Czerwiński: Najważniejsza jest wspólna ciężka praca
- Najważniejsza jest wspólna ciężka praca, a nawet świadomość jej wykonania. To, jak pracuje mój kolega obok, powinno mnie motywować do jeszcze większego wysiłku i sprawiać, że muszę dać z siebie jeszcze więcej - powiedział Jakub Czerwiński, z którym odbyliśmy krótką rozmowę i podsumowaliśmy miniony sezon.
Na początek chciałbym, abyś podsumował ten sezon, który zakończyliście na piątym miejscu?
- Podsumowując ten trudny sezon, trzeba brać pod uwagę sytuację, w której byliśmy na koniec rundy jesiennej i uszanować fantastyczną robotę, którą wykonaliśmy na wiosnę. W efekcie dało nam to piąte miejsce w tabeli, ale przede wszystkim ogromną satysfakcję, nagrodę za sumienną pracę, ale też spore doświadczenie, z którego wszyscy powinniśmy skorzystać w przyszłości.
Powtarza się sytuacja, że macie słabszą jesień i bardzo dobrą wiosnę... Nie będę pytał o to, dlaczego tak się dzieje, bo na to pytanie chyba nikt nie zna odpowiedzi, ale powiedz proszę, jaki twoim zdaniem był kluczowy moment lub kluczowy mecz tego sezonu?
- Mam w swojej głowie kilka momentów tego sezonu, ale dla mnie tym najważniejszym jest ten, w którym jako grupa uświadomiliśmy sobie sytuację, w której się znaleźliśmy! Kiedy w grudniu, na pierwszym treningu po urlopie, trener Vuković z premedytacją pokazał nam tabelę ekstraklasy i nasze miejsce, to zawstydziłem się i poczułem duży dyskomfort. Niby każdy z nas miał świadomość sytuacji, ale na przykład ja osobiście unikałem zerkania, które zajmujemy miejsce. Nie, że to wypierałem, bądźmy poważni, po prostu liczyłem na zwycięstwa w kolejnych meczach i szybki awans. Wracając jednak do tamtego zdarzenia - to była udana socjotechnika. Od razu widziałem ten błysk u każdego w naszej szatni, jakbyśmy wszyscy w tamtej chwili chcieli przekazać, że nie jesteśmy tacy słabi i razem z tego wyjdziemy! Nie było narzekania, lecz ogromna chęć pracy i pokazania, że zasługujemy na zdecydowanie więcej.
Wiadomo, że wraz z dobrymi wynikami przychodzi lepsza atmosfera, ale wielokrotnie w wywiadach powtarzaliście, że mimo słabszych wyników na jesień to cały czas byliście drużyną, zgadza się?
- Byliśmy w kryzysie, ale zawsze dobro drużyny dla każdego miało być najważniejsze. Mamy doświadczonych piłkarzy, którzy wiedzą jak wychodzić z trudnych sytuacji, mamy też młodzieńczą fantazję, która jest dla nas ogromną wartością, zresztą można zauważyć, jakich roszad w składzie dokonał trener i że kilku młodych zawodników zaczęło odgrywać większą rolę, czego my - starsi - też potrzebowaliśmy. Wszystko ze sobą odpowiednio połączone daje radość kibicom. Wygrywanie jest dla nas najważniejsze. Myślę, że w ostatnich tygodniach wykształciliśmy w sobie taki sposób postępowania, że to wygrywanie jest normalnością. Często miałem takie myśli, jakie towarzyszyły mi wiosną w sezonie mistrzowskim. Na boisku patrzyliśmy po sobie i podskórnie czuliśmy, że zarówno każdy z osobna, jak i wszyscy razem - damy radę. Nie wykorzystaliśmy sytuacji? Trudno, strzelimy następną. Brzmi to może banalnie, natomiast nie dopuszczenie do głowy wątpliwości jest kluczowe, ale też bardzo trudne.
Wspomniałeś o zimowej przerwie, gdzie mieliście dwa zgrupowania, jedno w Wałbrzychu, drugie w Hiszpanii... Oprócz ciężkiej pracy i budowania formy w przygotowaniach do rundy wiosennej pomogło też budowanie atmosfery i takiej pewności siebie, bo chyba tego też czasami brakowało na jesieni?
- Oczywiście, wspólne spędzanie czasu między treningami jest bardzo ważne, dobre relacje poza boiskiem przekładają się na nasze lepsze zrozumienie na boisku. Uważam jednak, że najważniejsza jest wspólna ciężka praca, a nawet świadomość jej wykonania. To, jak pracuje mój kolega obok, powinno mnie motywować do jeszcze większego wysiłku i sprawiać, że muszę dać z siebie jeszcze więcej. Z tego miejsca chciałbym podkreślić, że jestem cholernie dumny z Ariela Mosóra, który został uznany najlepszym młodzieżowcem w lidze. W pełni zasłużona nagroda. Wiem, że Ariel wiele razy powtarzał, że cieszy się, że gra obok mnie. To ja teraz powiem: "Ariel, teraz to ja się cieszę". (śmiech)
Nowy klubowy rekord meczów bez porażki, piąty sezon w TOP 6, indywidualne wyróżnienia trenera i zawodników. Chyba przyjemnie być kapitanem takiego zespołu, prawda?
- Czuje dumę, jak już powiedziałem. Wiadomo też, że zawsze łatwiej o indywidualne nagrody, gdy sprzyja wynik sportowy. I to zawsze wokół wyniku kręci się funkcjonowanie drużyny. Wiem, że nie będziemy wygrywali co tydzień, bo z jakiegoś powodu nie wygrywa tak nikt na świecie, ale stać nas na duże rzeczy. Nie chcę tutaj snuć szumnych zapowiedzi na kolejny sezon, lecz chcę zapowiedzieć wprost: nasz cel to wreszcie udana runda jesienna. Wtedy, w przerwie świątecznej, będziemy wiedzieli, co jest w naszym zasięgu.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA