Milewski: Czuliśmy pomoc kibiców

20
paź

- Cieszymy się, że przy okazji tej rywalizacji nasi kibice też bardzo licznie zjawili się na trybunach. Wspierali nas cały mecz, czuliśmy ich pomoc, dlatego dla nich też należą się słowa uznania. Nam na boisku zostało wykonać swoją pracę i mogliśmy cieszyć się z trzech punktów - zauważył Sebastian Milewski, który rozegrał kolejne dobre zawody z Piastem Gliwice.

Zwyciężyliście trudne spotkanie. W tym meczu chyba niczego nie brakowało.

- Zgadza się, były bramki, emocje, czerwona kartka, dlatego mecz na pewno mógł się podobać. Nie brakowało też sytuacji podbramkowych. Cieszymy się z wygranej i mam nadzieję, że kibice, którzy z trybun lub z domów śledzili, byli zadowoleni z widowiska.

Druga wygrana z rzędu buduje pewność siebie?
- Oczywiście, że tak. Zwłaszcza że te wygrane nastąpiły z bardzo uznanymi markami, to jest z Legią oraz Wisłą na ich stadionie, gdzie atmosfera była bardzo dobra. Wiślacy byli niesieni tym dopingiem w swoim meczach. My cieszymy się, że przy okazji tej rywalizacji nasi kibice też bardzo licznie zjawili się na trybunach. Wspierali nas cały mecz, czuliśmy ich pomoc, dlatego dla nich też należą się słowa uznania. Nam na boisku zostało wykonać swoją pracę i mogliśmy cieszyć się z trzech punktów.

Kiedy w 77. minucie meczu sędzia zagwizdał wskazując na jedenasty metr, to serce ci mocniej zabiło? Byłeś zaangażowany w tę sytuację.
- Nie zabiło mocniej, byłem spokojny. Wiedziałem, że nie dotknąłem zawodnika, w ostatniej chwili cofnąłem nogę, dlatego nie było żadnego kontaktu. Kiedy sędzia podbiegł do VAR-u, byłem pewny, że decyzja będzie zmieniona i nie będzie karnego.

Po tej sytuacji zawodnik Wisły zobaczył czerwoną kartkę. Paradoksalnie to wykluczenie tylko sprowokowało rywala do większych ataków.
- Tak się czasem zdarza w takich meczach, gdzie zespół przegrywa, a jeszcze musi grać w osłabieniu, to w piłkarzach wyzwala się dodatkowa determinacja do tego, żeby walczyć i odwrócić losy meczu. Chcieli dodatkowo coś jeszcze sobie udowodnić, ale my naprawdę mocno pracowaliśmy w defensywie, dlatego cieszymy si, że udało nam się wybronić te sytuacje, które Wisła sobie stworzyła.

Zadedykowaliście to zwycięstwo w jakiś szczególny sposób Gerardowi Badii?
- Czy był szczególny sposób? Chyba nie. Zaśpiewaliśmy mu najpierw na murawie razem z kibicami "sto lat", później jeszcze raz w szatni. Szkoda, że nie udało mu się strzelić bramki w swoje urodziny, bo na pewno sprawiłby sobie tym największą przyjemność, ale prezent złożony z trzech punktów na pewno również mu się spodobał.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA