Badia: Walka do końca to nasz znak rozpoznawczy!

20
wrz
Gerard Badia po zwycięskim meczu z Lechią Gdańsk nie ukrywał, że czuje się dumny z bycia częścią drużyny Piasta. - Graliśmy jak natchnieni. Byliśmy wojownikami i walczyliśmy do ostatniej minuty - powiedział "Badi" w wywiadzie. 

Po pierwsze - szacunek za walkę. Walczyliście do ostatniej minuty, jeden za drugiego. Pokazaliście, że jesteście prawdziwą drużyną.
- Taka walka staje się powoli naszym znakiem rozpoznawczym. To jakby jeden z elementów naszej pracy, taktyki i zadań, które musimy wykonać podczas spotkania. Naszym planem na mecz jest również być wojownikami. Dla mnie nie ma znaczenia ile minut przebywasz na boisku, czy gram od początku spotkania, czy pojawiam się na murawie na 25, czy pięć minut. Moim zadaniem jest biegać jak szalony.  To mój klub i chcę z nim wygrywać każdy mecz. 
 
Zwycięstwo nad Lechią było właśnie przede wszystkim wybiegane i wywalczone.
- To był bardzo trudny mecz. W pierwszych 45 minutach Lechia była od nas lepsza. Szybko strzeliła gola po stałym fragmencie gry i później grała bardzo mądrze. Nasi rywale czekali na nas na swojej połowie, w swojej strefie. Czekali na nasze potknięcia. Kiedy popełniliśmy błąd - oni od razu to wykorzystywali grając piłki na skrzydłowych i wyprowadzając szybkie kontry. Te ataki były bardzo niebezpieczne, w kilku sytuacjach mogli strzelić drugiego gola. Kuba jednak bronił pewnie... a także sprzyjało nam szczęście. Bardzo ważnym momentem spotkania była przedostatnia minuta pierwszej połowy, gdy strzeliliśmy bramkę wyrównującą. Był to gol do szatni, który dał nam impuls, aby w drugiej połowie jeszcze mocniej powalczyć o zwycięstwo. I to się udało - w drugiej odsłonie spotkania drużyna grała już lepiej.
 
Jako zawodnik rezerwowy nie mogłeś słyszeć co działo się w szatni podczas przerwy, bo grzałeś się wtedy na boisku. Pytałeś może jednak chłopaków co się tam działo?
- Zapytałem o to naszego doktora, który powiedział, że w szatni panował spokój. Trener był spokojny, drużyna także. Drużyna przeprowadziła męską i konstruktywną rozmowę. Uważam, że to bardzo ważne, że w tym momencie zachowaliśmy spokój. To mogło być kluczowe. Wszyscy widzieli, że w drugiej połowie obraz gry uległ zmianie. 
 
Zaczęliście grać "swoje"...
- To prawda. Nasz futbol polega na tym, że próbujemy się jak najdłużej utrzymać przy piłce. Kiedy ją stracimy - każdy z nas ma obowiązek walczyć o to, aby ją odebrać. Ważna jest powtarzalność i konsekwencja. To dzięki niej udało nam się strzelić drugą bramkę... Później jednak Martin otrzymał drugą żółtą kartkę i spotkanie musieliśmy kończyć w dziesięciu. To był bardzo trudny moment, bo praca, którą wykonywaliśmy, musiała zostać podwojona. Drużyna grała jednak jak natchniona. Jeszcze raz powtórzę - byliśmy wojownikami i walczyliśmy do ostatniej minuty. To było fantastyczne.
 
Ostatnie minuty to ogromne wsparcie naszych kibicow, wrzawa ktora panowala na stadionie byla elektryzujaca, pomoglo to wam?
- Nie wiem czemu kibice nie wspierali nas od początku. Jednak kiedy zaczęli śpiewać, było łatwiej. Nasi fani są fantastyczni i jestem im bardzo wdzięczny, bo nam pomogli. To dla mnie bardzo ważne, aby czuć wsparcie tej publiki. Przy nim można biegać i walczyć podwójnie.

Biuro Prasowe
GKS Piast S.A.