El Mehdi Sidqy, znany gliwickiej publiczności jako "Mido", tak jak reszta kolegów z drużyny odpoczywa w rodzinnych stronach. Jeden z najwyższych zawodników Piasta, który dotarł już do Maroka, opowiada jak minęła mu podróż i co robi w Marrakeszu.
- "Mido", powrót do kraju przebiegł bez zakłóceń?
- Tak, ale podróż była bardzo długa. Najpierw był pociąg do Katowic, następnie czterdziestopięciominutowa przerwa na przesiadkę i potem już do Warszawy.Stamtąd lot do Rzymu, gdzie czekałem 6 godzin na samolot do Casablanki. W sumie 22 godziny, ale najważniejsze, że już jestem w domu.
- Jak spędzasz czas w ojczystym kraju?
-Na pewno jest tu cieplej niż w Gliwicach, więc korzystam z pogody. Dni wolne poświęcam przede wszystkim dla rodziny oraz przyjaciół. Marrakesz to naprawdę piękne miasto więc nie będę się stąd ruszał przez cały pobyt w Maroku.
- Ostatnie miesiące w Piaście to dobry okres w Twojej piłkarskiej karierze?
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony częściowo oceniam go jako dobry, gdyż zagrałem kilka meczów w Ekstraklasie oraz spotkałem na Śląsku wiele wspaniałych osób, które pomagają mi się tutaj zaadoptować. Na pewno chce dać niebiesko-czerwonym więcej i stać mnie na to. Wymagam jednak więcej od siebie i chciałbym wrócić do mojego najlepszego poziomu na wiosnę. Korzystając z okazji chciałbym złożyć wszystkim kibicom oraz pracownikom Piasta najlepsze świąteczne życzenia.
Rozmawiał: Bartosz Otorowski
"Mido", w Maroku, nie musi obawiać się śniegu i niskich temperatur.