Marcin Brosz: W piłce nie ma czegoś takiego jak spokój
- My w tabelę nie patrzymy. Na którym byśmy miejscu nie byli, zawsze będziemy patrzeć, co jeszcze można poprawić. W piłce nie ma czegoś takiego jak spokój - mówi Marcin Brosz, trener Piasta Gliwice.
- Zgadzam się, że runda jesienna to było nasze pięć minut, ale nie możemy popadać w hurraoptymizm. Musimy myśleć długofalowo i jednocześnie pamiętać, w jakim miejscu byliśmy jeszcze dwa lata temu. Poza tym, analizujemy losy beniaminków z ostatnich lat i one pokazują, jak trudne zadanie stoi przed nami. Jak mu podołać? To, do czego udało się dojść, zawdzięczamy małym, ale systematycznym krokom i tej strategii będziemy się nadal trzymać. To lepsze niż jeden siedmiomilowy krok, po którym trzeba wykonać osiem kroków w tył - wyjaśnia Brosz.
O tym, jak dobra była gra Piasta, świadczy też fakt, że w kontekście powołania do reprezentacji wymieniano nazwiska Tomasza Podgórskiego i Dariusza Treli. - To tylko i wyłącznie decyzja selekcjonera, choć my w klubie bardzo byśmy się cieszyli, gdyby zostali w ten sposób docenieni. Można powiedzieć, jak nie teraz, kiedy poczyniliśmy tak duży postęp, to kiedy? Myślę, że czymś wielkim byłoby zwłaszcza powołanie dla Tomka Podgórskiego, gliwiczanina z krwi i kości - twierdzi trener Piasta.
Żeby nie było jednak tak różowo, sporo cięgów tej jesieni zebrali obrońcy Piasta. Co na to Brosz? - Preferujemy specyficzny, ofensywny styl gry, w którym bardzo ważną rolę odgrywają boczni obrońcy i pomocnicy. To dobry system, ale trzeba się też liczyć z tym, że błąd popełniony w środku pola może sporo kosztować, bo trudno wtedy to pierwsze, kluczowe podanie przeciwnika powstrzymać. Często ludzie obserwujący nasze mecze zauważają tylko, jak zachowali się obrońcy, nie pamiętając, że akcję można było powstrzymać wcześniej. To jak łańcuch, jeśli któreś oczko pęknie, to pojawia się problem - kończy rozmowę z dziennikiem "Sport" Marcin Brosz.
sportslaski.pl/SPORT