Konstantin Vassiljev o meczu z San Marino i życiu na walizkach

18
lis

W ostatnim meczu eliminacyjnym do mistrzostw Europy 2016 reprezentacja Estonii zremisowała na wyjeździe z San Marino 0-0. Konstantin Vassiljev nie ukrywa, że był to fatalny wynik, na który złożyło się kilka czynników.

 


- Jeśli nie strzela się goli to nie można myśleć o pozytywnym wyniku, a właśnie taka sytuacja miała miejsce w naszym meczu z San Marino. Byliśmy stroną dominującą, mieliśmy wiele okazji do zdobycia bramki, a mimo to nie wygraliśmy... - mówi "Kostia".


Jeszcze przed meczem Estonia była zdecydowanym faworytem. Boisko boleśnie to zweryfikowało. - Nie ma znaczenia kto staje naprzeciwko Ciebie, jeśli nie potrafisz umieścić piłki w siatce. Próbowali moi koledzy, ja też niejednokrotnie starałem się zaskoczyć bramkarza San Marino z dystansu, ale to wszystko było blokowane czy to przez niego, czy przez pozostałych dziesięciu zawodników stojących niemal w swoim polu karnym. Mimo to nie możemy szukać usprawiedliwień - to się stało i musimy teraz spoglądać przed siebie, bo rozpamiętywanie słabego wyniku nic nam nie da - dodaje pomocnik.

Vassiljev wciąż jest w rozjazdach. Mecze reprezentacji przeplatające się ze zgrupowaniami i spotkaniami ligowymi nie pozwalają na zbyt długie przesiadywanie w domu. "Kostia" nie widzi w tym jednak żadnego problemu. - Z jednej strony trudno jest latać tam i z powrotem, ale z drugiej poznaję wiele nowych miejsc, kultur i mam możliwość zdobycia nowych doświadczeń. Zresztą, od lat gram w reprezentacji i przyzwyczaiłem się już do tego. A nie można zapomnieć, że jeszcze niedawno grałem w Rosji. W tamtejszej lidze każdy ligowy wyjazd może wiązać się z daleką podróżą, więc już nie zwracam uwagi na pełne walizki - zaznacza.

Do domu - w tej chwili - nawet mi nieśpieszno. Żona tymczasowo wróciła do Estonii. - W tej chwili moja rodzina wyjechała do Estonii, ale przez długi czas byli tutaj ze mną. Pomogli mi się zaaklimatyzować, a teraz wrócili, żeby pozałatwiać niektóre sprawy. Mimo to mam nadzieję, że szybko do mnie przyjadą, bo Gliwice to naprawdę świetne miejsce do życia - kończy piłkarz.

Biuro Prasowe
GKS Piast S.A.