Droga gliwickiego Piasta do europejskich pucharów
Zapraszamy do lektury tekstu przedstawiającego przebieg spektakularnego sezonu ligowego beniaminka, zakończonego największym sukcesem w historii klubu - awansem do Ligi Europy.
Przed sezonem
Jeszcze na półmetku rozgrywek pierwszej ligi w sezonie 2011/2012 Piast znajdował się poza strefą awansu, bo dopiero na czwartym miejscu. Promocję do T-Mobile Ekstraklasy drużyna Marcina Brosza zapewniła sobie w ostatniej kolejce sezonu. Grając u siebie z innym pretendentem – Zawiszą Bydgoszcz, piłkarze Piasta zwyciężyli 3:0, gwarantując sobie miejsce na szczycie I Ligi. Wojciech Kędziora z 18. trafieniami na koncie został królem strzelców.
Obok „Piastunek” szeregi najlepszych polskich klubów zasiliła Pogoń Szczecin, z którą Piast na drodze do awansu raz wygrał 2:1 i raz przegrał takim samym stosunkiem bramkowym. Rok później w meczach między beniaminkami górą dwukrotnie byli gliwiczanie, zwyciężając 1:0 i 2:0.
Rozbudzone nadzieje
Nieco ponad 20 minut potrzebowali piłkarze Piasta, aby zdobyć pierwszą bramkę po powrocie do Ekstraklasy. Mariusz Zganiacz otworzył wynik meczu z Górnikiem Zabrze i wszystko wyglądało dobrze dla gospodarzy aż do 65. minuty i czerwonej kartki dla Mateusza Matrasa. Chwilę później Górnicy wyrównali, a następnie strzelili bramkę na 2:1. Inauguracja sezonu zakończyła się porażką, jednak zawodnicy beniaminka mogli być zadowoleni z zaprezentowanej gry.
- W pierwszej odsłonie zagraliśmy dobre spotkanie. Mecz trwał do czerwonej kartki, którą w mojej ocenie nie powinniśmy dostać. Gdyby nie to jestem pewien, że wygralibyśmy. Stało jak widać i pozostaje tylko szykować się na Zagłębie – komentował po meczu strzelec bramki, Mariusz Zganiacz.
Chociaż spotkanie z KGHM Zagłębiem Lubin również nie dało zdobyczy punktowej, w tygodniu kiedy było rozgrywane, doszło do dwóch zmian personalnych w kadrze trenera Brosza. Linię defensywną zasilił mistrz Czech, Jan Polak, natomiast do Korony Kielce udał się Mateusz Bodzioch.
Druga z rzędu porażka mogła zasiać niepokój w sercach fanów „Piastunek”, jednak drużyna odpowiedziała w perfekcyjny sposób. Okazją do przełamania był mecz ze starymi znajomymi, Pogonią Szczecin w Gliwicach. Pierwsze punkty w sezonie zapewnił gospodarzom z karnego Wojciech Kędziora, a Piast zwyciężył nie tylko w tym, ale i w trzech kolejnych meczach.
Po pokonaniu „Portowców” przyszedł czas na zdobycie Gdańska, skąd Piast wyjechał z pełną pulą i wynikiem 2:1. Na mapie podboju ligi następnym przystankiem był Białystok i Jagiellonia, wciąż niepokonana przed piątą kolejką T-Mobile Ekstraklasy. Goście niewiele robili sobie z rekordu gospodarzy i wygrali 2:0, a fantastyczną bramką popisał się Tomasz Podgórski. Kiedy drużyna z Gliwic wygrała czwarty mecz z rzędu, tym razem z Wisłą Kraków i awansowała chwilowo na trzecie miejsce wszyscy wiedzieli już, że Piast nie będzie łatwo oddawał punktów.
Niestety, to właśnie się wydarzyło. Piast zaliczył największy spadek formy w całym sezonie przegrywając cztery kolejne mecze, jakie nastąpiły po wcześniejszej serii zwycięstw. Wszystkie cztery porażki zadały drużyny o uznanej renomie i długich tradycjach w Ekstraklasie. Najpierw, solidną lekcję sprawił im Lech Poznań, aplikując cztery bramki przy ulicy Bułgarskiej. Porażka z Widzewem Łódź (1:2) oraz Ruchem Chorzów (1:3) bolały, jednak nie w takim stopniu, jak strata punktów na obiekcie warszawskiej Legii.
Do 44. minuty goście prowadzili dwiema bramkami za sprawą Fernando Cuerdy i Wojciecha Kędziory – zapowiadało się na największą niespodziankę meczach Piasta w dotychczasowym sezonie. Bramkę „do szatni” zdobył Danijel Ljuboja, a po zmianie stron Legia długo starała się o chociażby remis. W końcu, w ostatnich dziesięciu minutach przyszły Mistrz Polski dwukrotnie przełamał obronę przyjezdnych, a rozczarowany trener Brosz mówił po spotkaniu:
- Do 81. minuty wydawało się, że nie możemy stracić punktów, o które tak walczyliśmy, ale po stałym fragmencie gry – a wiedzieliśmy, że jest to atut Legii – bramka, główka Jędrzejczyka. Mamy do siebie pretensje o tego trzeciego gola. Odkryliśmy się, dostaliśmy bramkę z kontry i jest to cos co nie powinno nam się przytrafić. Niestety taka jest piłka.
W górę tabeli – marsz!
Mimo czterech spotkań bez zdobytych punktów, Piast Gliwice po dziesięciu kolejach wciąż zajmował miejsce w środku stawki T-Mobile Ekstraklasy. Cztery pozycje wyżej, na 5. miejscu plasował się Śląsk Wrocław. Marzący o obronie tytułu Mistrzowie Polski oczekiwali przyjazdu beniaminka myśląc o zwycięstwie, które dałoby awans nawet na drugie miejsce, tuż za plecy „Wojskowych”. Umiejętnie dobrana taktyka Marcina Brosza udaremniła jednak plany Sebastiana Mili i spółki. Goście z Gliwic skutecznie kontrowali wrocławian, strzelając ostatecznie trzy bramki i kończąc niechlubną serię. Ze zwycięstwa (3:1) cieszył się bramkarz Dariusz Trela, chociaż nie udało mu się zachować w tym meczu czystego konta.
W ostatnich meczach rundy ciężko mówić o stabilizacji formy Piasta. Po pokonaniu Śląska Wrocław przyszło jeszcze zwycięstwo 1:0 nad byłym klubem trenera Brosza - Podbeskidziem Bielsko-Biała, potem jednak przydarzyła się kolejna wpadka, tym razem w Kielcach. Druga w tym sezonie porażka 0:4 stała się faktem, a okazją do rehabilitacji piłkarzy Brosza stał się mecz z Polonią Warszawa.
Trzeci najskuteczniejszy zespół ligi został w Gliwicach zatrzymany, a punkt dla gospodarzy uratował w 89. minucie Ruben Jurado. Dzień wcześniej, opowiadając o swoich początkach w gliwickim klubie Hiszpan wyrażał nadzieję, że uda mu się strzelić bramkę Mistrzowi Polski:
- Rozmawiałem z rodziną o przeprowadzce do Polski i w końcu postanowiłem spróbować. Pamiętam przylot do Katowic, gdzie odebrał mnie właśnie trener Dudek. Wystąpiłem w sparingu w Rybniku, gdzie strzeliłem bramkę i widocznie spodobałem się trenerom, dlatego podpisaliśmy kontrakt. I oto jestem. Chciałbym dla Piasta strzelić tych bramek jak najwięcej i może uda się to zrobić w najbliższym meczu ze Śląskiem Wrocław.
Na koniec rundy jesiennej „Piastunki” dały kibicom powód do radości zwyciężając w Bełchatowie 3:1. Ostatnie w 2012 roku zwycięstwo oznaczało, że beniaminek spędzi zimową przerwę na 7. miejscu w tabeli ze stratą sześciu punktów do miejsc premiowanych udziałem w europejskich pucharach.
Spełniony sen debiutanta
Drugie w tym sezonie derby Śląska przeciwko Górnikowi Zabrze po raz drugi zostały przegrane różnicą jednej bramki. Wiosną Piast rozpędzał się powoli, przed pierwszym zwycięstwem, zaliczając jedną porażkę i remis. Podobnie jak w poprzedniej rundzie, przełamanie nadeszło w wyjazdowym meczu z Pogonią Szczecin . Było to pierwsze zwycięstwo Piasta na stadionie „Portowców” w historii. Po końcowym gwizdku arbitra Damian Zbozień komentował pierwsze wiosenne punkty:
- Przejechaliśmy całą Polskę i nie wyobrażaliśmy sobie, że ten mecz możemy przegrać. Zaczęliśmy średnio tę rundę. Dzisiaj byliśmy zdeterminowani. Warunki nie pozwalały na piękną grę. Trener mówił nam, że o wyniku zadecyduje, kto będzie bardziej "pazerny" na trzy punkty. Myślę, że właśnie my byliśmy bardziej zdeterminowani, żeby wygrać. Oby w kolejnych meczach było podobnie.
