Kędziora: Musimy stać się zabójczo skuteczni

19
wrz

Wojciech Kędziora z Widzewem Łódź jeszcze nie zagra, ale pojedynki z tą ekipą wspomina bardzo dobrze. Czy i tym razem łódzki zespół zapadnie niebiesko-czerwonym w pamięci jako "pozytywny rywal?".

Twoja historia meczów z najbliższym rywalem Piasta jest dosyć udana?

- Zgadza się. Kilka meczów z Widzewem rozegrałem, ale w pamięci szczególnie zapadł mi jeden - jeszcze w Zagłębiu Lubin. Wtedy debiutowałem w "Miedziowych", akurat w starciu z ekipą z Łodzi i... zdobyłem gola. Stąd z Widzewem złych wspomnień nie mam, a raczej kojarzy mi się pozytywnie.

Ale czas mija - zmienia się kadra. W chwili obecnej Widzew nie zachwyca, jak choćby kilka lat temu. To oznacza, że jutro będzie łatwiej?

- Nie można patrzeć w takich kategoriach. Kiedyś to była spora marka, a teraz pozostał solidny klub. Kilka, kilkanaście lat temu faktycznie - na papierze - mieli bardzo mocną paczkę. Teraz to się troszkę zmieniło, ale wciąż pojedynki z tą drużyną są wymagające. Przecież oni nie przyjadą do Gliwic i nie zapytają - "Chcecie trzy punkty? Proszę".

- Nie zapytają, bo jest tam mniej Polaków, niż braci Visnakovsów. Brak rodzimych zawodników może mieć w piątek wpływ na grę?

- Faktycznie - kadrowo jest to teraz robione na wariackich papierach, ale zespół Widzewa jest nieprzewidywalny. Musimy zgarnąć trzy punkty, nie patrząc na poszczególnych zawodników. Jak strzeli nam Łotysz, czy ktokolwiek inny, punkty stracimy tak samo. 

W takim razie kogo można się najbardziej w Widzewie obawiać?

- Bracia Visnakovsów - są to gracze z bardzo wysokimi umiejętnościami, którzy mogą zrobić różnicę. Prócz nich jest jeszcze Kaczmarek. A Widzew - jako taki - tworzy kolektyw, z którym również będzie trzeba się zmierzyć. Stąd - jak mówiłem wcześniej - nie będzie to "spacerek", jakby tego niektórzy oczekiwali.

Ale Piast wygrać chce. A to oznacza, że trzeba więcej strzelić, niż stracić...

- Dlatego jutro musimy stać się zabójczo skuteczni. Schemat jest banalny - trzeba strzelać gole i ich nie tracić. To proste. W praktyce wygląda to nieco trudniej, ale pierwszy gol może ustawić cały mecz. Jeśli poczujemy, że "mamy" Widzewa, to już go nie wypuścimy.

Obroną zajmować się nie będziemy. Atak - w tej kwestii wiele się zmieniło. Z ofensywnego deficytu "zrobiło" się aż pięciu gotowych do gry napastników - Kamil Wilczek, Tomas Docekal, Collins John, Rabiola i Wojciech Kędziora. Jak to pogodzić?

- Zwyczajnie - gra najlepszy. Ja powoli wracam do zdrowia, więc za dwie, trzy kolejki wzmocnię tę rywalizację, a kwestie personalne pozostawiamy trenerowi. Każdy chce grać i nikt nie będzie się oszczędzać na treningach, ale wszyscy naraz wyjść na boisko nie możemy. Więc pozostaje czekać na swoją szansę.

W takim razie jak Ty widzisz tę formację?

- Wydaje mi się, że - uwzględniając jeszcze Rubena - powinniśmy się podzielić na dwie grupy. Są zawodnicy, którzy będą grać jako wysunięci napastnicy i Ci, którzy zostaną przesunięci do tyłu. Jak widać, rywalizacja o miejsce jest wyrównana i każdy ma szansę na grę, stąd w Piaście już nie ma miejsca na błędy. Trzeba być skutecznym, by grać.

Jeśli wygracie - to będzie dla Was ważny komplet punktów.

- Jasne! Będzie to mecz bardzo ważny, który może dać nam nadzieję, że w miarę szybko jesteśmy w stanie wrócić na odpowiednie tory. Mówi się, że istotne spotkania rozgrywa się o sześć punktów - i tak będzie w tym przypadku. Ale jesteśmy naprawdę dobrej myśli, bo czujemy się silni.

Dawid Jenczmyk
Biuro Prasowe
GKS "Piast" SA