Kim bym został, gdyby nie piłka: Kamil Wilczek
Od urodzenia miał jeden cel - chciał być piłkarze. A że marzenia się spełniają - dziś Kamil Wilczek z powodzeniem występuje w Piaście Gliwice. Jak wyglądała jego droga na szczyt?
Urodziny z piłką w głowie
- Od dziecka miałem jedną myśl - chciałem grać w piłkę. Było to największe i jedyne marzenie, pod które podporządkowałem całe życie. Stąd innych planów niż kopanie futbolówki zwyczajnie nie miałem. Gdyby mi nie wyszło, musiałbym wszystko weryfikować i szukać innego pomysłu na siebie. Na szczęście potoczyło się po mojej myśli.
Szkoła na bok, a rodzice źli
- Chodziłem do liceum profilowanego, ale mimo to większość czasu spędzałem poza szkołą, kopiąc piłkę. Więc nawet szkoła sportowa nie była mi potrzebna. Z kolei problem z rodzicami był taki, że dla nich nauka była bardzo ważna, a ja... musiałem wyjechać do Hiszpanii. Zrezygnowałem ze szkoły i postawiłem na piłkę...
Gdyby nie pierwsza męska decyzja, pewnie nie byłoby Wilczka w Piaście...
- Rodzicom oczywiście nie podobała się moja decyzja, ale ją uszanowali. Miałem osiemnaście lat i podjąłem naprawdę dorosłą decyzję. Gdyby nie to - dziś pewnie nie grałbym w Piaście Gliwice. Muszę jednak zaznaczyć, że mimo niezadowolenia rodzice cały czas mnie wspierali. Byli przy mnie i czułem w nich oparcie.
Co z nauką? Na nią jeszcze czas
- Chcę skończyć szkołę - to na pewno. Przez wyjazd nie zdążyłem, ale przyjdzie moment, że wyjdę z dyplomem. Może już niebawem.
Szkolenie młodzieży - to jest przyszłość!
- Praca na przyszłość? Chciałbym współpracować z młodzieżą, przekazywać swoje doświadczenie najmłodszym chłopakom. Myślę, że w pracy z dojrzewającymi piłkarzami mógłbym się spełnić, a wyprowadzenie kogoś na szerokie piłkarskie wody byłoby w ogóle spełnieniem trenerskich marzeń. Wciąż pamiętam, jak kiedyś mi pomógł trener... Ale do tego jeszcze daleka droga.
Biuro Prasowe
GKS "Piast" SA