Kim bym został, gdyby nie piłka: Hebert

13
lis
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Całe moje życie podporządkowane było piłce nożnej i myślałem tylko o futbolu… ale myślę, że rozwinąłbym którąś ze swoich pasji – zająłbym się profesjonalnym gotowaniem lub może poszedłbym w artystycznym kierunku? - zastanawia się Hebert. 
 
Hebert - wielkolud o artystycznym zacięciu?
- Bardzo lubię rysować, malować… Potrafię odtworzyć na papierze czyjąś podobiznę. Ostatnio naszkicowałem podobiznę „Osiego”. Chłopaki mówili, że wyszedł całkiem nieźle - uśmiecha się Hebert.
Brazylijczyk uważa, że być może - gdyby nie został piłkarzem - poszedłby w kierunku artystycznym. – Imponują mi ludzie, którzy studiują skomplikowane kierunki takie jak np. architektura czy medycyna. Wiem, że sam nie mógłbym tego robić, dlatego tym bardziej doceniam takich ludzi. Ale może poradziłbym sobie na jakichś artystycznych studiach? Kto wie! (śmiech) - rzuca „Herbi”.
 
„Gotowanie? Wielka pasja!”
- Uwielbiam też gotować. Spędzanie czasu w kuchni na przygotowywaniu posiłków sprawia mi ogromną przyjemność. Sądząc po opiniach moich znajomych i bliskich - dla których gotuję - nie jestem najgorszym kucharzem. Moja żona zawsze, gdy przygotuję posiłek, mówi że jest pyszny. Mam nadzieję, że nie kłamie! - śmieje się obrońca Piasta. 
Bardzo ważne w życiu piłkarza jest odżywianie. Dlatego przygotowywanie posiłków dla profesjonalnych sportowców jest bardzo specyficzne. - W domu bardzo dużo jemy. Codziennie staramy się gotować coś innego. Warunek jest jeden - posiłek musi być zdrowy. 
 
„Gotować nauczyłem się podpatrując mamę oraz przyjaciół”
- Zazwyczaj gotujemy proste rzeczy. Chude mięso, warzywa, ryż… ale moim daniem firmowym jest feijoada (brazylijska potrawka z mięsa i czerwonej fasoli - dop. red.). To takie danie, które pamiętam z domu. Nauczyłem się je przygotowywać, gdy podpatrywałem swoją mamę – zdradza „Hebert”. Defensor Piasta uważa, że jego matka jest najlepszym kucharzem jakiego zna.
 
- Ale chyba każdy uważa, że jego mama świetnie gotuje (śmiech). Ja mam dwóch młodszych braci, którzy - tak na marginesie - są jeszcze więksi ode mnie… więc mama musiała się starać, bo lubimy dużo zjeść! 
 
Restauracja „u Heberta”?
- Jak już wspomniałem wcześniej, podpatrywałem jak gotuje moja mama. Tak stawiałem swoje pierwsze kroki w kuchni. Później obserwowałem jak gotują moi znajomi i przyjaciele. Jako profesjonalny piłkarz, który właściwie ciągle jest poza domem, musiałem się nauczyć gotować – opowiada Hebert. Piłkarz uważa, że czerpie inspiracje z różnych kuchni.
 
- W sumie chciałbym mieć swoje miejsce, gdzie można by było miło spędzić czas z przyjaciółmi. Może kiedyś założę swoją restaurację, w którym będziemy podawać proste i smaczne posiłki… a po obiedzie będzie można napić się dobrej kawy! – kończy piłkarz z… Kraju Kawy!

Biuro Prasowe
GKS Piast S.A.