Latal: Chcę uświadomić zawodnikom, że mogą wygrywać!

20
mar

Czeski trener - finalista Mistrzostw Europy '96 oraz zdobywca Pucharu UEFA 96/97 - rozpoczął dziś pracę z Niebiesko-czerwonymi. Z tej okazji oficjalna strona klubowa www.piast-gliwice.eu opublikowała specjalny wywiad z nowym szkoleniowcem, zahaczając o wątki takie jak angielski finał, impulsywność czy... "wycisk" na treningach.

W 1996 roku sięgnął pan po mistrzostwo Europy w piłce nożnej. Co ciekawe - mimo że przez cały turniej był pan wiodącą postacią w defensywie Czechów - w finale nie zagrał.

- W meczu z Portugalią dostałem dwie żółte kartki i czerwoną, przez co nie mogłem zagrać w dwóch kolejnych meczach. Akurat przypadło wtedy na półfinał i finał. Troszkę szkoda...

Do wykluczenia był pan mocnym ogniwem... rewelacji turnieju.
- Pamiętam, że wtedy byliśmy czarnym koniem rozgrywek. W grupie dostaliśmy Włochów, Niemców i Rosjan, więc nie mieliśmy nic do stracenia. Nawet nie rozpakowaliśmy walizek na fazę grupową. Po prostu założyliśmy sobie jedno - cieszyć się grą. A co będzie dalej - zobaczymy. No i zobaczyliśmy... Po meczu z Włochami zaczęliśmy wierzyć w awans. Potem remis z Rosjanami i korzystny wynik Niemców z Włochami sprawił, że wyszliśmy dalej.

Złota era czeskiego futbolu.
- Mieliśmy wtedy bardzo mocną ekipę. Zresztą, 26 maja - w bieżącym roku - gramy historyczny mecz z Niemcami, przypominający tamte czasy. Naprawdę u nas dobrze wspomina się to wydarzenie.

Po rozpadzie Czechosłowacji trzeba było utworzyć dwie osobne reprezentacje. Zawodnicy czescy to...
- W większości reprezentanci Czechosłowacji. Zdecydowana większość zawodników nieistniejącego już kraju była Czechami, stąd też naturalne przejście do tej kadry.

Po finale Mistrzostw Europy przyszedł czas na... zdobycie Pucharu UEFA z Schalke.
- Tak, i to wspominam zdecydowanie lepiej niż finał w Anglii. Z prostego powodu - tutaj mogłem w finale wystąpić. Graliśmy wtedy dwumecz z wielkim Interem Mediolan i mieliśmy zostać przez Włochów zjedzeni. A nagle... po golu z dwudziestu pięciu metrów piłka wpadła do siatki i wygraliśmy u siebie. Na wyjeździe polegliśmy 0-1 i o naszej victorii zdecydowały karne. 

W końcu - po byciu piłkarzem - przyszedł czas na kolejny etap.
- W Ostrawie wygraliśmy puchar kraju i tak zakończyłem karierę. Wtedy też zaproponowano mi, że może dobrym pomysłem jest pozostanie przy piłce. Nie wahałem się długo - zrobiłem "papiery" na UEFA PRO i zabrałem się do roboty. Prowadziłem wiele zespołów z juniorami włącznie, poznając ten fach od podszewki.

A nie było pomysłu na coś innego?
- Nie! Agentem na przykład nigdy nie chciałbym być, bo to nie piłka, a auto i garnitur. Co więc można innego? Trenowanie mi zostało i w tym się realizuję.

Wpływu na prowadzenie zespołu nie będzie miało przypadkiem to, że w czasie sportowej kariery był pan bardzo defensywnie usposobionym zawodnikiem?
- Ani troszkę. Szczerze mówiąc wolę strzelać niż bronić. Bardzo ważny jest np. element pressingu. To daje dużo możliwości pokierowania grą w dalszej fazie. Ale nie oszukujmy się - nie można nakreślić taktyki przed poznaniem zespołu. Jeśli drużyna nie potrafi zrozumieć lub wdrożyć pewnego schematu, nie można go na siłę forsować. Wtedy trzeba wymyślić inną strategię, która przyniesie efekt w postaci punktów.

Jaka więc filozofia gry przemawia do pana najbardziej?
- Ta głoszona przez Karela Brücknera. Czyli bezkompromisowo i na wysokim - taktycznie - poziomie. Piast ma obecnie problem z defensywą i to należy zmienić. Ponadto kwestia dyscypliny - tutaj każdy zawodnik musi wziąć odpowiedzialność za siebie.

Jakim jest pan trenerem?
- Impulsywnym! Dbam o dyscyplinę, wręcz z niemiecką dokładnością. Bo to przecież prowadzi do sukcesów. W szkole trenerskiej zastosuję jednak takie podejście, jakie da nam trzy punkty.

Na czym więc należy się teraz skupić?
- Trzeba wzmocnić defensywę i koncentrację podczas gry. Jeśli to zacznie znów funkcjonować - będzie dobrze.

Wiadomość o Piaście przyszła kiedy?
- Po meczu z Cracovią - w kolejnym tygodniu - prezes klubu Adam Sarkowicz skontaktował się ze mną. Doszliśmy do porozumienia dosyć szybko. Pomogło mi m.in. to, że Gliwice znałem dobrze. Jeszcze jako trener Opavy często tutaj gościłem. Znam też Lumira Sedlacka, który zawsze pozytywnie wypowiadał się o Piaście.

Kiedy początek przygotowań do meczu z Koroną Kielce?
- Już dziś! Podczas treningu zapoznam się z zawodnikami i... troszku im damy! Oj, troszku im damy! Bo chłopcy muszą grać dynamicznie, z zaangażowaniem i przekonani o własnych umiejętnościach, bo niewątpliwie je mają!


Biuro Prasowe
GKS Piast S.A.