Dziczek: Czujemy niedosyt

07
kwi

- Było to spotkanie na wymianę ciosów. Trochę szkoda tego wyniku, bo równie dobrze mogliśmy ten mecz wygrać i wracać do Gliwic z kompletem punktów, a tak przywozimy tylko jeden. Z tego względu pozostaje w nas niedosyt - ocenił strzelec pierwszego gola w rywalizacji z Wisłą Kraków Patryk Dziczek.

Jak można ocenić to spotkanie z perspektywy boiska?

- Mogło być różnie, bo mogliśmy przegrać, ale mieliśmy też szansę na wygraną. Dobrze, że do Gliwic wracamy chociaż z tym jednym punktem. Czujemy delikatny niedosyt, bo mieliśmy piłkę meczową w doliczonym czasie gry, ale niestety nie znalazła się ona w siatce. Szkoda też dwóch bramek straconych po stałych fragmentach gry. Mimo iż, w szatni powiedzieliśmy sobie, że musimy być skoncentrowani podczas tych elementów, a drugą bramkę straciliśmy w podobny sposób. Trzeba będzie to przeanalizować i wyciągnąć wnioski, żeby w kolejnych meczach te błędy się już nie powtarzały.

Po swoim uderzeniu z rzutu wolnego spodziewałeś się, że padnie gol?
- Na pewno chciałem strzelić bramkę, a że pomógł przy tym błąd bramkarza, to niestety taka jest piłka. Dla nas najważniejsze było to, że strzeliliśmy jako pierwsi i prowadziliśmy w meczu.

Patryk Dziczek najwyraźniej ma patent na Wisłę. Strzeliłeś w rundzie jesiennej, trafiłeś także w Krakowie…
- Tak, najwidoczniej mecze przeciwko Wiśle jakoś szczególnie mi leżą, bo to kolejna bramka. Trzeba też przyznać, że dopisało mi trochę szczęścia. Jeśli nie dasz szansy pomylić się bramkarzowi, to na pewno nie będzie bramki. Boisko było mokre, piłka poszła w kozioł i cieszę się z kolejnej bramki w ekstraklasie. Szkoda jedynie, że nie udało się wygrać.

Dla wielu pewnie było to zaskoczenie, ponieważ odległość była znaczna, a bramki bezpośrednio z rzutów wolnych strzelali Mikkel Kirkeskov i Tom Hateley…
- Nie wiem czy to było zaskakujące. To była piłka bardziej pod uderzenie z prawej nogi. Gdyby piłka znajdowała się po drugiej stronie, pewnie uderzałby lewonożny zawodnik. W tej sytuacji też zastanawiałem się czy starać się uderzyć bramkarzowi nad murem czy też uderzyć w niego tam gdzie stoi między naszymi zawodnikami ustawionymi w murze. Pomyślałem, że jest zasłonięty i mimo, że nie był to perfekcyjny strzał, ale najważniejsze, że piłka znalazła się w siatce. Mikkel Kirkeskov strzelił już kilka pięknych bramek po rzutach wolnych i być może w kolejnej sytuacji to on podejdzie do piłki. Na pewno nie ma między nami kłótni. Po prostu się dogadujemy, kto w jakiej sytuacji ma uderzyć i na takiej zasadzie funkcjonuje to wszystko prawidłowo.

Czy te warunki atmosferyczne utrudniały wam granie?
- Myślę, że te warunki były dobre. Przy mokrym boisku piłka jest trochę szybsza. W takich okolicznościach można szybko tą piłką operować, można wymieniać więcej podań. Na suche murawie zdarza się tak, że piłka może gdzieś podskoczyć, ale jeśli trawa jest zroszona gra się lepiej i szybciej. Wówczas inaczej układa się stopę przy zagraniach, ale w meczu z Wisłą nie było problemów. Mogliśmy grać taki futbol, który lubimy i który prezentowaliśmy w wielu meczach w tym sezonie.

Dlatego było tak intensywnie i ta gra w meczu była tak dynamiczna.
- Z pewnością ten mecz przyjemnie się oglądało. Był okres, że Wisła stwarzała sobie sytuacje, a później kiedy opadła z sił, to my bardziej doszliśmy do głosu i kreowaliśmy okazje dla siebie. Stąd było to spotkanie na wymianę ciosów. Trochę szkoda tego wyniku, bo równie dobrze mogliśmy go wygrać i wracać do Gliwic z kompletem punktów, a tak przywozimy tylko jeden. Z tego względu pozostaje w nas niedosyt, który będzie obecny jeszcze kilka dni. Czeka nas analiza tego wszystkiego co było dobre, a co złe. Potem kolejny mecz i walka o jak najwyższe cele.

Przy stanie dwa do jednego dla Wisły nie spuściliście głów. Wytrwale dążyliście do wyrównania, a niewiele brakowało, żeby ugrać coś więcej…
- Taka jest właśnie piłka nożna. Przy stracie drugiego gola, a nawet w meczach, kiedy przegrywa się 0-2 nie można się załamywać i należy walczyć do końca. Myślę, że w tym sezonie wielokrotnie pokazywaliśmy, że jesteśmy dobrą drużyną i jesteśmy skonsolidowani. Oczywiście czasami zdarzają się błędy, ale nikt nie może nam odmówić tego, że dążymy do wygranej i walczymy do końca oddając na boisku całe serducho. Myślę, że to jest najważniejsze.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA