Dziczek: Dokonaliśmy czegoś wielkiego

26
maj

- Przełomowe spotkanie miało miejsce przy Łazienkowskiej w Warszawie, gdzie wygraliśmy z Legią po przepięknym golu Gerarda Badii. Wtedy cała drużyna uwierzyliśmy, że możemy tego dokonać czegoś wielkiego i to zrobiliśmy. Na pewno to na długo zostanie w naszej pamięci, bo tak jak Legia jest wielokrotnym mistrzem, tak w roku 2018/2019 to my sięgamy po tytuł i jest to naprawdę coś pięknego - opisywał Patryk Dziczek, który jako wychowanek Niebiesko-Czerwonych sięgnął z drużyną po tytuł mistrzów Polski.

Patryk po tym jak w zeszłym sezonie broniliście się przed spadkiem rok później zdobywacie mistrzostwo. Jak to możliwe?

- Taka właśnie jest piłka nożna. Jeżeli nie idzie, to niewiele rzeczy wychodzi. A w tym sezonie wszystko ułożyło się optymalnie. Mamy super drużynę i zgranie, którego przed rokiem może trochę brakowało. Później mieliśmy więcej czasu, żeby się poznać, pobyć ze sobą dłużej i dobrze przygotować się do sezonu podczas zgrupowania. To, co nie udało się przed rokiem, to teraz życie nam oddało, bo jesteśmy mistrzami Polski i zapisujemy się w historii.

To, że Piast jest mniejszym klubem, gdzie nastroje są spokojniejsze i bardziej rodzinne, to pozwoliło wam lepiej pracować, bawić się grą?
- Tak, naszym celem była przede wszystkim pierwsza ósemka. Podchodziliśmy do każdego kolejnego meczu z chęcią zwycięstwa. My nie musieliśmy, a mogliśmy zostać mistrzami Polski. To przełomowe spotkanie miało miejsce przy Łazienkowskiej w Warszawie, gdzie wygraliśmy z Legią po przepięknym golu Gerarda Badii. Wydaje mi się, że wtedy wielu, jeśli nie cała drużyna uwierzyliśmy, że możemy tego dokonać czegoś wielkiego i to zrobiliśmy. Na pewno to na długo zostanie w naszej pamięci, bo tak jak Legia jest wielokrotnym mistrzem, tak w roku 2018/2019 to my sięgamy po tytuł i jest to naprawdę coś pięknego.

Za Tobą też indywidualnie bardzo dobry sezon. Udawało ci się czasem zaskoczyć samego siebie przez to, bo grałeś lepiej niż myślałeś, że potrafisz?
- Wydaję mi się, że zrobiłem duży krok do przodu w tym sezonie. Nie uważam, że wszystkie moje mecze były jakieś super, bo przychodziły także te gorsze dni i słabsze momenty, ale jeżeli trener daje ci szanse i w ciebie wierzy, to chcesz mu sie odwdzięczyć dobrą grą za to, że na ciebie postawił. Rywalizacja w naszym zespole jest wielka, bo mamy bardzo dobrych piłkarzy i doświadczonych na pozycjach, więc wygrać z nimi miejsce to jest ciężka sprawa. Tomasz Jodłowiec to wielokrotny mistrz Polski, reprezentant kraju. Tom Hateley również rozegrał wiele spotkań. Dlatego od nich mogę czerpać, uczyć się i zbierać to doświadczenie podpatrując na treningach. W meczach już działały pewne automatyzmy, wiedziałem co, kiedy, jak wykonać, choć również zdarzały się głupie straty, ale właśnie na tym to polega. Raz jest lepiej, raz gorzej. O tych słabszych momentach trzeba szybko zapomnieć, wyciągać wniosku i w kolejnym dniu znów starać się stawać coraz lepszym.

Kto wiódł prym podczas świętowania, kiedy po ostatnim meczu wyjechaliście na miasto przygotowanym autobusem?
- Gerard Badia i ja. (śmiech) Ja jestem taką osobą, która ciągnie ten wózek jeśli chodzi o śpiewy. Przejeżdżaliśmy autobusem przez całe miasto, otrzymałem megafon od kibiców i podrzucałem przyśpiewki oraz skandowałem imiona i nazwiska wszystkich zawodników czy trenerów. Z tego właśnie wynikała ta delikatna chrypka następnego dnia. Nie żałuję tych krzyków. Myślę, że to było coś wyjątkowego, razem cieszyliśmy się z kibicami z tego jak udanie zagraliśmy i zapisaliśmy się na kartach historii. Jest to piękna sprawa dla mnie, drużyny, sympatyków, mojej rodziny, dziewczyny, która zawsze mnie wspiera. To mistrzostwo jest dla nich wszystkich.

Piłka nożna to sport drużynowy, ale indywidualnie także pokazaliście jakość o czym świadczą nagrody otrzymane na Gali Ekstraklasy. Tytuły bramkarza, obrońcy, pomocnika, zawodnika, trenera i młodzieżowca sezonu. Jak się z tym czujesz?
- Uważam, że zasłużyliśmy sobie na to. To, że mamy super atmosferę i świetnych zawodników przełożyło się na ten wynik. To jak się prezentowaliśmy przez cały sezon - Fero Plach, Alex Sedlar, Joel Valencia, trener i ja także ze statuetką. Myślę, że nic piękniejszego nie mogło się wydarzyć, bo zgarnęliśmy niemal wszystko, co było do wzięcia. Joel został najlepszym zawodnikiem sezonu, co bardzo mnie cieszy. Uważam, że należy mu się ta nagroda. Nasza postawa i atmosfera w połączeniu ze sobą sprawiła, że to my mogliśmy królować na gali.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA