Barisic: Jestem patriotą narodowym

11
sie

Josip Barisić jest w Gliwicach już od ponad roku. Przez ten czas zdążył się zżyć z Niebiesko-Czerwonym miastem, choć - jak sam przyznaje - zdarza mu się jeszcze tęsknić za domem czy chorwacką kulturą.

Jaki jest typowy Chorwat?

 -Jakkolwiek to nie zabrzmi, Chorwat jest przede wszystkim prosty, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, mam na myśli raczej, że przeciętnego obywatela Chorwacji cechuje skromność, otwartość i bezpośredniość. Nade wszystko ceni sobie spokojne życie, nie martwi się na zapas, nie troszczy się o przyszłość. Dzień zaczyna od dobrej kawy i porannej prasy, dopiero potem udaje się do pracy. Kiedy jednak nadchodzi weekend, porzuca całe swoje opanowanie i  spokój bez reszty oddając się hucznej zabawie na mieście. Jeśli natomiast pytasz o chorwackich mężczyzn, są oni w stosunku do kobiet bardzo szarmanccy.

Jak bardzo ten opis odpowiada twojej osobie?
- To przecież cały ja (śmiech).



























Rozumiem, że ten schemat wyniosłeś z domu rodzinnego?
- Zdecydowanie tak. Mój ojciec jest właścicielem baru-winiarni, w skład którego wchodzą znakomite egzemplarze win. Cieszą się dużym uznaniem, szczególnie wśród moich znajomych, dlatego jak tylko mogę, przywożę kilka butelek przyjaciołom do Polski. Z kolei mama teraz zajmuje się domem.

Wiem, że masz młodszą siostrę. Swoją drogą, piękną.
- (uśmiech) Tak, Martina jest bardzo ładną kobietą, co ciekawe, ma jasnobłękitne oczy, co wśród Chorwatów jest rzadko spotykane. Skończyła studia ekonomiczne i pracuje jako księgowa, z czego jestem bardzo dumny. Zaraz po meczu z Legią przyjeżdżają do mnie całą trójką na tydzień. Nie mogę się ich doczekać, uwielbiam ich gościć w Gliwicach.





























A kiedy ich nie ma, jak wygląda wasz kontakt?
- Tworzę z rodziną bardzo mocne więzi, więc rozłąka z nią nie jest dla mnie łatwa. Ale jestem z rodzicami i siostrą w ciągłym kontakcie. Każdego dnia znajdujemy czas na rozmowy telefoniczne, w których dzielimy się bieżącymi informacjami. To daje mi ogromne wsparcie.

Twoim miastem rodzinnym jest Osijek…
- To przeurocze miasto o zbliżonej wielkości do Gliwic, które budzi się do życia nocą. Najbardziej charakterystycznym punktem jest druga w Chorwacji pod względem wysokości katedra mieszcząca się na głównym placu. W Osijeku nie można się nie zakochać, lepiej sobie wygoogluj to zrozumiesz, co mówię (śmiech).

Brzmisz jak lokalny patriota…
- Nie mylisz się, chociaż powiedziałbym więcej… jestem patriotą narodowym.

Co to oznacza w praktyce?
- Przede wszystkim jestem dumny ze swojego kraju, z szacunkiem obchodzę wszystkie tradycje i święta. Poza tym, bardzo dobrze znam historię Chorwacji, która przez wiele lat była w niewoli. Wiem, jak wielu młodych Chorwatów zginęło w wojnie z Serbią walcząc o wolność. Często uświadamiam znajomych o tej tragicznej przeszłości i o waleczności moich rodaków. Jak zacznę opowiadać, to nie ma końca, czasem trzeba mi przerwać.

To pewnie w Polsce czegoś ci brakuje...
- Pytasz o coś związanego z Chorwacją? W Polsce brakuje mi tylko mojej chorwackiej paczki przyjaciół, poza tym w Gliwicach mam wszystko łącznie z chorwacką telewizją i muzyką.

A co z chorwackim jedzeniem? Przyrządzasz czasem tradycyjne chorwackie potrawy?
- Nie, nie gotuję. Ale znam kilka bałkańskich restauracji w Krakowie, które serwują nawet niezłe chorwackie dania. Na samą myśl o niektórych mięsnych potrawach robię się głodny.

A jak żyje ci się w Gliwicach?
-Dobrze się tu czuję. Najbardziej w Gliwicach lubię ładne uliczki prowadzące do rynku i śródmieścia, na których znajdują się liczne restauracje i kawiarnie. Sam mieszkam w najładniejszej, moim zdaniem, dzielnicy miasta.

