Kim bym został, gdyby nie piłka: Mariusz Zganiacz

16
mar
Życie piłkarza nie zawsze jest usłane różami. A szczególnie trudne są początki, kiedy ciągłe wyjazdy kolidują z nauką. Tę sprawę - w pewien sposób - udało się pogodzić Mariuszowi Zganiaczowi.

- Gdyby nie wyszło mi w piłce, na pewno poszedłbym w kierunku komputerowym. Od zawsze wiedziałem, że jedyną opcją na konkretny zarobek - jeśli nie piłka nożna - to zagłębienie się w informatykę.

Zawsze był wariant "B"
- Zaczęło się od zamiłowania do gier, a potem przerodziło się to w chęć programowania. Na szczęście kopanie piłki wychodziło mi całkiem nieźle, więc nie kontynuowałem nauki. Choć czasem żałuję, że nie dokończyłem edukacji na zadowalającym mnie poziomie. Życie piłkarza pochłonęło mnie w pełni, a częste zmiany miejsca zamieszkania nie sprzyjają wynikom w nauce.

Jak nie komputery, to... trenowanie
- Gdyby coś teraz nie wyszło, miałbym dwie opcje - wróciłbym do komputerów, albo... zajął się trenowaniem piłkarzy. Niedawno zrobiłem papiery, które uprawniają mnie do prowadzenia zespołów do IV ligi włącznie.

Nadszedł czas na pytanie: "Co dalej?!"
- Rok temu nadszedł moment, w którym zadałem sobie pytanie "co, jeśli z piłką nie będzie mi po drodze, jeśli nie będę się już sprawdzać?". I wtedy, wraz pięcioma kolegami z boiska, zapisaliśmy się na kurs trenerski. Ale nie przestaję i chcę dalej podążać tym kursem, bo uważam, że "trenerka" może mi naprawdę dobrze wychodzić. 

DawJen