Kim bym został, gdyby nie piłka: Jakub Szmatuła
Jakub Szmatuła już w wieku piętnastu lat był zmuszony wyjechać z rodzinnego domu, aby "na poważnie" wejść do świata piłki nożnej. Droga nie była prosta, ale ostatecznie udana.
Miało być rolnictwo. Ostatecznie pozostało... tylko kopanie
- Zanim wszedłem w świat piłki nożnej, miałem złożone papiery do technikum mechanizacji i rolnictwa. W takim kierunku chciałem podążać, bo mój ojciec też to kończył, a ja miałem ambicję pójść w jego ślady. Było to związane z rolnictwem i - szczerze mówiąc - nie pociągało mnie w ogóle.
Szybka zmiana decyzji
- Wniosek o przyjęcie do tego technikum złożyłem. Tak się jednak złożyło, że w odpowiednim czasie zabrałem papiery, bo pojawiła się opcja przeniesienia do szkoły sportowej w Szamotułach. Tak zrobiłem i nie żałuję, ale przyznaję, że było to robione na wariackich... papierach. W ostatniej chwili udało się odkręcić to technikum i pójść do Szamotuł.
Rodzice pomagali
- Na początku rodzice byli nieprzekonani. Odbyliśmy wiele rozmów czy warto, że daleko, że będzie trudno. Ale ostatecznie widzieli, że chcę wyjechać i nie robili mi żadnych problemów, a nawet starali się pomagać, jak tylko mogli. Dali mi wolną rękę, choć decyzja była wspólna.
Wyjazd "za bajtla"
- Miałem 15 lat, jak wyjechałem z domu. Dla takiego chłopaka nie było to łatwe. Ale już wtedy miałem alternatywę, gdyby w Szamotułach nie wyszło - pobliski Grodzisk Wielkopolski, gdzie też mnie chcieli. W sumie w karierze nie miałem jednak chwili zwątpienia, bo wiedziałem, jakie profity mogą być z piłki w przyszłości.
Teraz marzy się... własny biznes
- Mam kurs trenerski UEFA PRO B, ale marzy mi się otwarcie własnego biznesu. Maturę mam, chciałbym w przyszłości dokończyć studia, które zacząłem w Poznaniu. Stąd chciałbym mieć coś swojego, co zapewni spokojny byt mi i rodzinie.
Biuro Prasowe
GKS "Piast" SA