To znaczy, że nie narzekasz na nudę?
- Absolutnie nie. W wolnym czasie spacerujemy z chłopakami po mieście, zatrzymujemy się na kawę, dość często robimy wypady do Katowic i w końcu chodzimy do kina… Albo teraz, kiedy są ciepłe wieczory, zapraszam chłopaków na dobre grillowane jedzenie przed dom, a to wszystko dzięki uprzejmości moich sąsiadów, którzy użyczają mi grilla.

Mówiąc o chłopakach, kogo masz dokładnie na myśli?
- Urosa, Badiego, Saszkę… kto tylko ma ochotę i czas.




























Tworzycie zgraną bandę. Często nazywacie się wzajemnie braćmi, prawda?
- Tak, racja, każdy z nich to mój brate. Widzę, że nie da się tego nie zauważyć. Rzeczywiście bardzo szybko się zaprzyjaźniłem z tymi chłopakami. Jest między nami spore podobieństwo, być może wynika to z faktu, że niektórzy także są z Bałkanów. Mam wrażenie, że czujemy ten sam klimat. Poza tym, że świetnie spędzamy razem czas, wiem, że możemy na sobie wzajemnie polegać właśnie jak bracia.

Pozwól, że przejdziemy teraz na temat finansów. Jesteś oszczędny, czy lubisz wydawać pieniądze?
- Hmm… Raczej niczego sobie nie żałuję, co nie oznacza, że roztrwaniam pieniądze. Staram się kupować to, co jest mi potrzebne, a nie to, na co tylko mam ochotę.

W takim razie jakie potrzeby ma piłkarz? Nowy samochód, gadżety, najnowszy model telefonu?
- Wbrew pozorom jestem skromnym facetem. Nie mam kompleksów, żeby je zaspakajać nowym samochodem czy stylowymi gadżetami. Auto służy mi do sprawnego przemieszczania się, nie jest narzędziem typowego dla piłkarzy lansu. Podobnie ma się rzecz z ubraniami.

Pamiętasz, na co przeznaczyłeś pierwsze zarobione pieniądze?
- Nie pamiętam, bo to było dawno, ale… założę się, że pierwszą wypłatę przepuściłem na imprezy z przyjaciółmi. Dopiero z czasem nauczyłem się szanować zarobione pieniądze.

Na co więc najchętniej wydajesz pieniądze?
- Najczęściej na wyjścia do centrum, wypady poza miasto i w końcu dalsze podróże. 

I na dziewczynę?
-Nic z tych rzeczy. Teraz jestem wolny. Miałem dziewczynę w Chorwacji, ale nasza relacja nie przetrwała. Wierzę, że niedługo poznam kandydatkę na żonę i wtedy będę dla niej hojny (śmiech).

Szukasz wśród Polek?
- Polka na moją żonę? Dlaczego nie? W końcu nie miałbym problemu się z nią porozumieć.

Właśnie. Twoja polszczyzna jest imponująca. Podczas tej rozmowy zaledwie dwa razy zawahałeś się nad wypowiedzeniem polskich słówek, wcale niełatwych.
- (śmiech) Dzięki, miło mi to słyszeć. Fakt, że coraz rzadziej zastępuję polskie słowa angielskimi. To wszystko dzięki chłopakom z szatni, którzy od półtora roku, bo tyle mieszkam w Polsce, mówią do mnie tylko po polsku. Ciągle jestem ciekawy nowych wyrazów i wyrażeń, szczególnie tych, które brzmią podobnie.

Jeśli pozwolisz, wrócę jeszcze do pytania o kobiety. Jaka musi być ta barisiciowa wybranka?
- To chyba najtrudniejsze pytanie (śmiech). Najlepiej, żeby była taką żoną, jak moja mama dla mojego taty, tzn. żeby miała jej maniery i klasę. Jeśli chodzi o wygląd, dużą uwagę zwracam  na sylwetkę i oczy. A i patrzę na takie detale jak dobrze dobrane buty i zadbane paznokcie.

Na prawej łydce masz wytatuowany krzyż, na szyi nosisz różaniec- to przejawy twojej religijności?
- Tak, to jedne z oznak mojej wiary, która pomaga mi w codziennym życiu. Nie wstydzę się tego pokazywać. Staram się trzymać zasad także tych religijnych, bo uważam, że najlepiej kształtują nasz charakter i czynią z nas lepszych.
 
 
 




























Biuro Prasowe
GKS Piast SA