Czerwiński: Czuję się mocny fizycznie, psychicznie i jestem gotowy
- Czuję się mocny fizycznie, psychicznie i jestem gotowy do walki dla Piasta o zwycięstwo w każdym meczu - przyznał Jakub Czerwiński, kapitan Piasta, który wrócił do zdrowia po kontuzji.
Zacznijmy od pytań dotyczących ostatniego meczu, w którym Piast grał z Jagiellonią. Jeden z wielu emocjonujących czy też szalonych meczów. Za co ty byś to spotkanie wyróżnił?
- Na pewno wyróżniłbym za skuteczność, bo zdobyliśmy trzy bramki na wyjeździe i powinno to wystarczyć do tego, by z delegacji wywieźć trzy punkty, jednak wszyscy wiemy jak się skończyło i znamy wynik. Szkoda, że w końcówce wypuściliśmy z rąk to zwycięstwo i punkty.
Padło słowo "szkoda". Ocena spotkania z Jagiellonią sprawiła wielu sporo kłopotu, trudno było stwierdzić czy wywieziony punkt cieszy zespół Piasta czy też pozostawia więcej niedosytu. Jaka jest twoja ocena?
- Ten mecz pozostawił pewien niedosyt. Widziałem miny chłopaków w szatni, było widać zdenerwowanie, złość, być może rozczarowanie, że nie udało się wygrać. Nie chcę szukać przyczyn i powodów z boku, bo wolę zaczynać od siebie i od nas jako drużyny, co można było zrobić lepiej, ale wydaje mi się, że należał się Piastowi rzut karny niepodyktowany po faulu na Damianie Kądziorze. Ten mecz zupełnie inaczej by się potoczył, gdyby ta sytuacja została oceniona.
Przejdźmy do ciebie, ponieważ wróciłeś do kadry meczowej po dłuższej przerwie spowodowanej urazem. Już samo to ciebie osobiście cieszy?
- Tak, bardzo mnie ucieszyło to, że mogłem być z drużyną na meczu wyjazdowym, że mogłem być w szatni, a także to, że mogłem wziąć udział w rozgrzewce czy odprawie. Byłbym jeszcze bardziej zadowolony, gdybyśmy to spotkanie w Białymstoku wygrali, ale rzeczywiście to był taki pierwszy duży krok do mojego powrotu na boisko. Potrzebowałem kilku treningów więcej, żeby jeszcze bardziej fizycznie dojść do siebie. Ten mikrocykl w tygodniu przed meczem z Wartą bardzo mi pomógł.
Była szansa, by już w Białymstoku zagrać chociażby kilka minut, były przymiarki, by ten powrót nastąpił już w meczu z Jagiellonią, czy też to było bardziej ukierunkowane na to, żebyś mentalnie na powrót poczuł mecz i przypomniał sobie warunki meczowe z perspektywy obserwatora?
- Były przymiarki i były nadzieje, że uda mi się zagrać, jednak ostateczna decyzja była taka, że zacznę mecz na ławce rezerwowych. Miguel swoimi występami również zasłużył na kolejną szansę, dobrze wyglądał, więc absolutnie w moim odczuciu ta decyzja była rozsądna i trafna.
Przeprowadź mnie proszę przez drogę powrotu do zdrowia, jaką przeszedłeś po kontuzji, w trakcie trwania rehabilitacji. Jak sobie z nią radziłeś?
- Szczerze mówiąc, to było sporo znaków zapytania przez całą tę drogę, przy tym moim urazie. Począwszy od samej diagnozy, którą konsultowaliśmy z kilkoma neurochirurgami po to, aby mieć pewność, która metoda leczenia może być najlepsza. Żyłem w niepewności i na pewno nie było to łatwe, ale wraz z całym sztabem medycznym uznaliśmy ostatecznie, że leczenie zachowawcze w tym wypadku będzie najrozsądniejsze i wygląda na to, że była to dobra decyzja. Jestem po ośmiu tygodniach gotowy do pracy, do gry na sto procent.
Przez ten okres towarzyszył ci większy ból fizyczny czy jednak trudniej było się pogodzić z tym, ze czas płynie, a mecze są rozgrywane bez twojego udziału?
- Po części tak było, jednak ten ból fizyczny był spory, nie ukrywam tego. Rwa ramienna, która mi towarzyszyła i promieniowała do ręki powodowała ból nawet podczas codziennych czynności. Słysząc diagnozę, dowiadując się jak poważne jakie powikłania mogą być wynikiem tej kontuzji, cierpliwie dzień po dniu pracowałem na to, by wrócić na boisko, ale zdawałem sobie sprawę, że potrzebny jest czas, aby to miało swój właściwy przebieg.
Co lub kto pomagało ci przetrwać ten trudny dla piłkarza czas kontuzji?
- Jak zwykle w tych trudnych momentach to rodzina i osoby, które są najbliżej mnie były najważniejsze. Duże słowa uznania i podziękowania kieruję do naszego sztabu medycznego, bo wykonali kapitalną pracę: zaczynając od Grzesia Bilińskiego, trenera Tomka Stranca, naszych fizjoterapeutów i doktora. Ich pomoc przy podejmowaniu decyzji była nieoceniona, a także na każdym etapie uświadamianie mi z jakim problemem się mierzę było na bardzo wysokim poziomie. Mam wielkie szczęście, że mam ich blisko i że razem z tymi ludźmi wracałem do zdrowia.
Najważniejszy przekaz może wybrzmieć. Jakub Czerwiński wraca pełni zdrów i jest gotowy na grę w meczu z Wartą Poznań!
- Tak, nie mogę się doczekać. Oczywiście, decyzja odnośnie składu i tego czy zagram należy do trenera, ale rzeczywiście czuję się mocny fizycznie, psychicznie i jestem gotowy do walki dla Piasta o zwycięstwo w każdym meczu. Wierzę w to, że podtrzymamy swoją wysoką dyspozycję, zbudujemy passę bez porażek i w spotkaniach u siebie jak najczęściej będziemy wygrywać.
Liga jest dynamiczna, pełna zmian, co również dobrze jest widoczne w drużynie najbliższego rywala. Jak ty oceniasz sytuację Warty i Piasta przed sobotnim starciem?
- Widać gołym okiem, że Warta znajduje się w pewnym kryzysie, w tym momencie zmienili trenera i szukają bodźca, dlatego tym bardziej powinniśmy być zmotywowani i skoncentrowani przede wszystkim w tym meczu. Musimy być pragmatyczni w tym działaniu na boisku w dążeniu do celu. Oczywiście, Warta ma swoje problemy, ale w tej chwili liczy się tylko zwycięstwo Piasta Gliwice i na tym się w tym tygodniu koncentrowaliśmy podczas treningów.
Próbując zebrać to wszystko, co zostało powiedziane spróbujmy znaleźć odpowiedź na te feralne końcówki spotkań. Problem leży w samych końcówkach czy też wcześniej należy zrobić więcej po to, by w końcowych minutach Piast nie był zagrożony?
- Mógłbym dużo opowiadać i szukać przyczyn tego, dlaczego kilka punktów w tym sezonie już nam uciekło, ale to tylko mówienie i to niczego nie zmieni! Tak naprawdę tylko ciężka praca na każdym treningu, nasza postawa na boisku i przede wszystkim zwycięstwa będą najlepszą odpowiedzią na to pytanie!
Biuro Prasowe
GKS Piast SA