Dytko: Najważniejsi są ludzie nie pieniądze

20
kwi

Patrick Dytko urodził się w kraju naszych zachodnich sąsiadów, dlatego posiada dwa paszporty - polski i niemiecki. Młody zawodnik, który w przyszłości może zostać następcą Tomasza Podgórskiego, czuje się jednak Polakiem  i deklaruje chęć gry dla rodzimej kadry. Z orzełkiem na piersi miał już okazję wystąpić w młodzieżowej reprezentacji.

Komu kibicowałeś na Mistrzostwach Świata i Europy, gdy Polska grała z Niemcami?
Mimo, że mam podwójne obywatelstwo, ten niemiecki paszport leży gdzieś głęboko w szufladzie.  Zawsze kibicuję Polsce, bo czuję się Polakiem. Wspomniane mecze oglądałem w domu. Pamiętam jak rodzice wyciągali flagi, szaliki, koszulki i wszystko co związane z Polską, siadaliśmy przed telewizorem i kibicowaliśmy naszej drużynie. W Saarbrucken, podobnie jak w całych Niemczech jest masa Polaków, więc kiedy Polska gra z Niemcami każdy bardzo to przeżywa. 

Polacy wciąż pozostają bez zwycięstwa w oficjalnym meczu z Niemcami? Czy z tego tytułu spotkały Cię jakieś docinki?
Z Niemcami zawsze chcemy wygrać. W pracy, w szkole, na ulicach wszyscy mówią o takich meczach jak w 2006 roku w Dortmundzie, czy 2008 roku w Klagenfurcie. Niemieccy koledzy często żartują "co wy graliście?", ale my wcale nie pozostajemy im dłużni. Jak kiedyś z nimi wygramy będziemy chyba jeszcze rok o tym mówić.

Jak wyglądają niemieckie ulice  podczas meczów Polski?
Weźmy choćby mecz Polski z Grecją podczas Euro 2012. W moim mieście, na głównym placu był wystawiony telebim, wokół którego nasi rodacy stworzyli taką atmosferę, że można było poczuć się jak w Polsce. Pamiętam, że akurat wtedy tam byłem, oczywiście ubrany w biało-czerwoną czapkę i koszulkę. Strasznie się denerwowałem. 

Czy Polacy w Niemczech tak jak Ty kibicują Robertowi Lewandowskiemu i jego partnerom z kadry?
Nie do końca. Na przykład podczas Euro 2012, dopóki Polska grała w grupie, kibicowali Polakom, ale  po jej odpadnięciu z Mistrzostw, w kolejnej fazie wspierali niemieckich zawodników, ponieważ ten kraj  jest bardzo bliski polskim emigrantom. Kiedy Polska nie gra, zostaje im dopingowanie Niemców.

A co z takimi zawodnikami jak Klose czy Podolski?
Tak, ale z Podolskim to jest dość dziwna sytuacja. Szkoda, że taki Polak strzela bramki dla Niemców.  Wiele osób zadaje sobie pytanie czy może coś źle zrobiliśmy, że nie są to gole dla nas. On sam, chyba także to przeżywa, bo kiedy pokonywał Boruca na boiskach Austrii i Szwajcarii 6 lat temu, nie okazywał radości. Często rozmawiając z rówieśnikami w szkole śmiałem się pytając ich jak to jest, że dla Niemców bramki strzelają Polacy, jak Klose i Podolski?

A gdybyś dostał kiedyś jednocześnie powołanie do reprezentacji Niemiec i Polski i stanął przed takim wyborem jak Podolski?
To jest ciężkie pytanie. Sercem jestem Polakiem, ale jako piłkarz musisz myśleć, że chciałbyś coś osiągnąć, rozwijać się i zdobywać najważniejsze nagrody. Reprezentacja Niemiec daje taką gwarancję. Ta drużyna zawsze walczy o najwyższe cele, dlatego jeśli jesteś zawodnikiem taka wizja jest bardzo kusząca. Z kolei, gdy zakładasz niemiecką koszulkę i musisz stanąć przeciwko Polsce, wtedy jest to piekielnie trudne. Zwłaszcza, gdy jak Podolski strzelasz gola i nie cieszysz się z niego z szacunku dla swojego kraju. 

A jak polscy piłkarze są odbierani w niemieckich drużynach? Czy mają problemy z adaptacją? 
Podstawą jest znajomość niemieckiego. Gdy opanujesz tą umiejętność, to z adaptacją w Niemczech sobie poradzisz. Natomiast na murawie nie ma takich problemów, wszyscy mówimy  tym samym uniwersalnym językiem. Nieważne w jakim kraju grasz i nieważne czy są to Niemcy, Azjaci lub Afrykanie. Na boisku komunikujemy się tak samo. W Piaście, mimo wielu obcokrajowców w szatni, nie ma problemu z komunikacją. Przede wszystkim masz dobrze grać. 