Seria czterech meczów bez porażki miała zostać wystawiona na próbę w Krakowie, gdzie drużyna udała się w ramach 21. kolejki sezonu. Mimo szybko straconej bramki gliwiczanie nie potracili głów, a na posterunku raz za razem był zastępujący Dariusza Trelę rezerwowy bramkarz, Jakub Szumski. Dwa błyskawiczne ciosy wyprowadzone w drugiej połowie pomogły pokonać „Białą Gwiazdę” i awansować na piąte miejsce w tabeli.
Niestety dla Piasta, po drugim zwycięstwie z Wiślakami ponownie czekała ich przeprawa z wiceliderem – Lechem Poznań. Podopieczni Mariusza Rumaka znaleźli receptę na rewelację sezonu, wygrywając 3:0. „Kolejorz” był zdecydowanie najmniej łaskawy dla beniaminka w minionym sezonie, łącznie strzelając mu siedem bramek i nie tracąc żadnej.
Po wysokiej porażce ponownie nastąpiła znaczna mobilizacja, która tym razem wystarczyła prawie do zakończenia rozgrywek. W tygodniach pozostałych do zakończenia sezonu „Piastunki” czterokrotnie zremisowały i trzy razy wygrały, nie zaznając smaku porażki aż do ostatniej kolejki i meczu z PGE GKS Bełchatów.
W połowie maja było jasne, że Piast Gliwice na równi z takimi klubami jak Śląsk Wrocław czy Górnik Zabrze walczyć będzie o miejsce na podium i grę w europejskich pucharach. Emocje jak na kolejce górskiej zapewnili kibicom zawodnicy obu drużyn, kiedy do Gliwic przyjechał aktualny Mistrz Polski. Obydwie jedenastki postawiły na wymianę ciosów, bardziej niż zamknięcie przeciwnikowi drogi do bramki. Po 90. minutach utrzymywał się remis 2:2, a w ostatniej minucie doliczonego czasu gry bramkę na wagę trzech punktów zdobył Radosław Murawski. Zdenerwowany porażką trener Śląska, Stanislav Levy mówił po meczu:
- Przegraliśmy z bardzo dobrą drużyną. Wiedzieliśmy, że spotkanie będzie trudne. Stevanović strzelał bramki w pucharach i dziś też potwierdził, że jest ważnym ogniwem zespołu. To nie był pierwszy mecz w którym pokazał, że potrafi grać. Ja jestem załamany wynikiem i że mieliśmy sporo sytuacji i nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Cierpliwie musieliśmy grać, a mecz był pod kontrolą i mimo to przegraliśmy.
Wygrana z Podbeskidziem Bielsko-Biała wciąż nie gwarantowała Piastowi miejsca w europejskich kwalifikacjach. Dwa kolejne punkty uzbierane w meczach z Koroną Kielce i Polonią Warszawa dały tę pewność i chociaż miejsce na podium wydawało się mało prawdopodobne, czwarte miejsce w tabeli wystarczyło, aby spełnił się wielki sen beniaminka.
Zawodnicy pragnęliby inaczej pożegnać się z kibicami po pełnym emocji sezonie, jednak w ostatniej kolejce nie było mowy o mniejszej koncentracji. Do Gliwic przyjechał walczący o życie zespół z Bełchatowa i chociaż udało mu się zwyciężyć 3:2, nie uchronił się przed spadkiem z T-Mobile Ekstraklasy.
Do nagród indywidualnych za sezon 2012/2013 nominowani zostali Tomasz Podgórski w kategorii Odkrycie oraz Pomocnik Sezonu, a także Dariusz Trela jako Bramkarz oraz Marcin Brosz jako Trener Sezonu. Chociaż żaden z nich ostatecznie nagrody nie otrzymał, ich klub – Piast Gliwice zdecydowanie był rewelacją sezonu.
Źródło: Ekstraklasa SA