Czeska rozpoznawalność Nespora; reprezentant, który przegrał karierę i gwiazdy

16
cze

Słoneczne piątkowe popołudnie. Czeska miejscowość Unicov. Sparing Piasta Gliwice z lokalną trzecioligową drużyną. Z powodu kontuzji w meczu nie mógł zagrać Martin Nespor - Czech i były zawodnik Sparty Praga. Wydawałoby się, że zawodnik nie powinien budzić większej sensacji wśród czeskich nastolatków, a tymczasem...

Napastnik Piasta Gliwice zawładnął lokalną publicznością. A zaczęło się od dumnie przychodzących po autografy dzieciaków - młodych zawodników SK Unicov. Zamiast wpatrywać się w swoich idoli, oni tłumnie podbiegli do Nespiego, proszą go o podpis... gdziekolwiek było miejsce. 

- To Martin Nespor, Nespor. Ten tutaj. Pamiętacie go? Ten ze Sparty - niby niewiele, a jednak Martin jest postacią rozpoznawalną w Czechach. 

Dla zawodnika jest to bardzo miłe, ale - jak sam wskazuje - w Czechach generalnie wszyscy się znają. A jeśli ktoś występował w Sparcie - to już w ogóle. - Kojarzyli gościa bez włosów. Napastnika. Może na pierwszy rzut oka nie byłem dla nich jak Ronaldo, ale doskonale mnie znali po kilku sekundach rozmowy. I to wcale nie było tak, że szukali Kamila Vacka i przy okazji pogadali z innym Czechem - rzuca humorystycznie Nespor. 

Kojarzą Cię, poważnie. Niby czeskiej ligi nie nakryłeś kapeluszem ale i tak możesz się pochwalić szacunkiem i sympatią jak mało kto.
- Wiesz co. Sześć lat grałem w Czechach i troszkę tutaj wybiegałem kilometrów. Świadomość piłki nożnej w Czechach jest na bardzo wysokim poziomie i nawet jeśli nie byłeś gwiazdą ale w jakikolwiek sposób się wyróżniałeś - ludzie będą Cię kojarzyć. To jest bardzo motywujące. 

Chwilę później do Martina podszedł jeden z zawodników Unicov. Z wyglądu piłkarz. Z fryzury piłkarz. Otejpowany jak piłkarz. Buty niby piłkarskie. Wszystko się zgadza - piłkarz. Witają się w najlepsze. Jakby nie widzieli się od kilkunastu lat, a wcześniej spędzali ze sobą niemal każdy dzień. Bracia? Może za dużo. Dobrzy kumple - to pasuje.

Co to za człowiek?
- Graliśmy razem kiedyś w Bohemians. On był na wypożyczeniu z Ołomuńca. 

I co? Jak wyglądała jego kariera? Bo występy w Univocie to chyba już piłkarskie peryferia.
- Szybka... On był pomocnikiem i naprawdę dobrze rokował. Mówiło się o nim sporo dobrego. Występował w młodzieżowych reprezentacjach Czech. Więc miał wszystko, żeby zrobić karierę. Umiejętności, wsparcie, popularność i dobry start.

A teraz kopie w III lidze? Coś tu nie gra...
- No nie gra. On... Wiesz jak to jest kiedy stajesz się zbyt popularny - oczywiście zachowując pewne proporcje. On popełnił kilka błędów. Pojawił się alkohol i inne mało sportowe kwestie, które sprawiły, że o profesjonalnej piłce musiał zapomnieć. Teraz już jest po grze. Kiedy na chwilę wypadniesz z rytmu to wrócić jest bardzo trudno. Ale ja go nie krytykuję - to jest jego życie. Każdy sam kreuje sobie rzeczywistość. 

W takim razie jaka jest różnica między Tobą a tym gościem? 
- Ja piłkę kocham. On miał chyba ogromny talent i niewiele chęci do poświęceń. To jest tylko opinia, bo szczerze mówiąc nie zagłębiałem się w temat. Nie należę do tego typu ludzi co to wściubiają nos w życie innych. Wybrał inną drogę i tyle. 

Mówiłeś o tej rozpoznawalności. Kojarzą was [zwracam się do Martina Nespora i siedzącego obok Dobrivoja Rusova]?
Dobo:
To są naprawdę małe kraje. Więc ludzie nas kojarzą. Ale do gwiazd każdemu z nas daleko.
Nespor: Ja jestem gwiazdą...
D: Jak Ty jesteś to jak też mogę być.
P-G.eu: Chwila. Przecież Ty przed przejściem do Piasta zgarnąłeś kilka tytułów w Trnavie. Najlepszy bramkarz rundy, kilka pochwał, dobre rekomendacje. 
N: Chyba 20 lat temu! (śmiech)
D: Dobra - było. Ale do gwiazdy to jeszcze hoho. Gwiazdą jest Hamsik.
N: I Nespor! (śmiech)
D: Hamsik, długo długo nic i dopiero Nespor.
N: Kolego, tu są Czechy! A ja jestem tu prezesem! 

Biuro Prasowe
GKS Piast SA