekipą Brosza. Gospodarze w kilka chwil trzykrotnie pokonali Trelę i o dobrym wyniku można było zapomnieć. Gra obronna poprawiła się w następnej kolejce. Z Lechią udało się zachować czyste konto, ale niestety to z przodu też. Średni mecz i bezbramkowy remis. Pierwszy w sezonie.
Tęgie lanie sprawiła nam Pogoń. „Portowcy” bez najmniejszych problemów w przeciągu 45 minut zdobyli cztery gole i było po zawodach. Byłych kolegów pogrążył Marcin Robak. Napastnik, który kilka kolejek wcześniej walczył dla Piasta, lecz zamienił Gliwice na Szczecin, skompletował hat-tricka. Po przerwie gliwiczanie grali na „utrzymanie” wyniku. „Odkuć” udało się na Jagiellonii. Wprawdzie goście z Białegostoku prowadzili po kiksie Treli z Csabą Horvathem, ale cieszyli się z tego tylko przez kilkanaście minut. Najpierw Ruben wyrównał z karnego, a następnie Horvath naprawił swój błąd i ustalił wynik spotkania na 2:1.
Sebastian Kordek
Biuro Prasowe
GKS "Piast" Sa