Kim bym został, gdyby nie piłka: Damian Zbozień

01
kwi
Zawód: piłkarz. O tym marzy wielu, a udaje się wybranym. Co jednak robiliby ci ludzie, gdyby kiedyś ktoś nie dał im szansy na wybicie się? Damian Zbozień... siedziałby na wsi i grał na skrzypcach.

Zwykły szaraczek ze skrzypcami
- Gdyby nie piłka, siedziałbym na wsi, grał na skrzypcach i pracował u ojca. Na  pewno nie zostałbym nikim ważnym. Bez futbolu byłbym zwykłym szaraczkiem.

Gdyby nie sukcesy, Zbozień siedziałby na wykładach
- Moja kariera naukowa nie była jakaś specjalnie udana. Nie wiodło mi się źle, ale nigdy nie myślałem o wiązaniu się z czymkolwiek, co nie dotyczyło sportu. Więc pewnie - gdyby nie pierwsze sukcesy w piłce - w środę siedziałbym na jednym z wykładów na AWF-ie.

Mecze rozgrywał... z rodzicami
- Przyznam, że rodzice nie akceptowali mojej miłości do piłki. Byli zwyczajnie do grania nastawieni negatywnie. Oni wciąż powtarzali, że tylko nauka zapewni mi pewną pracę. Więc zmagałem się nie tylko z rywalami na boisku, ale też właśnie z mamą i tatą, którym codziennie musiałem udowadniać, że mogę łączyć naukę ze sportem.

Legia?! Najpierw nauka, potem piłka!
- Dopiero po pierwszych sukcesach uwierzyli, że mogę coś w "kopanej" zdziałać, choć edukacja nie zeszła na drugi plan. Wciąż zaganiali mnie do nauki, mimo trafienia do "młodej" Legii. Nawet mecz w reprezentacji U-21 nie był dla nich wystarczającym pretekstem, choć w tamtym momencie zauważyłem, że przychylniejszym okiem spojrzeli na moje osiągnięcia sportowe. Wtedy tak naprawdę zaczęli mnie wspierać w piłce.

Umowa z tatą? Pewna inwestycja
- Z rodzicami nigdy specjalnie nie walczyłem. Po prostu - jeszcze jako młody chłopak - zawarłem z nimi umowę. Mogłem grać w juniorach Sandecji pod warunkiem, że stopnie w szkole będą zadowalające. Głównym powodem takiego warunku był dojazd. Droga na trening wynosiła 30 kilometrów, co - jak nie trudno zauważyć - pochłaniało wtedy wiele czasu. Stąd rodzice bali się, że nauka pójdzie w odstawkę.

Decyzje pozostawiono mi
- Najtrudniejszy moment pojawił się, kiedy skończyłem osiemnaście lat i dostałem propozycję z Legii. Wtedy tato mi powiedział, że dla niego wciąż najważniejsza jest nauka i marzy, żebym poszedł na studia. Z kolei nie chciał mi tego nakazać, żebym kiedyś nie przyszedł do niego i nie powiedział, że to była "moja życiowa szansa", której mnie pozbawił. Dlatego decyzję dotyczącą wyjazdu musiałem podjąć sam. Rodzice zaznaczyli jednak, że niezależnie od wyboru - będą mnie wspierać.

Jak nie "pyknie", będzie trenerem
- Zrobiłem już kurs trenerski, choć nie zakładam na razie żadnej kontuzji. Ale wiadomo, że tego nikt nie przewiduje. Generalnie staram się żyć oszczędnie i nie wydawać na byle co. Wiem, że kariera piłkarza bywa krótka i potem - ja się źle gospodaruje zarobionymi pieniędzmi - robi się problem. Ja do tego nie chcę dopuścić. Po zakończeniu gry w piłkę - za dziesięć, piętnaście lat - chcę prowadzić jakiś zespół. Liczę, że jeszcze poprawię swoje kwalifikacje w tej kwestii.

 
DawJen