Kirkeskov: Sami nałożyliśmy sobie presję

21
sie

- Presja przyszła od nas samych, ponieważ na boisku czuliśmy, że jesteśmy lepsi od zespołów, z którymi gramy i powinniśmy te spotkania wygrać. Sami się w tym nakręcaliśmy - przyznał Mikkel Kirkeskov. Obrońca Piasta w rozmowie opowiedział o początku sezonu, europejskich pucharach i zbliżającym się meczu z Zagłębiem Lubin.

Od trzech meczów gracie w nowym ustawieniu. Trudno było się przestawić?

- Tylko na początku. Każdy z nas musiał się dostosować do nowych ról i zachowań, których wymaga się przy zmianie ustawienia. Bardzo długo graliśmy systemem 4-4-2, więc są pewne elementy, które musimy jeszcze trochę poprawić, ale sądzę, że w ostatnich trzech spotkaniach wywiązywaliśmy się ze swoich zadań i graliśmy naprawdę dobrze. Nie straciliśmy gola w tych meczach, ale i ogólnie – przeciwnicy mieli problemy ze stwarzaniem sobie klarownych sytuacji. Trzeba jednak powiedzieć, że wcześniej też nie prezentowaliśmy się źle. Kreowaliśmy sobie dużo okazji do strzelenia bramek, ale momentami brakowało nam szczęścia.

W spotkaniu z Wisłą Płock zagrałeś jako jeden z trójki środkowych obrońców. Jak się czułeś na tej pozycji?
- To było dziwne. Nie było mi łatwo się dostosować, bo na środku obrony grałem tylko jeden raz i było to dawno temu. W kilku sytuacjach czułem chęć pójścia do przodu za akcją, ale będąc na tej pozycji, nie mogłem tego zrobić. Musiałem trochę się powstrzymywać. Oddawałem piłkę i tylko patrzyłem, jak koledzy stwarzają sobie sytuacje... Taka była jednak potrzeba, więc dałem z siebie wszystko. Wydaje mi się, że dobrze się spisałem, ale mam nadzieję, że niedługo wrócę na lewą stronę defensywy. (śmiech)

Trzy mecze na zero z tyłu dodają pewności siebie?
- Tak, zawsze tak jest, gdy nie tracimy bramek. Cieszy również to, że z naszego stworzyliśmy prawdziwą twierdzę i nie przegraliśmy tutaj już od ponad roku. Jak zachowujemy czyste konto, to mamy spore szanse na zwycięstwa, ponieważ mamy dobry zespół, który kreuje sobie dużo sytuacji.

Coś się zmieniło w drużynie? Pytam, ponieważ na początku sezonu w dość łatwy sposób traciliście bramki...
- Gole, które traciliśmy miały miejsce w końcówkach spotkań, czyli wtedy, gdy mogliśmy być już zmęczeni i trochę niedokładni. Oczywiście, to nasza wina, ale dzięki temu nabraliśmy doświadczenia. Trzeba pamiętać, żeby cały czas iść do przodu. Nie można się zatrzymywać i myśleć o tym, że ten mecz już się skończył lub o czymkolwiek innym, co akurat może przechodzić przez głowę.

Byliście pod dużą presją?
- Nie wydaje mi się. Oczywiście, jeśli chodzi o nas, to mieliśmy duże ambicje i chcieliśmy wygrać każdy mecz, ale ciśnienie z zewnątrz nie było takie duże. Weszliśmy do europejskich pucharów z myślą, że możemy pokonać takie drużyny jak BATE czy Riga FC. Myślę, że wszyscy myśleli podobnie, że powinniśmy dawać z siebie wszystko i pokazać się z jak najlepszej strony, ale nie musieliśmy za każdym razem wygrywać. W naszych głowach była jednak myśl, że musimy to zrobić, dlatego też sądzę, że większa presja była z naszej strony niż z zewnątrz.