Od wielu lat nasi rodacy grają w Bundeslidze. W Borussi Dortmund furorę zrobiła trójka z Polski - Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek. Niemcy cenią polskich graczy?
Myślę, że według nich Polacy są dobrymi zawodnikami. W naszym kraju nie mają może takiego systemu szkolenia jak oni, ale mimo  to gracze z Polski są atrakcyjni. Oprócz wysokich umiejętności, także z ekonomicznego punktu widzenia lepiej zakontraktować Polaka, który gra dobrze, a nie chce takie stawki jak Niemiec. Obok obywateli Turcji, zawodników z Afryki i byłej Jugosławii, Polacy są ciekawą opcją dla Niemców. W Bundeslidze występują piłkarze z całego świata, wielu z nich przyjmuje niemieckie obywatelstwo i gra dla Niemiec. Niemniej jednak Niemcy mają wielu młodych zdolnych futbolistów jak choćby Goetze czy Mueller. 

Zmieńmy trochę temat. Jak to się stało, że 7 września 2012 roku bierzesz udział w sparingowym meczu Piasta z drużyną młodzieżową Borussi Dortmund, a po niecałym roku podpisujesz kontrakt w Gliwicach?
Borussia w ostatnich latach zmieniła się nie do poznania. Kiedy przychodziłem do tego klubu, wiedziałem, że dobrze grając w II drużynie BvB mam szansę w końcu przebić się do I zespołu. Borussia, wychodząca z kryzysu finansowego, wtedy była jeszcze przed wielkimi sukcesami  z ostatnich 3 lat jak mistrzostwo Niemiec, czy finał Ligi Mistrzów. Teraz klub jest potentatem śmiało rywalizującym z wielkim Bayernem Monachium. Ma w związku z tym więcej pieniędzy i robi wielkie transfery jak choćby pozyskanie w lecie ubiegłego roku Mkhitaryana z Szachtara Donieck za prawie 30 milionów euro. Już w rezerwach grają zawodnicy sprowadzani za znaczne pieniądze i gdzieś muszą się ogrywać. Dziwnie to zabrzmi, ale dla mnie lepiej byłoby jakby Dortmund nie odniósł w tak krótkim tempie takiego sukcesu. Kiedy zajmowali 10 miejsce w lidze, były momenty kiedy myślałem: "zagram dobrze w zespole U-17 to może mnie zauważą i powołają do drużyny z Bundesligi". Potem było to właściwie niemożliwe, a ponieważ chciałem grać i kończył mi się kontrakt, wybrałem Gliwice.

Czy doświadczenia ze wspomnianego meczu sparingowego Borussi z Piastem przy Okrzei pomogły podjąć decyzję o przeprowadzce do Polski?
Na pewno. Pamiętam jak dowiedzieliśmy, że jedziemy do Gliwic aby zagrać sparing z Piastem. Byłem jedynym Polakiem, który przyjechał wtedy na Okrzei. Koledzy z drużyny najpierw się podśmiewywali "a polska liga" itd. Oni nigdy nie byli w Polsce, nie wiedzieli jak tu jest, więc przyjeżdżają i wielkie zaskoczenie. Stadion bardzo im się spodobał, chwalili wielkie szatnie i dopiero wtedy uwierzyli w słowa trenera. Nasz trener przestrzegał, że to ekstraklasa, żadna amatorska liga, tylko najwyższy poziom rozgrywkowy w kraju. Sam mecz był zwykłym sparingiem, ale stadion robił wrażenie.

Kiedy wyjeżdżałeś po tym meczu z Gliwic, to zdawałeś sobie sprawę, że za niecały rok będziesz zawodnikiem tego klubu?
Nie, wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego faktu. Kończył mi się kontrakt w Dortmundzie, zastanawiałem się gdzie będę grał. Polska ekstraklasa wydawała mi się atrakcyjna, miałem już pewne doświadczenie i wiedziałem gdzie jadę. Dlatego kiedy dostałem informację "Dawaj Patryk do nas", odpowiedziałem "Czemu nie?".

Oprócz gliwickiego, zwiedziłeś także inne stadiony. W maju ubiegłego roku obserwowałeś z trybun finał Ligi Mistrzów Borussia - Bayern. 
To był najlepszy mecz jaki widziałem na żywo. Borussia dostała kilkaset biletów, więc na mecz wybrało się wiele drużyn młodzieżowych m.in. zespoły U-14, U-17 i U-19. Fantastyczny, wielki i nowoczesny stadion Wembley, taki mecz i nasz odwieczny wróg czyli Bayern. Uczta. Brakowało tylko wyniku i takiej samej atmosfery jak na naszym Westfalenstadion.

Kibice Borussi są jednymi z najlepszych w Europie i na świecie?
Muszę się przyznać, ale kiedyś byłem kibicem Hamburger SV. Dopiero jak trafiłem do Dortmundu, pierwszy raz przyszedłem na mecz i zakochałem się z tym klubie. Stadion Borussi to jedyne takie miejsce na świecie. Niepowtarzalne. Każdy kto lubi oglądać piłkę nożną musi przynajmniej raz w życiu tam pojechać. 

Zdobycie biletu na mecz graniczy niemal z cudem.
No tak, nie jest łatwo. Bardzo często jest komplet publiczności i brak wolnych miejsc. Najlepiej wejściówek szukać na ebayu, ale to trudne zadanie, bo tak wielu ludzi chce iść na mecz. Na Ligę Mistrzów praktycznie nie można otrzymać wejściówki. Na Bundesligę i Puchar już trochę łatwiej, ale jak chcesz przyjść na mecz z Bayernem lub derby z Shalke to możesz o tym zapomnieć od razu. Bilety sprzedawane są na te mecze z rocznym wyprzedzeniem. Jeżeli się uprzesz i trafisz na konika przed meczem, zamiast płacić 30-40 Euro musisz wyciągnąć z portfela 500. Takie wydarzenia są szczególnie ważne dla naszych fanów. Choć jeśli miałbym wybierać, to interesowałaby mnie teraz jako kibica BvB tylko wygrana z Bayernem, bo to najlepszy klub na świecie.

Trafił tam zarówno Lewandowski jak i Goetze.
To prawda. Ale to dwie różne historie. Obaj przeszli do Bayernu, aby się rozwijać, choć uważam, że w Dortmundzie absolutnie niczego im nie brakowało. Drugą kwestią są oczywiście pieniądze."Lewy" będzie zarabiał w Monachium dwa razy więcej niż w obecnym klubie, dlatego da się to jeszcze jakoś wytłumaczyć. O ile kibice rozumieją Lewandowskiego, to Goetze jest traktowany jak zdrajca. Tutaj się wychował, trener Klopp dał mu szansę na grę w I drużynie. To tutaj ma wszystkich znajomych i rodzinę stąd nikt nie potrafi tego zrozumieć.

A gdybyś Ty stanął przed takim wyborem?
Osobiście, gdybym miał wybierać większe pieniądze czy być otoczonym przez swoich ludzi to wybrałbym drugą opcję. Ale są też tacy piłkarze, dla których najważniejsza jest kasa i kasa - ciągle im mało. Są także tacy, którzy zakorzeniają się w jednym miejscu, mają tam rodziny więc grają tylko tam. Kwestia charakteru.  

Czego Ci brakuje jak jesteś w Polsce, a czego jak jesteś w Niemczech?
Ludzi. Inne charaktery. Tam ludzie są jakby trochę bardziej uśmiechnięci, bardziej cieszą się życiem. Tutaj mają ciężej, dlatego często brakuje im tej radości na twarzach. Z kolei jak jestem tam, to najbardziej brakuje mi jedzenia. Wolę Śląską Kiełbasę niż Bratwurst - ciężko znaleźć w Niemczech coś dobrego. Tak, jedzenie mojej babci ze Świętochłowic jest najlepsze na świecie. Jak moja "Oma" zrobi roladę i kluski śląskie to nie ma to mocnych. Jednak nawet najlepsza potrawa nie zastąpi mi moich bliskich których zostawiłem w Dortmundzie. Mam ich za to na tatuażu.

Opowiedz o tym tatuażu.
Kiedy miałem szesnaście lat musiałem wyprowadzić się z domu rodzinnego. Bardzo brakowało mi taty, mamy i dwóch sióstr. Dlatego pierwsze litery ich  imion mam wytatuowane na prawej ręce. Kiedy patrzę na rękę to czuje jakbym miał ich przy sobie. Długo myślałem, aby sobie sprawić tatuaż i w końcu, w wieku siedemnastu lat się zdecydowałem. Wykonał go kolega siostry, kosztował mnie 50 euro i zero bólu. Dość szybko to poszło. 



Biuro Prasowe
GKS "Piast" S.A.