Korun: Żyjemy z dnia na dzień
- Widzę tylko tych ludzi, którzy muszą pracować, a reszta grzecznie zostaje w domu i trzyma się zasad. Mogę tylko w takiej sytuacji poprosić, by nadal tak było. Zdaję sobie sprawę, że jest trudno i każdemu brakuje kontaktu z drugim człowiekiem, ale nie ma innego wyjścia i zostańmy w domu. W ten sposób pomagamy nie tylko sobie, ale i innym - apelował Uros Korun, który jak cała drużyna wyczekuje informacji o wyciszeniu epidemii.
Jak czujesz się w obecnej sytuacji w związku z pandemią i tym przymusowym pobytem w domu?
- Jest ciężko, czuję że to trudny moment dla mnie i wszystkich. Jestem cały czas w mieszkaniu z rodziną. Żyjemy z dnia na dzień i czekamy na to, co się wydarzy. Zastanawiamy się czy będziemy grali czy nie będziemy grali, choć tak naprawdę w obliczu tego, co się dzieje przestało być tak bardzo istotne. Trenujemy zgodnie z rozpiskami, które otrzymaliśmy od trenerów. Jedynie dobre jest to, że jesteśmy razem z rodziną, jesteśmy posłuszni i stosujemy się do zaleceń.
Czytasz na bieżąco informacje związane z wirusem czy starasz się odciąć i próbujesz odpocząć od tych wiadomości?
- Chciałoby się odpocząć, ale jest to naprawdę trudne. Jeśli otworzy się internet, to praktycznie każda informacja dotyczy koronawirusa. Ciężko jest nie zobaczyć tych doniesień i jego wpływu na sport oraz na wszystko inne. Chcąc nie chcąc cały czas jestem z tymi wiadomościami na bieżąco.
Będąc cały czas w domu, trenując w mieszkaniu jest możliwe utrzymać formę na wysokim poziomie?
- Działamy zgodnie z planem, trenuję według rozpiski. Staram się też wychodzić do lasu pobiegać. Na pewno nie jest to taka praca jak na boisku i nie mamy takiego kontaktu z piłką jak wcześniej. Wiemy, że w takiej sytuacji nie możemy robić niczego innego, tak że staramy robić się wszystko w domu i na tyle, ile to możliwe trzymamy formę.
Oprócz piłki brakuje ci również kontaktu z piłkarzami oraz waszych rozmów?
- Na pewno tak, brakuje zarówno piłki jak i kontaktu z chłopakami. Wiem jak wspaniałą szatnię tworzymy razem, ale mimo staramy się trzymać kontakt czy to przez "facetime", albo piszemy na naszej grupie na whatsapp'ie, ale to nie jest to samo i mam nadzieję, że wszystko jak najszybciej wróciło do normalności.
A jak wygląda sytuacja w Słowenii?
- Słowenia jest bardzo blisko Włoch i sytuacja na pewno jest poważna, ale tam również szybko udało się zareagować. Zostały pozamykane granice, ludzie zostają w domach. Z tego co wiem, w Słowenii jest 11 ofiar z powodu zarażenia. Mimo tego, że najgorsze dopiero przed nami, to uważam, że dobrze radzimy sobie z tą sytuacją. Rozmawiałem ze znajomymi i przyjaciółmi. Oni wszyscy podobnie jak tutaj w Polsce są w domu i czekają na to, co się dalej wydarzy.
Patrząc na te wszystkie statystyki - liczby zarażonych czy zgonów w krajach Europy - jesteś zadowolony z tego, że wraz z rodziną mieszkacie w Polsce, gdzie również szybko zareagowano?
- Tak w Polsce na pewno sytuacja nie wygląda źle. Mi jest też o tyle łatwiej, że mieszkam w Polsce z rodziną. Są chłopacy, którzy są tutaj sami bez dziewczyn czy bliskich. Na pewno jest ciężko siedzieć zamkniętym i trzymać dzieci w domu 24 godziny na dobę. Jest dużo roboty z nimi, szaleją i są bardzo żywe, ale razem z żoną staramy się je opanować, bo wszyscy jesteśmy świadomi jaka jest sytuacja. Tylko tak jesteśmy w stanie razem to przetrzymać i wrócić do normalności.
Żeby nie było tak pesymistycznie, to co jak co, ale na nudę w domu przy dwójce energicznych dzieci z pewnością nie narzekasz...
- To fakt, walczymy z nimi, bawimy się i wymyślamy coraz to nowsze zajęcia, żeby tylko zająć im czas, wspólnie gotujemy wspólnie godzinami. Robimy dla nich, co tylko możemy, żeby każdy dzień był inny, ale znaleźliśmy się w takiej sytuacji, w której raczej nikt nie sądził, że coś takiego przeżyje. Tak się jednak stało i musimy sobie z tym poradzić. Nie ma innej opcji!
W drodze do lasu, gdzie wybierasz się pobiegać czy wyglądając przez okno widzisz, że ludzie faktycznie przestrzegają zasad i ulice są puste?
- Na pewno jest ich dużo mniej. Mieszkam niedaleko rynku i jest inaczej niż jak było jeszcze kilka miesięcy temu. Obserwuję to, właśnie kiedy jestem w drodze do lasu, widzę tylko tych ludzi, którzy muszą pracować, a reszta grzecznie zostaje w domu i trzyma się zasad. Mogę tylko w takiej sytuacji poprosić, by nadal tak było. Zdaję sobie sprawę, że jest trudno i każdemu brakuje kontaktu z drugim człowiekiem, ale nie ma innego wyjścia, dlatego zostańmy w domu. W ten sposób pomagamy nie tylko sobie, ale i innym.
Czy macie jakąś informację z klubu, kiedy orientacyjnie będziecie mogli wrócić do treningów?
- Rozmawiamy o tym między sobą w drużynie, czekamy na jakąś konkretną informację, kiedy, co, ale na ten moment nie wiemy nic. W całej tej sytuacji, to jest chyba najgorsze - nic nie wiadomo. Czekamy tylko, żyjemy z dnia na dzień, liczymy, że UEFA, PZPN, Ekstraklasa lada dzień coś oznajmi, a do tego czasu staramy się pracować, w miarę normalnie trenować w taki sposób, by być gotowi do wznowienia rozgrywek. Wszyscy chcielibyśmy grać, my piłkarze jesteśmy od tego, by grać w piłkę. Po to trenujemy, choć teraz oczywiście wiemy, że to nie jest najważniejsze, tylko zdrowie i bezpieczeństwo. Mimo to trenujemy wierząc, że jeszcze wrócimy do gry.
W całej tej sytuacji, co ciebie nastraja pozytywnie i pozwala ci przetrwać dni i tygodnie?
- Dla mnie pozytywny jest ten czas z dziećmi, nie żyję tak jak wcześniej od meczu do meczu. Pozytywne jest też to, co mam nadzieję dotyczy nas wszystkich, że zaczynamy doceniać te zwykłe czynności, takie jak na przykład wyjście na kawę, spacer do parku czy na zakupy. Wcześniej tego nie zauważaliśmy, a teraz musimy szanować to wszystko, co jest takie zwyczajne. Kiedy zagrożenie minie, całość się uspokoi i z powrotem wrócimy na ulice, to mam nadzieję, że będziemy potrafili to wszystko docenić. Tyle pozytywnego może wyniknąć w całej tej sytuacji.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA