Nauczmy się dostrzegać plusy

05
mar

Ostatnio o Piaście Gliwice stało się głośno za sprawą hiszpańskich transferów. Do grającego już w Gliwicach Rubena dołączyło dwóch jego rodaków: Cuerda i Alvaro. Hiszpańskie trio ma pomóc niebiesko-czerwonym wrócić do piłkarskiej elity. O pozyskiwaniu zawodników, nowych nabytkach z Półwyspu Iberyjskiego, kontakcie z obcą kulturą i szansach na awans opowiada I trener „Piastunek”, Marcin Brosz.
 

 

Kamil Kwaśniewski (Sport): - Dzisiaj o pańskiej pracy mówi się tylko dobrze, ale nie byłoby tego, gdyby przed sezonem władze klubu uległy presji i nie dały panu drugiej szansy, co jak na polskie warunki stanowi ewenement. Może się pan więc czuć szczęściarzem.


Marcin Brosz: - Ten temat był już wielokrotnie przerabiany, a ja żyję dniem dzisiejszym, tym, że początek rundy wiosennej już blisko. Choć nie oznacza to, że o drugiej części poprzedniego sezonu nie pamiętam. Wręcz przeciwnie. Wiele wniosków, które teraz wyciągam, czerpię z tamtej wiosny, bo chcąc iść do przodu, nie szuka soę rzeczy przyjemnych, ale tych, które bolały. Jest jednak różnica między, o czym wspomniałem, a szukaniem na siłę minusów. Taka właśnie jest mentalność nas wszystkich. Nasz kraj dopiero wychodzi z marazmu, więc problemy nagle nie znikną, ale proszę mi pokazać kraj w Europie, który tak mocno prze do przodu. Nawet jak wybudujemy przepiękny stadion, najlepszy na kontynencie, a może i na świecie, to zamiast się cieszyć, zastanawiamy się, czy aby kafelki nie odpadają. Jako nacja szukamy rzeczy najmniej ważnych. Nie liczy się Euro 2012 ani to, że jesteśmy być może w najlepszym w historii sportowym momencie. Choćby było tysiąc plusów, my i tak będziemy szukać minusów. Weźmy na przykład Hiszpanię, a więc kraj na absolutnym futbolowym topie. Oczywiście, jakość piłki jest tam wyższa niż u nas, ale jeśli chodzi o to, co dzieje się na trybunach, a stadiony - mam na myśli te w Warszawie, Gdańsku, Gliwicach - Hiszpanie chętnie by to od nas wzięli. Co to ma do Piasta? To, że wciąż wyciągamy najgorsze brudy, chociaż na meczach w Gliwicach mamy świetną atmosferę, klub zyskuje nowych sponsorów... Innymi słowy, Piast prze do przodu.

- Na tyle, żeby w tym sezonie świętować awans do ekstraklasy? Jeśli słychać w I lidze o głośnych transferach, to robią je Pogoń Szczecin, Termalica Bruk-Bet Nieciecza czy Zawisza Bydgoszcz, ale nie Piast.

- Przed sezonem wszyscy skazywali nas na pożarcie, a po porażce na inaugurację z Wisłą Płock to już w ogóle widziano nas w II lidze. My natomiast pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem, który walczy do ostatniego gwizdka, co potwierdziły zresztą trzy ostatnie mecze 2011 roku. Uważam, że mam bardzo dobrą drużynę, a jej siła twki w kolektywie. Może na tym polu, o którym pan wspomniał, z konkurentami przegrywamy, ale na innych to my jesteśmy górą. Jeśli wszyscy będziemy tak zdeterminowani i skonsolidowani jak jesienią, to swój cel osiągniemy. Jestem przekonany, że droga, jaką sobie wytyczyliśmy, przyniesie sukces. Cały czas chcemy też, zeby ta drużyna była coraz lepsza, stąd w szatni trójka nowych zawodników. Oni mają wnieść do drużyny te parę procent więcej wartości.

- Uwagę przykuwa zwłaszcza Alvaro Jurado, który ma w swoim CV występy w Primera Division.

- Jesienią straciliśmy bardzo dużo bramek, dlatego poprawę tego elementu postawiliśmy sobie za priorytet. Sposoby, by sobie z tym problemem poradzić, są różne. Najprostszym jest dobranie zawodników, których nam brakowało. Alvaro tymczasem ma inklinację, by tę lukę zagospodarować. W Hiszpanii robił to przez kilka lat.

- Do Gliwic trafił jednak ze sporymi zaległościami. Jak wiele zdążył już nadrobić?

- Na początku rundy będzie gotowy. Jestem pewien, że jak wróci do swojej dyspozycji sprzed kilku miesięcy, zostanie bardzo ważną postacią tej drużyny.

- A była szansa na to, by znaleźć wśród Polaków piłkarzy równie dobrych, ale jednoczęsnie żądających podobnych pieniędzy jak choćby Alvaro?

- Tej zimy przygotowaliśmy listę z nazwiskami dziewięciu perspektywicznych Polaków - czterej pochodzili z klubów I ligi, ale będącyh w tabeli za nami, pozostali z  II ligi i niższych szczebli. Dodatkowo 80 procent z tej grupy to byli zawodnicy z naszego regionu... Mimo to, nie udało sie nam sprowadzić żadnego z nich, bo w grę wchodziły horrendalne pieniądze. Czy to w formie sumy odstępnego, czy na kontrakt takiego chłopaka. Kiedy więc ze sprawy nic nie wyszło skierowaliśmy się w stronę Hiszpanii.

- To z kolei bardzo ciekawe doświadczenie, nie tylko z piłkarskiego punktu widzenia.

- Największym błędem jest porównywanie ludzi z Hiszpanii do Polaków. Nie można wymagać od nich jakiegoś konretnego sposobu zachowania w danej sytuacji, tylko dlatego, że on wydaje się nam normalny. Im może się on jawić bardziej jako... kosmos. Oni inaczej podchodzą do życia, więc i do nich trzeba podchodzić inaczej. Potrzebują czasu, żeby zaaklimatyzować się w naszym kraju. I tak, po Rubenie Jurado, który jest z nami zdecydowanie najdłużej, widzę, że to, co najgorsze, już za nim. Wreszcie się uśmiecha, a piłkarz dobry to tylko taki, który jest szczęśliwy.

- Pan przy okazji poduczył się trochę hiszpańskiego?

-
Pierwsze słówko, jakie poznałem, jest nawet z pańskiej działki (śmiech). To periodicos, czyli prasa.

- Za wielu okazji do szlifowania tego języka pan chyba miał nie będzie. Raz, że trio z Hiszpanii ma porozumiewać się po polsku, dwa wiceprezes Jarosław Kołodziejczyk przyznał na naszych łamach, że w Piaście istnieje limit dla Hiszpanów i przykładowo - sześciu przdstawicieli tej nacji w składzie sobie nie wyobraża. A pan?

- Ja również. Czytałem ten wywiad i mogę tylko przytaknąć każdemu słowu prezesa (śmiech).

Rozmawiał: Kamil Kwaśniewski, Źródło: SPORT