Czuliście ją na boisku?
- Nie, nie. Oczywiście, kiedy grasz mecze w eliminacjach Ligi Mistrzów, to jest inaczej niż w Ekstraklasie, ale dla mnie osobiście, to było miejsce, w którym mogliśmy pokazać, jak dobrzy jesteśmy i wszyscy będą mogli to zobaczyć. Presja przyszła od nas samych, ponieważ na boisku czuliśmy, że jesteśmy lepsi od zespołów, z którymi gramy i powinniśmy te spotkania wygrać. Sami się w tym nakręcaliśmy…

Czego zabrakło, żeby awansować?
- W końcówkach traciliśmy koncentrację... Zabrakło nam doświadczenia, aby zamknąć mecz i kontrolować go do końca. W obu przypadkach mieliśmy wynik, ale go nie dociągnęliśmy do ostatniego gwizdka. Nie sądzę jednak, że powinniśmy zrobić coś inaczej, graliśmy swoje i mogliśmy wygrać. Oczywiście, jest kilka detali, które należałoby poprawić, ale musimy wynieść z tego naukę i pokazać ją w lidze.

Jak poradziliście sobie z tymi przegranymi?
- Było bardzo ciężko, szczególnie po spotkaniu w Rydze. Z BATE było nieco inaczej, bo wiedzieliśmy, że będzie to trudny przeciwnik. Byliśmy blisko i chcieliśmy dociągnąć wynik na swoim stadionie, ale niestety nam się nie udało. Z Łotyszami byliśmy pewni, że nam się uda... Po wszystkim, trzeba to wszystko zaakceptować. W dalszym ciągu czekają nas ważne mecze w lidze i chcemy pokazać, że wciąż jesteśmy najlepszym zespołem w Polsce.

Na samym początku sezonu w mediach było spore zamieszane związane z twoją osobą... Miało to na ciebie wpływ na boisku?
- Nie, żadnego.

Pytam, ponieważ wiele osób wytykało ci błędy i mówiło wtedy, że myślami jesteś już gdzieś indziej...
- Moim zdaniem grałem na dobrym poziomie. Przytrafił mi się błąd z pierwszym starciu z BATE, ale przecież to normalne, że zdarzają się pomyłki. Ludzie chcą je wytykać i będą to robić... Grałem we wszystkich spotkaniach i za każdym razem dawałem z siebie sto procent i robiłem wszystko, aby zespół wygrywał.

No właśnie. Jesteś jedynym zawodnikiem Piasta, który rozegrał wszystkie mecze w pełnym wymiarze czasowym...
- Dokładnie tak!

Trudno utrzymać taką formę, która pozwala na tak częste występy?
- Jeśli chodzi o mnie, to nie. Na początku sezonu zawsze jest trudno wejść na odpowiedni rytm. W szczególności, gdy mecze prowadzone są na dużej intensywności i gra się co trzy dni, ale ja czerpię z tego radość i chcę grać po 90 minut w każdym spotkaniu.

Teraz czekają was dwa trudne mecze z Zagłębiem Lubin oraz Lechią Gdańsk...
- Tak, to prawda. Zagłębie to dobry zespół, który w swoim składzie ma utalentowanych zawodników. Dołączył tam przecież Sasa Zivec, który świetnie sobie radził w Piaście. Ciężko gra się z tą drużyną, szczególnie w Lubinie. Lechia również jest silna, więc to też nie będzie łatwy mecz. W Superpucharze Polski pokazała na co ją stać. Nie gra się łatwo i ciężko jest stworzyć sobie sytuacje strzeleckie. Skupiamy się jednak na każdym kolejnym spotkaniu, więc teraz myślimy jedynie o Zagłębiu. Sądzę, że to będzie ciekawy mecz. Musimy kontynuować naszą grę i robić to, co w ostatnich kolejkach. Jeśli tego dokonamy, to na pewno osiągniemy dobry wynik.

Czujecie pewną ulgę po tych ostatnich meczach?
- Nie. Już wcześniej wiedzieliśmy, że nasza gra wygląda dobrze i stwarzamy sobie dużo okazji do zdobycia bramki. Nawet jeśli nie wygrywaliśmy, to byliśmy drużyną i cały czas szliśmy w tym samym kierunku, bo wiedzieliśmy, że to prędzej czy później przyniesie pozytywny efekt i punkty.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA