Glik: Pytali mnie co to za herb?

22
lip

"W Piaście mieliśmy ciekawą drużynę, w której każdy walczył. Czuliśmy się jak rodzina..." - powiedział w ekskluzywnym wywiadzie dla Biura Prasowego Piasta Gliwice Kamil Glik - zawodnik FC Torino, reprezentacji Polski i były piłkarz Niebiesko-czerwonych. 
 
Kamil, kto zawdzięcza komu więcej: Ty Piastowi, czy Piast Tobie? 
- Nie wiem ile Piast mi zawdzięcza, nie mnie to oceniać. Ale jeżeli chodzi o moja osobę, to na pewno można stwierdzić, że to był to mój pierwszy poważny klub na szczeblu seniorskim. To w Gliwicach zadebiutowałem w Ekstraklasie, stąd trafiłem do reprezentacji Polski, i to dzięki Piastowi mogłem trafić do Serie A.
 
W Piaście spędziłeś dwa lata życia. Jak dzisiaj, po pięciu latach od przejścia do Włoch, to wszystko odbierasz?
- Te dwa sezony były bardzo obfite. Mam wielki szacunek do tego klubu. Szkoda, że nie było mi dane zagrać na nowym obiekcie, ale może kiedyś będzie jeszcze okazja...  
 
Zamierzasz ponownie grać przy Okrzei?
- Na dzisiaj nie myślę, żeby wracać do Polski. Nie wiem, co będzie w przyszłości, ale jeżeli będzie taka wola trenera i ludzi zarządzających klubem, to może nadejdzie taki etap w moim życiu, że ponownie będę zawodnikiem Niebiesko-czerwonych.
 
Niemniej jednak zdążyłeś już przeżyć na nowym gliwickim stadionie swój moment?
- Zgadza się. Pojawiłem się na jednym z meczów ligowych - co zresztą staram się robić zawsze, kiedy mam przerwę w treningach - i zostałem nagrodzony brawami oraz otrzymałem bukiet kwiatów. To było bardzo przyjemne uczucie. Sam stadion po przebudowie zmienił się nie do poznania. Teraz to już zupełnie inna bajka.
 
Wróćmy do czasów, kiedy przywdziewałeś niebiesko-czerwoną koszulkę w latach 2008-2010. Co najbardziej zapamiętałeś? Z jakiego sukcesu jesteś szczególnie dumny?
- Jak już wspominałem, to był bardzo przyjemny okres. Te dwa lata to może nie był jakoś specjalnie długi czas, ale wystarczył, żeby przeżyć piękne i szczególne momenty. Jak chociażby historyczny mecz i wygraną przy Okrzei z Górnikiem Zabrze - obrazki z tego spotkania do dziś przewijają mi się w głowie. Mieliśmy ciekawą drużynę, w której każdy walczył. Czuliśmy się jak rodzina. Mam tylko pozytywne wspomnienia.
 
Jak to robisz, że gdziekolwiek się pojawisz, to kibice cię kochają? Piast, Torino, czy reprezentacja Polski - bez której dzisiaj ciężko jest sobie wyobrazić Kamila Glika?
- (Uśmiech) Nie wiem. Jestem sobą, gram z pełnym poświęceniem i kibice chyba lubią takich piłkarzy. Możesz popełniać błędy, ale jak nie oszczędzasz się i dajesz z siebie wszystko zostawiając serce na boisku, to fani to zawsze docenią.
 
Czyli bycie Ślązakiem, człowiekiem twardym i walecznym doceniają nie tylko w Polsce, ale także we Włoszech?
 - Polaków za granicą bardzo się szanuje - zwłaszcza we Włoszech - gdzie takie osoby jak Papież Jan Paweł II czy Zbigniew Boniek są prawdziwymi ikonami. Ja staram się tylko na swój sposób kontynuować, żeby o Polakach mówiono w Italii dobrze. 
 
Jesteś często pytany przez dziennikarzy o ochraniacze z herbem Piasta. Nadal je używasz?
- Te słynne, o które wszyscy się pytali, trochę już się zużyły. Mam za to już nowe, na których wciąż widnieje herb Piasta, Torino i flaga Polski. Sam je zaprojektowałem, podobnie jak poprzednie. W Turynie pytali mnie, co to za herb, więc wyjaśniłem, że należy on do klubu, któremu sporo zawdzięczam. Wracając do tych starych ochraniaczy -  sporo ucierpiały i teraz odpoczywają w domu. Mam zamiar przeznaczyć je na licytację charytatywną wraz z jedną z opasek kapitańskich. To może być fajny pakiet i mam nadzieję, że będzie mógł komuś pomóc.
 
Jak wiesz w tym roku Piast obchodzi swoje siedemdziesięciolecie istnienia. Czego życzysz swojemu dawnemu klubowi?
 - Na pewno następnych siedemdziesięciu lat. Przetrwać w dzisiejszym futbolu nie jest łatwo. Znamy najnowszą historię zasłużonych polskich klubów - dzisiaj bywa z nimi różnie. Dlatego życzę Piastowi pozytywnej przyszłości, bo jeżeli będzie trwał i rozwijał się jak teraz, to na pewno wszystko będzie dobrze.
 
Biuro Prasowe
GKS Piast S.A.