Dudek i Brosz polecieli do Madrytu
W piątek, w godzinach popołudniowych, duet trenerski Piasta Gliwice będzie już w Madrycie. Marcin Brosz z Dariuszem Dudkiem odbędą tygodniowy staż w Realu, podglądając pracę jednego z najlepszych szkoleniowców w piłkarskim świecie, Jose Mourinho. - Dzisiaj pierwszy zespół Realu ma trening rano, więc na te zajęcia nie zdążymy, ale od jutra będziemy już na każdych. - zaznacza Dudek.
- Akurat dla pana wizyta u "Królewskich" to żadna nowość...
Dariusz Dudek: - Kiedyś nawet niechcący wystraszyłem Ikera Casillasa (śmiech). Najpierw natknął się na mnie, a po chwili na mojego brata i... był zdezorientowany, bo myślał, że Jurka dopiero co już widział. Podobieństwo między nami jest jednak naprawdę duże... Było z tego sporo śmiechu.
- Tym razem również nadaży się okazja do spotkania?
- Możliwe, że weźmiemy udział w pomeczowej kolacji - w tym przypadku po niedzielnym spotkaniu z Realem Sociedad - na którym stawiają się wszyscy zawodnicy z rodzinami. Swoją drogą, na kolację jesteśmy też umówieni z panią Agnieszką Frydrychowicz-Tekieli, kierującą obecnie polską ambasadą w Hiszpanii.
- Skąd ten pomysł?
- Chodzi nam o promowanie polskiej piłki i Piasta. Mówiąc wprost - chcemy się nim w Hiszpanii pochwalić. A że Ryszard Schnepf, poprzedni ambasador Polski w Hiszpanii, to mój przyjaciel, nadarza się okazja...
- Kluczowe dla waszej wizyty będzie jednak to, czy swoimi metodami pracy pochwali się Jose Mourinho. Problem w tym, że ostatnio wygląda na nerwowego...
- Rzeczywiście, może być różnie. To jeden z najlepszych trenerów na świecie - jeśli nie najlepszy - ale jednoczesnie chimeryczny człowiek. Tak czy siak, liczę, że co najmniej pamiątkowe zdjęcie zrobię (śmiech). Mówiąc już całkiem serio - możliwości będą spore. Zajęcia Realu będziemy obserwować z tarasu restauracji, która znajduje się nad szatniami, zaraz przy płycie boiska treningowego. Raz w tygodniu treningi są co prawda otwarte dla wszystkich chętnych, ale nie w całości, tylko przez 20 minut. Chociaż i tak zainteresowanie jest ogromne. Pamiętam, że kiedy byłem tam poprzednio, ludzie w kolejce przed ośrodkiem treningowym ustawiali się już kilka godzin wcześniej. Ostatecznie na trybuny weszło trzy tysiące osób, mimo że chętnych było więcej.
- Wizyta "od kuchni" w Realu - to robi wrażenie, ale nie brakuje też głosów, że takie staże nie mają sensu.
- Nigdy się z takimi opiniami nie zgodzę. Oczywiście, tydzień to bardzo mało czasu i - siłą rzeczy - z wszystkim, co chcielibyśmy zrobić, nie zdążymy, ale nie będziemy też przyglądać się drużynie zza płotu. Mamy w planach choćby spotkanie z trenerem, który zajmuje sie w Realu przygotowaniem motorycznym. Już tylko z tej rozmowy dowiemy się na pewno wiele nowego.
- Pan ma to szczęście, że przy załatwianiu stażu mógł liczyć na pomoc brata. Inni polscy trenerzy - nie dysponując takimi "znajomościami" - nawet nie mają się o taki wyjazd co starać.
- To bardzo trudna sprawa, bo dla ludzi z zewnątrz Real specjalnie dostępnym klubem nie jest. Z drugiej strony - teraz, kiedy w Polskim Związku Piłki Nożnej mamy nowe władze, może być łatwiej. Osobiście uważam zresztą, że związek mógłby za takie wyjazdy płacić.
- A nie sądzi pan, że taka propozycja z miejsca została storpedowana?
- Moim zdaniem, to bardzo sensowne rozwiązanie. Gdyby tak na przykład związek wytypował najzdolniejszych trenerów w naszym kraju... Proszę mi wierzyć, nie są to nie wiadomo jakie koszty. Czerpać wiedzę trzeba z kolei od najlepszych.
Rozmawiał Kamil Kwaśniewski / SPORT